poniedziałek, 18 czerwca 2012

Spirala Nienawiści 10



Rozdział dziewiąty
[+18]


Rok 1999

Bal bożonarodzeniowy.
Miałem rację sugerując jej nałożenie atłasowej czerni. Prezentowała się idealnie…

Rok 1997

-Herm! Czekaj! – Ginny biegła za Hermioną przez pół korytarza. – Co ty dzisiaj taka markotna? Wieczorem bal! – Cieszyła się młodsza przyjaciółka.
-Bal, jak bal. – Powiedziała pani prefekt. – Wieczór jak każdy inny. Na prawdę  nie wiem, co wy w nim widzicie. To całe strojenie się i w ogóle.
-Strojenie się? Co ty ogóle gadasz? Może mi jeszcze powiesz, że nie idziesz?
Hermiona westchnęła.
-Idę. Muszę.
-Mówisz tak  jakby to były jakieś tortury.
Dziewczyna zrobiła markotną minę i nic więcej nie powiedziała.
W milczeniu zjadły obiad i udały się do swoich sypialni.

Wieczór nadszedł niespodziewanie szybko… za szybko.
-Bosz! Nie wytrzymam!
-Widziałaś maje kosmetyki? O tu leżały!
-Odczep się! Gdzie moja różdżka?
-Zaraz bal, no naprawdę…
-Nie zdążę się ubrać!
-Zapniesz mi sukienkę?
-Poczekaj, tylko…
Cała Dom Lwa słuchał wrzasków dziewczyn z szóstego i siódmego roku. Przygotowania szły pełną parą  i w całym zamku było słychać krzyki dziewcząt z różnych domów.
Każda chciała wyglądać dziś wyjątkowo.

Tylko jedna dziewczyna w całej szkole z westchnieniem otwierała zapakowane pudło.
Znajdowała się w nim sukienka na bal, która była przedwczesnym prezentem świątecznym od pewnego chłopaka.
-Mogłam się po nim spodziewać czegoś takiego. – Mruknęła  do siebie biorąc w dłonie czarny materiał.
Głęboki dekolt, odkryte plecy, cekiny po bokach.
Jednak kreacja miała w sobie to COŚ. Coś magicznego i upiornego zarazem.
-Oby mnie tylko nie zlinczowali za taki strój. – Powiedziała do siebie. Zabrała  sukienkę, wcześniej kupione buty i zamknęła się w łazience. Szczęściem jako jedna z GPN miała oddzielną sypialnie wraz z łazienką. 

Puk – puk!

Dochodził czas rozpoczęcia balu a Hermiony nie wdziać i nie słychać.
Może naprawdę się rozmyśliła?” Pomyślała Ginny stojąc w pełnym stroju pod jej drzwiami. „Jak zaraz nie wyjdzie, to się spóźni?”
-Hermiona! – Krzyknęła na odchodne i zaczęła schodzić w dół, gdzie czekał na nią Blaise.
-Wow, Gin. – Zlustrował całą jej sylwetkę owitą w ciemną zieleń. – Wyglądasz nieziemsko! – Ucałował ją w dłoń i wręczył małe pudełeczko skrywające zieloną różę.
-Muszę pasować do Ciebie. – Uśmiechnęła się promieniście i pozwoliła założyć ją sobie na rękę i ramie w ramie wmaszerowali do Wielkiej Sali.

Kilka pięter wyżej…
-No, gotowe. – Hermiona Granger przeglądała się w dużym lustrze wiszącym w jej garderobie. – I nawet nie jest tak źle. – Przejechała dłonią po delikatnie opuszczonych na plecy lokach, posłała swojemu odbiciu całusa i wyszła z sypialni.

Rok 1999

Wyglądała… Pięknie.
Ta jedwabna długa suknia… atłasowa czerń do niej pasowała.
Miałem rację kupując ją jej na święta.
I co? Ja zawsze wiem lepiej.

Rok 1997

-Granger, wyglądasz … extra. – Chłopak oglądał całą jej kreacje, dłużej zatrzymując wzrok na pięknie wyeksponowanym dekolcie.
-Malfoy, ty świntuchu. Gdzie się gapisz? – Trzepnęła go lekko w ramie.
Chłopak uśmiechnął się tylko i wręczył jej pudełeczko zawierające czarną różę na rękę.
-Piękna…
-Nie, to ty jesteś piękna. – Powoli i delikatnie założył jej kwiat na rękę, patrząc przy tym w jej oczy delikatnie podkreślone czarną kredką i muśnięte tuszem. Jej usta skrzące się błyszczykiem. Kuszące pocałunkiem.
W tym momencie zegar zaczął wybijać godzinę dwudziestą.
Bal się zaczął.

-Szybko!
-Nie w tych butach. 
-Kobiety! - Chłopak pokręcił jeszcze głową. 

Schodząc długimi i krętymi schodami Draco podał dziewczynie swoje ramię, jak prawdziwy dżentelmen. Przed wejściem zaczerpnęli głęboki oddech i weszli.
Byli lekko spóźnieni, co wywołało niemałe zaskoczenie na twarzach innych uczniów.
Oni… razem? Ale zaraz przyszło opamiętanie. Toż to jedna z par Prefektów Naczelnych! Oni musieli przyjść razem!
I to, co wydalało się być dziwne na początku, nie przeszkadzało już tak bardzo później.

Wielka Sala wyglądała bajecznie! Dookoła ustawiono w równych odstępach świeże świerki, ozdobione tylko migocącymi świecami i babkami w barwach poszczególnych Domów. Każdy Dom miał swoje drzewka.
Po bokach stały dwunastoosobowe stoliki, przy których siedziało po kilka osób. Tam gdzie zazwyczaj znajdował się stół nauczycieli było podium, na którym ustawił się jakiś zespół.
- To Fatalne Jędze? – Szepnęła Hermiona do swojego towarzysza.
-Nie. Nowa kapela, Złamana Sukienka*, Jędze mają kryzys osobowości.
-Och.

Kilka osób bujało się w rytm nieznanej nikomu melodii, po katach obściskiwały się jakieś pary.
-Może? – Draco sugestywnie wzruszył brwiami, wskazując na jedną z nich, ale Hermiona kategorycznie pokręciła głową.

W końcu znaleźli stolik, przy którym siedziało znane towarzystwo.
Znane dla Malfoya.
-Nie pójdę tam! – Pisnęła dziewczyna.
-Pójdziesz. – Draco złapał ją za rękę i pociągnął do stolika, przy którym ujrzał Zabiniego.
-Cześć wszystkim. – Powiedział, a Herm mruknęła nie słyszalne dla innych „Hej”.
Rudowłosa towarzyszka Diabła odwróciła się i zerknęła na partnerkę Dracona. Słyszała, jak  Pansy żaliła się współlokatorkom, że nie miała, z kim przyjść, bo Draconek ją wstawił.
Aż oniemiała, kiedy zobaczyła u jego boku Hermione i to w TAKIEJ SEKSOWNEJ sukience.
-Hermiona? – Zapytała jeszcze upewniając się czy wzrok jej nie płata figla.
-Ginny? – W tym samym czasie brunetka zauważyła przyjaciółkę.
-Co ty tu robisz? – Zapytały razem.

Hermiona nie miała już oporów, aby usiąść przy tym stoliku. Nachyliła głowę do Rudej i obie zawzięcie o czymś zaczęły dyskutować.
Natomiast Blaise spojrzał na Smoka z pytaniem w oczach, co Dracon zbył wzruszeniem ramion.

Bal trwał w najlepsze.
W takim tłumie osób nie możliwością było spotkać znajomą twarz. Aczkolwiek około dwudziestej drugiej godziny zdarzyła się przykra dla Hermiony sytuacja.
-Draconku! – Zapiszczała Pansy nad uchem wtulonego w partnerkę chłopaka.
-Odejdź Pansy, jestem zajęty. – Rzekł Draco nadal kołysząc w ramionach Hermione w powolnym rytmie melodii.
Jednak ślizgonka tak łatwo nie odpuściła. Pociągnęła za ramie dziewczynę i stanęła oko w oko z …
-Granger! – Wrzasnęła zdziwiona. – Co ty robisz z tą szlamą na balu?! I jeszcze jej dotykasz?! Jak możesz!
-Spadaj Parkinson , pókim dobry. – Chłopak zauważył jak w oczach Hermiony zaczynają połyskiwać łzy. – Chodź. Pójdziemy stąd. – Wziął dziewczynę pod rękę, minął zszokowaną Pansy i skierował się do wyjścia. Dla nich bal już się zakończył. Resztę  wieczoru spędzą w samotności…

Rok 1999

Gdyby nie Parkinson nadal świetnie byśmy się bawili i kto wie? Może ona nadal byłaby ze mną?

Rok 1997

-Granger, Malfoy! A wy, dokąd? – Nad głowami uczniów rozbrzmiał głos Mistrza Eliksirów.
-Hermiona źle się poczuła. – Odpowiedział chłopak.
Nauczyciel spojrzał na dziewczynę.
-Uważajcie na siebie. – Rzekł tylko i zniknął w tłumie.

Jednak to nie koniec niespodzianek.
Przy wejściu do Wielkiej Sali para natknęła się na Harryego i Rona.
Ten pierwszy spojrzał na nich niewiele rozumiejąc natomiast drugi zaczerwienił się po czubki włosów, co zawsze zwiastowało wybuch złości.
-Hermiono! Jak możesz się z nim prowadzać?!  I do tego wyglądasz jak…
-Nie kończ Weasley, lepiej nie kończ. – Wycedził przez zaciśnięte zęby Draco.
-Bo, co? – Burknął rudzielec.
-Bo ci przywalę.
-Ej spokój. – Zaszłą Harry.
-Nie wtrącaj się Potter.
-Ron idziemy. – Harry rzucił Hermionie spojrzenie typu „Musimy porozmawiać na osobności” i pociągnął przyjaciela w głąb Sali.
A Prefekci Naczelni zaczęli schodami schodzić coraz to niżej, kierując się do Lochów.
Dziewczynie trochę poprawił się humor, jednak nie do końca. Nadal huczało jej zdanie wypowiedziane przez Parkinson. „Co ty robisz z tą szlamą na balu?! I jeszcze jej dotykasz?! Jak możesz!”

-Choć. – Draco pociągnął ją za rękę, bo z lekka odpłynęła. – Musisz się zrelaksować.

I zaczęli się relaksować.

Będąc już w sypialni chłopaka, Hermiona zdjęła szpilki i usiadła na łóżku masując stopy. Była przy tym niezwykle skupiona, tak, że Draco, który nalewał do kieliszków alkohol zastygł w bezruchu obserwując jej poczynania.
-Jak ja nie lubię takich butów. – Mruknęła i podniosła głowę. – Co? – Zapytała zaskoczona. – Czemu mi się tak przyglądasz? Ubrudziłam się gdzieś? – Ręką poprawiła swobodnie opadający jej na oczy kosmyk włosów.
-Nie. – Odpowiedział on zachrypniętym głosem. – Jesteś idealna.
Podszedł i podał jej alkohol.
-Za tą chwilę. – Spojrzał  jej w oczy.
-Za tą chwilę. – Powtórzyła za nim.

Wypili.

Nieco później wypili jeszcze więcej, a po północ mieli opróżnione dwie butelki Ognistej.

-Hermiono… – Mruknął Draco ręką wodząc po jej odsłoniętych plecach.
-Mmm…
Przesunął rękę do przodu i włożył pod delikatny materiał, ścisną pierś, powodując jęk rozkoszy ze strony dziewczyny.
-Drrrrraco…
Drugą ręką rozpiął krótki zamek z tyłu.
Hermiona usiadła na nim i pozwoliła, aby zsunął jej suknie z ramion.
Chwilę potem materiał leżał już u stóp łóżka. Dziewczyna została w samych koronkowych majtkach.
-Och – wyrwał się mu na widok jej idealnych piersi. Chwycił je w obie dłonie i zaczął masować okrężnymi ruchami. W tym czasie dziewczyna zamknęła oczy. Ruszała się razem z nim.
-Drrrraco… – zamruczała. – Taaaak!
Jej  sutki pod jego dłońmi stwardniały. Jej ciało wymagało pieszczoty. A on miał zamiar ją jej dać.
Przewrócił ją na plecy, tak, że teraz on siedział na niej. Powoli zaczął rozpinać swoją koszule.
Jaj zgrabne ręce mu pomagały.
Jej przyspieszony oddech ponaglał.
Jej zamglony wzrok poganiał…
Taaak…
W końcu chłopak pozostał w samych bokserkach, a i to nie na długo.
Zaczął całować jej usta, szyje. Schodził coraz niżej. Badał każdy skrawek jej delikatnej i drżącej pod jego dotykiem skóry. Słuchał jej jęków i swojego szumu w głowie.
To euforia czy wypity alkohol?
Zaczął ssać jej piersi i przygryzać sutki. Zszedł na brzuch. Głaskał językiem delikatną jego rzeźbę. Jej pępek.
Doszedł do granicy.
Jej. Swojej. Ich wspólnej.
Podniósł wzrok i spojrzał w jej zamglone oczy.
Wyczytawszy z nich zgodę zwinnym ruchem pozbawił ją ostatniego okrycia.
Wrócił ustami do jej ust.
Czuł przyspieszone  bicie jej serca.
Jego także szalało.
Czuł swoją twardniejącą męskość.
Ona … chciał poczuć go w sobie…
Wpił się w jej usta, jednocześnie wchodząc do środka.
Dziewczyna wyprężyła się w łuk i opadła na poduszki nadal całowana przez chłopaka.
A on poruszał się w niej najpierw powoli, ale z każdą sekundą przyspieszał.
To napięcie.
Ta żądza.
Te podniecenie.
Wszystko naraz w nim krzyczało… i wybuchło.

Chwile później oboje opadli na poduszki wyczerpani, ale zadowoleni. Leżeli wsłuchując się w swoje oddechy.
-Było…
-Niesamowicie…
-Nieziemsko…

Tej nocy kochali się jeszcze dwa razy. Aż w końcu nad ranem kompletnie wyczerpani, ale szczęśliwi zasnęli.






**************************************************************************************



*Złamana Sukienka– nowa kapela w magicznym świecie , która powstała dzięki Otce! Dzięki Ci wielkie Kochana! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz