Rozdział jedenasty
Rok 1999
Czego oni mogli się dowiedzieć? Myślę intensywnie wpatrując
się w komisarza.
Chyba nie…
-Draco. Przyjacielu. – Znowu wyjeżdża mi z tej swojej gadki.
– Wiedziałeś,że w końcu dotrzemy do tych informacji.
Taa jasne, ale nie tak szybko. Przemyka mi przez głowę.
McKrafft wstaje i podchodzi do lustra. Chwilę się w nim
przegląda, po czym odwraca się do mnie i ze smutnym wzrokiem kontynuuję.
-Rozumiem, że to była dla ciebie straszna tragedia, ale nie
musiałeś sam wymierzać sprawiedliwości. Od tego są odpowiednie organy, a tak?
Nie mam nic, co mogłoby złagodzić twoją karę. Jesteś taki młody…
-W dupie to mam! – Brutalnie mu przerywam. – Co mi po
młodości skoro ich już nie ma? Skoro zginęli ci dla których żyłem? Esencja
mojego życia, mój tlen, moja krew? Po co mam żyć? By codziennie myśleć o tym
jakie cudowne mogłoby być nasze życie? Wyobrażać sobie jak dorastają nasze
dzieci? – Zaciskam ze złości pięści. On nic nie wie, nic nie czuje.
-Nie unoś się tak. Rozumiem cię.
-Gówno rozumiesz! – Szarpię łańcuchami.
-Potter mi…
-Potter? – Patrzę na niego ironicznie. – Miałem to zostawić
Potterowi? Albo może Weasley’owi?
Miałem to zostawiać IM? ONI nic nie zrobili!
Gniew buzuje we mnie, chce wybuchnąć.
Usiłuję wstać, ale kajdanki mi to uniemożliwiają, opadam na
krzesło. Patrzę na niego ze złością.
-Uspokój się. – Mówi mi.
Uspokój się?
Do cholery! Oni ją zostawili! Pozwolili umrzeć…
W przypływie wszechogarniającej mnie złości i nienawiści
wstaje zamaszyście z krzesła zrywając kajdany.
Mierzę w McKraffta oskarżycielsko palcem:
-Nic dla niej nie zrobiłeś. Ani Ty, ani Potter, Weasley ani
nikt inny. Zostawiliście ją, ich na pewną śmierć.
Do Sali wbiega policjant i przystawia mi paralizator do
szyi. Prąd rozchodzący się po ciele ochładza moje emocje.
Upadam na kolana.
Dłonie zaciśnięte w pięści uderzają o zimną posadzkę.
Zimną zupełnie jak moje serce w tej chwili.
Zamykam oczy.
Po pliczkach zaczynają mi płynąć łzy.
- Nic dla nich nie zrobiliście… - Szepczę w podłogę.
Odpływam.
Rok 1997
Po balu szybko nadeszły święta, które uczniowie ze względów bezpieczeństwa spędzali w szkole
otoczonej na ten okres większą ilością zaklęć. Było gwarno i tłoczno, jednak w
jakimś sensie rodzinnie. W wigilię wszyscy zasiedli do uroczystej kolacji,
odśpiewali kolędy i podzieliwszy się opłatkiem zabrali się do konsumowanie
przepysznych potraw.
Później przyszedł czas na prezenty. Każdy z uczniów dostał
od dyrekcji szkoły specjalny Medalion Życia. Zawieszony na szyi dawał on
informacje o danej osobie dyrektorowi. Gdyby jakiś uczeń uległby wypadkowi czy
został zabity, Dumbledore już by o tym wiedział i szybko mógł zlokalizować
ofiarę bądź jej ciało.
Jako że nad tym cudeńkiem pracował z dyrektorem także Snape,
jeden z uczniów oprócz samego Medalionu Życia dostał też duplikat Medalionu
pewnej dziewczyny.
-Tak na wszelki wypadek. – Odpowiedział na pytanie
profesora. – Na wszelki wypadek. I obym nie musiał go nigdy używać. – Dokończył
przyglądając się biżuterii leżącej na
jego dłoni.
Minęło kilka dni od świat i balu, a Hermiona promieniała na
każdym kroku.
Mimo śnieżyc, które raz po raz nawiedzały Hogwart z jej
twarzy nie schodził uśmiech, który przesyłała każdej napotkanej osobie.
-Hermiona – zagadną ją któregoś razu Ron. – Dobrze się
czujesz?
-Znakomicie! – Odparła mu uradowana i czmychnęła do
biblioteki w poszukiwaniu kolejnych interesujących książek.
Także Draco, co było zdumiewające tryskał dobrym humorem.
Oczywiście nie odmawiał sobie przyjemności ponaigrywania się z gryfonów czy
puchonów, jednakże częściej niż takie zabawy spędzał czas w Pokoju Życzeń albo
w bibliotece.
Nikogo zbytnio nie dziwił fakt, że dwójka prefektów spędza
sporo czasu w bibliotece. Wszak dla Hermiony to normalka, a o Draco chodziła plotka,
że musi się podciągnąć z kilku przedmiotów. Tak, więc kiedy ciekawość
największych plotkar w szkole została zaspokojona, dwójka nastolatków w spokoju
mogła sobie siedzieć w najdalszym zakątku strefy ciszy i spokoju, nie
prowokując nikogo swoim wyglądem czy zachowaniem.
Na korytarzach od czasu do czasu zawiało chłodem zwłaszcza w
styczniowe noce, kiedy to prefekci patrolowali korytarze do późnych godzin
wieczornych, a czasami i wczesnych porannych.
Tak było i tym razem, kiedy to czwórka prefektów naczelnych*
zebrała się pod Wielką Salą by podzielić się rewirami.
-Ostatnio ciągle patrolowałam szóste piętro. Tam się nigdy
nic nie dzieję. – Zaczęła Hanna Abbot. – Dajcie mi w końcu coś ciekawszego.
-Dostajesz takie rewiry, ponieważ McGonagall nie życzy sobie
żadnych ofiar. – Rzucił niedbale Antony Gospel.
-Tylko ciekawe, że ja i Granger zawsze mamy te najgorsze. –
Mruknął Malfoy. – Tobie jakoś też nigdy nic złego się nie przytrafiło, czego
nie można powiedzieć o Her Granger.
-A ty, co? Jej adwokat? – Krukonowi poczerwieniały policzki.
-Tylko stwierdzam fakty.
-Dajcie spokój. – Milcząca do tej pory Hermiona podniosła
głos. – Nic mi się wtedy na błoniach nie stało, więc nie ma, o czym mówić.
-Ale mogło. – Mruknął Draco.
-A, o co chodzi? Czemu my nic nie wiemy? – Zainteresowała
się Hanna.
-Nie ma, o czym mówić… – zaczęła Hermiona, ale Draco nie dał
jej skończyć.
-Nie ma?! Cztery
zmutowane człeko – chimery** to nic?
-Człeko – chimery? – Hanna zrobiła wielkie oczy. – Przecież
mutacje na tych stworzeniach zostały wstrzymane!
-Jak widać nie. – Spokojnie wyjaśnił Draco. – Niby
ministerstwo projekt wstrzymało, ale kilka okazów zostało uprowadzonych z
bunkrów. Nikt o tym nie wie, bo te ciołki z ministerstwa chcą wszystko
zatuszować. Taka klęska! – I teatralnie
pokręcił głową, jakby ubolewając nad tym, co się stało.
-To nie możliwe! –
Antony się zapowietrzył. – Ministerstwo dokłada wszelkich starań abyśmy byli
bezpieczni.
-Tak, tak, wierz w te bajki dalej. – Machnął ręką Draco. –
Ale ja nie będę na ten temat z tobą rozmawiać, nie mam czasu, a patrol sam się
nie zrobi. Idziesz Granger? – Rzucił w kierunku dziewczyny.
Ta tylko wzruszyła ramionami i udała się za nim najpierw na błonia,
potem do lochów i na niższe piętra szkoły.
-Kretyn. Idiota. – Mruczał, co trochę Antony wchodząc na
schody i kierując się do swojego „rewiru”, – Co on sobie myśli? Pieprzony arystokrata
za galeona.
I tak w tym guście nadawał przez cały swój patrol, a biednej
Hannie pozostało tylko tego słuchać.
*
Rok 1999
Odzyskałem świadomość.
Czym oni mnie na szprycowali? Amfa plus koka?
Nadal mam mroczki przed oczami.
Słyszę jej głos.
Jej śmiech.
Jej płacz.
Widzę jej twarz.
Jej oczy.
Jej usta.
Czuję jej zapach.
Jej smak.
Jej dotyk.
Dlaczego ciebie przy mnie nie ma?!
Dlaczego?!
Z łóżka ląduję na podłodze systematycznie uderzając w nią
pięściami.
Dlaczego ty?!
Dlaczego on?!
Dlaczego mnie?!
Tyle pytań. Czy kiedyś poznam na nie odpowiedzi?
Rok 1997
-Malfoy! Poczekaj na mnie! – Dziewczyna dogoniła go, kiedy
wychodził z zamku. – Nie musiałeś tak naskakiwać na tego Gospela. – Rzekła zrównawszy się z nim.
-Musiałem. – Chłopak złapał ją za rękę. – Niech się tak nie
szarogęsi, kretyn jeden. Gówno wie, a podskakuje. – Po czym przyspieszył kroku.
Hermiona tylko pokręciła głową.
Lubiła, kiedy Malfoy był taki jak teraz. Arogancki, zadziorny,
zdenerwowany. W takich momentach potrafił być niezwykle romantyczny. Oczywiście
tylko dla niej i tylko wtedy, gdy nikt ich nie widział.
Szybkim krokiem obeszli Zakazany Las i zbliżyli się do pogrążonej we śnie chatki Hagrida.
Minąwszy ją znaleźli się w ogródku Gajowego, ale nie to było
celem ich wędrówki. Idąc między dyniami słuchali cichego pohukiwania sów.
W końcu, przedzierając się przez gęste krzaki znaleźli się
na małej polance otoczonej ze wszystkich stron drzewami, co dawało im sporo prywatności.
Usiedli na jedynej ławce stojącej pod drzewem rosnącym na
środku i zapatrzyli się w nocne niebo. W tym zaułku nie odczuwało się minusowej
temperatury. Ba! Nawet nie czuło się tego, że to koniec stycznia!
Chłopak objął dziewczyna ramionami, a ona posłusznie wtuliła
się w niego.
Siedzieli tak w ciszy i spokoju, każde pogrążone we własnych
myślach.
Kto by pomyślał, że te dwie tak skrajne i różniące się osobowości
tak doskonale współgrają ze sobą? Pasują idealnie, jedno uzupełnia drugie, jak
owoc przekrojony za młodu, który odnalazł swoją połówkę po latach.
Rok 1999
Tak właśnie się czuliśmy.
Jak owoc przekrojony na pół, a następnie połączony z
powrotem w całość.***
Co było naszym klejem?
Miłość.
**********************************************************************
* czwórka prefektów – więcej w Spirala nienawiści 3 –
rozdział 2
** człeko – chimera – geny człowieka wszczepione w chimerę, co
powoduje zamianę w budowie, zamiast głowy lwa, jest głowa człowieka pokryta
gęstą lwią sierścią, a w tułowiu kozy, zamiast przednich racic są ręce
człowieka, co czyni ją jeszcze bardziej niebezpieczną. Projekt Ministerstwa
Magii, wstrzymany, bo człeko – chimera mimo pozytywnych testów nie przestała
czuć chęci zabijania. Projekt wymknął się z pod kontroli i został zamknięty.
Niestety kilka zmutowanych zwierząt zostało uprowadzone przez wiadomo, kogo :D
[ potwór wymyślony na potrzeby opowiadania]
*** Karola nie bij, nie bazuję na Twoich połówkach <3
Jak ja lubię go takiego aroganckiego <3 Bardzo mi się podobał ten rozdział. Szkoda, że tak długo musiałam na niego czekać, ale... opłacało się :) Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jedno: jak Harry i Ron się nie zorientowali?
UsuńSkąd wiesz że się nie zorientowali? :D <3
UsuńNo w końcu, masz szczęście, że dałaś taki długi rozdział. ALe i tak czekam na kontynuacje. Ten opis jak byli w szkole, boski, szkoda, że nie zagłębisz się w tym bardziej.
OdpowiedzUsuńCzekam na mordercę.
A to byłam jak Otka w swojej skromnej osobie.
UsuńMiło mi :) a morderca już wkrótce zawita w moje / nasze skromne progi :D
UsuńZastanówmy się?*myśli intensywnie* Nie będę cię biła. Przecież motyw dwóch połówek jest znany od x czasu i używany przez różne osoby i nie jest moim pomysłem.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania: Kim są ONI? Dlaczego Malfoy nagle zaczął mówić nie tylko o Hermionie ale w liczbie mnogiej? Czyżby panna G była w ciąży?
A Draco taki arogancki jest cudowny.
Tajemnica, ale bierz pod uwagę , że Malfoy przez większość czasu jest na prochach i czasami mu się może mieszać w głowie xD
UsuńBiedny Draco, aż mi go szkoda.
UsuńParę literówek było, ale większych błędów brak. Błagam, dodawaj rozdziały częściej, bo niedługo zapomnę, o co chodzi w opowiadaniu! ;)
OdpowiedzUsuńgdzie te literówki? zaraz poprawię :D wiesz jak się zna na pamięć to ciężko wyłapać błędy :D he he
UsuńOstatnio przeczytałam.. miałam taki piękny komentarz długi.. i wiesz co się stało? rozłączyło mi internet i się nie ukazał. dzisiaj tylko piszę z informacją, że bardzo mi się podobał rozdział, zastanawiam się nad tym, co się dokłądnie stało z Hermioną i mam nadzieję, że szybko się dowiem:) i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział:) i chyba Ty pytałaś czy mam spamownik? nie, nie mam. zostawiaj info pod notką, gdybyś mogła dalej mnie w taki sposób informować:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
[zagubiona-czarownica.blog.onet.pl]
Kocham Twój translator! : D
OdpowiedzUsuńświetnie tłumaczy na inne języki : )
Dobra, jakoś nie wchodziłam na gg, więc mój komentarz jest bardzo spóźniony. Ale nie bij.
OdpowiedzUsuńMiałam łzy w oczach, kiedy Draco wydzierał się na tego oficera/komisarza. A potem w tej celi sam ze swoimi myślami bij się.
To, co się dzieje pomiędzy tą dwójką w Hogwarcie jest piękne. Miłość, którą muszą ukrywać, a jednocześnie przynosi ona im tyle szczęścia.
Zastanawiam się kiedy pojawi się kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń"Spirali nienawiści" Od ponad miesiąca nie dodałaś
rozdziału, i jestem na ciebie zła,bo przerwałaś w takim
interesującym momencie!
Eh, no dobra tak szczerze to kocham to opowiadanie:D
Mam nadzieję,że wkrótce dodasz nową notkę,
albo napisz chociaż kiedy planujesz coś dodać.
Pozdrawiam.
jeeeeeeeeeeest
OdpowiedzUsuńnadrobiłam :)
jestem z tego dumna jak nic !!!!
coraz bardzniej nurtuje mnie pytanie co się takiego stało że Dracon trafił do więzienia
wiem że to ma związek z Mionką ale jednak pytanie nadal zostaje
dawaj szybko newsa