poniedziałek, 18 czerwca 2012

Spirala Nienawiści 2



Rozdział pierwszy



Wrzesień 1997.

Na stacji King Cross w Londynie było pełno ludzi spieszących się na pociąg. Jedni byli zwykli, inni wyglądali dość dziwnie.
-Teodoro! – Krzyknął jakiś puszysty chłopak goniąc za ropuchą. – Mam cię! – Złapał ją w swoje pulchne ręce.

Patrząc dalej ujrzeliśmy rodzinę rudzielców. Rude dzieci i ich rodzice. Nawet kręcił się koło nich rudy kot.

-Krzywołap! – Do owego kota podbiegła dziewczyna na oko wyglądająca normalnie. Długie opalone nogi, podkreślone doskonale dobraną białą sukienką. Nie była anorektycznie chuda, ani też zbytnio zaokrąglona. Normalna.
Tylko oczy… porażały każdego swoją czekoladową głębią. Do tego wysoki kucyk, z którego wymknęło się kilka zakręconych loczków.
Dziewczyna wzięła kota na ręce i uśmiechnęła się do rodziny rudzielców.
-Hermiona? – Odezwała się najmłodsza latorośl tejże rodziny. – To ty?
-Cześć Gin! Też miło mi ciebie widzieć! – Pocałowała zaskoczoną dziewczynę w policzek. – Dzień dobry państwu. Cześć wam!
-Witaj kochanieńka. – Rzekła matka dzieci i także przytuliła dziewczynę.
-Cześć!

Do roześmianej grupki dziwnych osób wolnym krokiem szedł wyskoki chłopak o smoliście czarnych włosach i soczyście zielonych oczach.

-Harry! – Krzyknęła czekoladowo oka na widok przyjaciela.
-Hermiona? – Chłopak otworzył nie tylko oczy ze zdziwienia, ale też i usta. – Wow! Świetnie wyglądasz!
-Dzięki. – Zarumieniła się lekko.
- Cześć Ron! – Harry przywitał się z ostatnim członkiem Świętej Trójcy. – Dzień dobry.

Dochodziła godzina jedenasta, więc całe towarzystwo postanowiło udać się na peron numer 9 i ¾ skąd odchodził pociąg do Hogwartu, Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
Po kolei przechodzili przez bramkę dzielącą perony numer dziewięć i dziesięć  na połowę, by wkroczyć w magiczny świat czarów.
Dookoła rozbrzmiewało pohukiwanie sów i miauczenie kotów, od czasu do czasu słychać było rechotanie Teodory.

-Proszę, Proszę. – Do grupki ludzi podeszło sztywno wyglądające małżeństwo z równie sztywnym synem. – Artur Weasley z całą rodziną.
-Witaj Lucjuszu, Narcyzo. – Pan Weasley skłonił delikatnie głową kobiecie i odwrócił się do żony. – Molly, kochanie, muszę lecieć. Dzieciaki, bawcie się dobrze i nie rozrabiajcie. Pa!
- Pa tato!
-Do widzenia panu, panie Weasley!

-No kochanieńki, zbierajcie się. Zaraz pociąg ruszy.- Powiedziała matka rodziny.

-Potter, a gdzie zgubiliście Szlame? – Odezwał się syn Lucjusza, tak cicho, aby starsi tego nie słyszeli.
Na jego słowa całe towarzystwo wybierające się do szkoły mimowolnie odwróciło się do Hermiony, która stała nieco dalej, z boku.
Dziewczyna podniosła głowę zdziwiona tak nagłym i ogromnym zainteresowaniem i napotkała wzrok blondyna.
Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się.
Podała kota Ginny i powoli, z gracją modelki podeszła do niego.
Szturchnęła go palcem w pierś i powiedziała:
- Dla ciebie Pani Szlama. – Odwróciła się i zataczając kółka biodrami zniknęła w pociągu.



Marzec 1999.

- Nie rozumiemy się – McKrafft potarł dłonią czoło. – Nie rozumiesz.
Wkurzył mnie.
- Po co chcesz to wiedzieć? – Pytam.
- Żeby zrozumieć.
- Phi! – Odchylam się na tyle, na ile pozwalają mi kajdanki na rękach. – I tak nie zmieni to mojego położenia. – Milknę, mierząc go wzrokiem.
To, że wyjawię mu prawdę, nie zmniejszy mojej kary. Nie wymaże mojej winy. Nie będę przez to lepiej spał…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz