Rozdział siódmy
Rok 1999.
Już niedługo…
Już niedługo kochanie…
Rok 1997
Kiedy dwójka nastolatków się opamiętała, przez dłuższą
chwilę panowało milczenie.
Nic nie mówiąc, spoglądali sobie w oczy.
Wiedzieli.
Byli świadomi tego,
co robią, ale to było silniejsze od nich.
To zakazane uczucie.
Coś, co nie będzie się podobało nikomu.
Jednak oni, oni
postanowią walczyć. – Powiedziała Anielica
Ale czy wygrają? –
Wątpił Anioł.
-Draco… – Hermiona niepewnie spojrzała na chłopaka. A co
jeśli to kolejny z jego żartów? Tylko po to by ją upokorzyć?
Rok 1999
Kochałem ją.
JA JĄ NAPRAWDĘ KOCHAŁEM!!!
Jedyna kobieta w moim życiu. Jedyne moje szczęście…
Boże! Dlaczego to musiało ją spotkać?!
Upadam na kolana waląc zaciśniętymi dłońmi w podłogę.
Dlaczego?
Rok 1997
- Cicho. – Draco położył na jej ustach palec. – To nasz
czas. To nasza chwila i nasze życie. Jak chcesz je przeżyć? Według tego, co
ktoś ci nakaże? Czy po swojemu? Bo ja mam zamiar brać od życia to, co mi się
należy. Łamiąc przy tym wszystkie zasady. A ty?
-Ja…– Dziewczyna zbladła. – Ja się boję.
-Bez względu na wszystko nie zostawię cię. Nigdy.
Przysięgam.
Chłopak klęknął przed oszołomioną Hermioną.
-Ja… Ja cię po prostu kocham. I nic na to nie poradzę…
-Boże…
Dwanaście rzędów dalej.
-O! Cześć chłopaki. – Do stolika podeszła Ginny. – Nie ma z
wami Hermiony? Myślałam, że szliście tu razem.
-Bo tak.
-Miona poszła tam – Harry wskazał głową miejsce gdzie
powinna znajdować się para. – Pogadać z Malfoyem.
-Oo. Serio? – Aż usiadła.
W tym samym momencie zza regału wyszła sama dziewczyna.
Chłopak niewidocznie wyśliznął się z biblioteki.
-Hej Ginny.
-Czego chciał od ciebie Malfoy? – Od razu zapytał Ron.
-Cześć. Eee …
-Malfoy? Niczego ważnego. – Odpowiedziała patrząc gdzieś za
okno.
-A w ogóle to gdzie on jest? Nadal siedzi na regałem? Może
nas szpieguje? – Nadal drążył rudzielec.
-Ron! Uspokój się. – Siostra spojrzała na niego mrożąc oczy.
– Szukałam cię. Snape chce się z tobą widzieć.
-Snape? A niby, czego?
Ruda wzruszyła ramionami.
-Ale lepiej się pospiesz. Wiesz, że Nietoperz nie lubi
czekać.
-Racja. Lecę. I tak już skończyłam.
Zebrała swoje książki i pergaminy, wepchnęła do torby i
ruszyła ku wyjściu.
Ginny poszła za nią.
-To.. Co chciał od ciebie Malfoy?
-Ty też? – Westchnęła.
-Opowiadaj skarbie, opowiadaj.
Hermiona tylko się uśmiechnęła i zaczęła opowiadać swoją
historię zaczynając od momentu, w którym zrozumiała jak bardzo brakuje jej
blondyna.
Jak za nim tęskni, marzy i myśli.
Kiedy każdy sen to sen o NIM.
Każde wspomnienie powracało do niej jak bumerang.
Każde słowo, każdy gest!
Wszystko.
Kiedy oczami wyobraźni widywała go na korytarzach, stołówce
i klasach. Nawet w sypialni.
Jak początkowa tęsknota zamieniła się w głębokie pragnienie
by go ujrzeć, dotknąć i usłyszeć.
Jak pragnienie zmieniło się w obsesje.
A obsesja … w
miłość.
Skończyła mówić akurat, gdy doszły do lochów.
-No, no, no. Aż brak mi słów.
-Przesadzasz. – Hermiona się uśmiechnęła. – To idę. Widzimy
się później.
-Powodzenia.
Dziewczyna cicho zapukała do masywnych drzwi gabinetu
Mistrza Eliksirów.
-Wejść!
Powoli otworzyła drzwi i weszła do mrocznego pomieszczenia.
-Dzień dobry profesorze.
-Panna Granger. W końcu zaszczyciła mnie pani swoją
obecnością. Dzień dobry. Siadaj.
Wskazał jej krzesło stojące przy biurku. Sam usiadł
naprzeciwko.
-Wiesz dlaczego cię wezwałem?
-Nie, panie profesorze.
-Nie?
Snape wstał i zaczął chodzić po gabinecie.
-Wiesz, co się stanie, jeśli prawda wyjdzie na światło
dzienne? Wiesz, jakie to pociągnie za sobą konsekwencje? Pomyśleliście o tym?
Ja osobiście jestem jak najbardziej za, ale powinnaś wiedzieć Granger, że ta droga nie zaprowadzi was do niczego
dobrego. To tylko pociągnie za sobą kolejne nieszczęścia. Całą lawinę. Zawsze myślałem,
że jesteś rozsądną dziewczyną. Mądrą. Ba! Byłem pewny, że kto, jak kto ale ty
nie poddasz się czemuś tak głupiemu.
-Ale… panie profesorze, o co panu chodzi?
-O Malfoya!
-Och… – wyrwało się jej.
-Teraz wzdychasz, trzeba było o tym pomyśleć wcześniej.
-Pan wybaczy, ale to nasze życie i chcemy je przeżyć po
swojemu. – Wstała.
Profesor zatrzymał się i spojrzał w jej oczy.
-Życzę wam jak najlepiej, ale wiem, że to się nie uda. Nie w
tych czasach. Do widzenia.
Wyszła, zostawiając go samego.
-Głupie dzieciaki. Nawet nie wiedzą, co robią.
Rok 1999.
Snape…
On wiedział.
I do czego go do zaprowadziło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz