czwartek, 31 maja 2012

Wyznania Wampira: Epilog



Buahahahahahahaha buhahahahaha buhahahahaha …

 

Donośny śmiech zatrząsł fasadami naszego starego domu.

 

Siedzimy z Draconem w moim gabinecie i wspominamy nasze życie.

- A pamiętasz to? – Spogląda na mnie znacząco.

Zaczynam się śmiać. „To” było moim pierwszym samodzielnym wyjściem na ulicę. Pierwsza nocna eskapada. Dodam, że samotna.

-Tt- tak. – Zdołałam wykrztusić. To było zaraz po naszym zbliżeniu… – Podobno miałeś mnie pilnować? – Mowie z wyrzutem.

-Och… - Draco teatralnym gestem przyłożył sobie dłoń do czoła. – Na śmierć zapomniałem!

Zaśmiewamy się z tego dalej.

-Naprawdę nie wiem…

-Ale przecież nic się nie stało. – Przerywa mi.

Ale mogło. Wtedy czując głód mogłabym zabić. Nawet nie zwróciłabym uwagi na to, kogo zabijam. Po prostu bym to zrobiła.

Na szczęście Draco w porę mnie wyczuł…

U wampirów, eghm, po pewnych incydentach zostają pewne … ślady, że tak powiem…

Dzięki temu, Draco z powodzeniem mnie znalazł i w porę powstrzymał.

Nadetnie chce myśleć…

-Więc nie myśl. – Znowu to robi! Czyta mi w myślach. Jak ja tego nie lubię. W odwecie pokazuje mu język.

 

Patrzymy sobie w oczy.

Przez te lata nauczyliśmy się wspólnie funkcjonować, żyć po prostu.

Kiedy mi się oświadczył?

Bajka po prostu!

-Może byśmy to powtórzyli?

-Paryż? – Doskonale się uzupełniamy. On coś mówi, a ja kończę.

Kiwa głową na tak.

Właśnie w Paryżu mi się oświadczył.

Wjechaliśmy na Wieże Eiffla w nocy. Tylko my dwoje. Do dziś nie wiem jak zdołał namówić tego faceta, aby nas wpuścił na górę…

Byliśmy tylko my dwoje, gwiazdy na niebie i nasza miłość.

Powiało romantyzmem, prawda?

Ale Draco wbrew pozorom jest romantykiem.

Pierwszy ślub wzięliśmy w Clermont Fernand na południu Francji. W takim ogrodzie, gdzie wiosną jest kolorowo od milionów kwiatów.

-Ile to już było razy? – Zwracam się do niego. Zawsze był lepszy w rachunkach.

-Hmmm – udaje, że się zastanawia. – Gdzieś ze czterdzieści razy? Nie pamiętam po tylu latach.

Tak, gdzieś ze czterdzieści razy braliśmy ślub. Przez tyle lat bycie w jednym związku małżeńskim staje się monotonne.

A my, jako że co kilka lat musieliśmy się przeprowadzać, zmienialiśmy nie tylko domy, ale i personalia…

-Vegas, pamiętasz?

O tak. Taką tam burdę zrobiliśmy, że właściciel nas grzecznie „wyprosił”.

-O tak. Było bardzo grzecznie. Tak grzecznie, że mi nową koszule porwali.

-Ej, sam się o to prosiłeś.

-Pokonał bym ich jedna ręką, przecież wiesz…

-Wiem, wiem, mój ty obrońco. – Przesyłam mu całusa w powietrzu.

-A Nowy Jork? Pani Smith?

-O panie, Smith … Jakbym śmiała  zapomnieć. – Dziki sex na szczycie Statuy Wolności.

 

Milczymy kilka minut. Po czym Dracon idzie po „coś” do zjedzenia.

To tylko taki pretekst. On po prostu chce abym pobyła teraz sama.

Abym mogła pomyśleć.

Dostrzec to, co mam dzięki temu, że „żyję”.

Wyglądam przez okno. Ściemnia się.

Wzdycham.

Nigdy bym nie pomyślała, że spędzę nieśmiertelność w jego towarzystwie.

Najzabawniejsze jest to, że nigdy mi nie powiedział, co wtedy zaszło.

Patrząc wstecz na TĄ sytuację ciągle się zastanawiam, co by było, gdyby on mi nie pomógł.

 

Minęły dwa dni.

I nic.

NIC!

On mi nic nie mówi.

Co robić?

Siedzę i myślę.

„Tak nie można!” – Pod wieczór zacznę działać.

-Mmm Draco? – Jesteśmy już tak, „blisko”, że sobie pozwolę tak to rozegrać.

-Tak? – Rzuca nawet nie zerkając w moją stronę.

-Jak… Jak się tu znalazłam?

Tak. Odważyłam się w końcu to powiedzieć.

-Przyniosłem Cię.

I tyle. Koniec tematu. Wychodzi.

Cholera!

-Draco! – Dopadam go, gdy wraca. – Draco! Porozmawiaj ze mną!

-Po co? – Rzuca złośliwie. Wraca stary Malfoy!

-Draco… – Próbuje z innej strony. Zbliżam się do niego zalotnie kręcąc biodrami. – Mmmm – Dotykam jego blond włosów. Taak. Ten sposób na pewno zadziała. Uśmiecham się czarująco. Prowokuje go. To złe. On będzie zły. Ale muszę. MUSZĘ. Muszę wiedzieć.

-Mmm Miona… – Zadziałało! Złapał przynętę. Jego chłodne dłonie powoli wędrują pod moja koszulkę. – Och…

Narobiłam mu ochoty.

Tak.

Odsuwam się od niego.

-Najpierw obowiązki, potem przyjemności. – Mrużę oczy.

-Co? – Mówi zachrypniętym głosem.

-Chcę wiedzieć, co się stało. – Mówię twardo.

- Po co? Ta wiedza nie będzie ci do niczego potrzebna. – Odwraca się ode mnie. Znowu wychodzi.

-Draco! – Krzyczę za nim.

Na nic.

Nie powiedział mi.

 

 

Ech.

Wzdycham.

Nadal tego nie wiem.

Ale teraz … teraz to nie ma znaczenia.

Patrzę na niego jak wchodzi niosąc dwie filiżanki gęstej … chciałabym powiedzieć czekolady, ale nie, to KREW.

Uśmiecha się do mnie.

-Proszę. – Podaje mi moją porcję.

-Dziękuję.

 

I tak dzień po dniu.

Rok po roku.

Nieśmiertelność.

 

-Do, czego to doszło? – Rzucam pytanie w przestrzeń.

-Do tego. – Draco podchodzi do mnie i obejmuje ramieniem. – Do twoich wyznań. Wyznań wampira.

Zaczyna mnie całować.

Kocham go.

Kocham Cię.

 

 

 

6 komentarzy:

  1. Znalazłam to teraz i o boże, super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje :) milo mi :)

      Usuń
    2. Tylko czemu takie krótkie, weź idź jeszcze w tym kierunku. W kierunku wampirów :D Dokończ jakoś to xd

      Usuń
    3. milo mi :) może opisze to według Dracona, bo jest wiele niewiadomych spraw związanych z Dominkiem ;) dziękuje! zainspirowałaś mnie! ;))

      Usuń
  2. Zaskoczyłaś mnie, bo o dziwo, spodobało mi się! A mnie czasami ciężko zadowolić :D. Jeżeli chodzi o Dramione i jakieś takie nazwijmy to "odskocznie" to jestem nieugięta! Ale.. Warto było to przeczytać, dziękuję. :)

    Promise

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń