czwartek, 31 maja 2012

Wyznania Wampira: Część Dziewiąta


Jest inaczej niż zazwyczaj.

Ale też JA jestem inna.

 

Jego chłodna dłoń wsunęła się pod moją koszulkę i odnalazła nabrzmiałą pierś. Ścisnął ją powodując wydobycie się z mojego gardła delikatnego jęku. Nie przerywając pocałunku pieści moje piersi. Tak delikatnie, jakby się obawiał, że je uszkodzi.

Niesamowite uczucie. Ten dreszcz raz po raz wstrząsający moim ciałem. Ta energia miedzy naszymi ciałami.

I pocałunki, gdzie nasze języki walczą o terytorium w ustach.

Odchylam głowę do tyłu, a Dracon zaczyna całować moją szyję.

Moje dłonie nadal badają strukturę jego ciała, jego mięśni…

Ma ciało jak Młody Bóg!

Och! Moje jęki słychać w całym pokoju.

Puszcza moje piersi, ręce kładzie po bokach i unosi się nade mną.

W jego oczach widać płonący ogień pożądania.

Moje spojrzenie wyraża to samo.

Pragniemy siebie, swojego dotyku, tej bliskości…

-Hermiono… – Jego zmysłowy szept dociera do mnie z opóźnieniem.

Nie odpowiadam.

Zaczynam rozpinać guziki jego czarnej koszuli.

Załapał grę. Tylko on nie należy do cierpliwych … ludzi…

Złapał moją koszulkę u góry i pociągnął.

Pod wpływem jego siły, materiał rozerwał się jak kartka z papieru.

To jest siła!

-Mmm … – mruczę.

Smok spogląda na mnie z podziwem. Pochyla się  i zaczyna całować moje piersi, od czasu do czasu delikatnie gryząc sterczące sutki.

Moje jęki wypełniają pokój.

Jego prawa ręka rozchyla mi nogi.

Czuje gorący żar palący mnie od środka.

Chce go, pragnę!

Czuje jego smukłe palce w środku.

Moje ciało wygina się w łuk.

Palące podniecenie rozlewa się po moim ciele.

-Tak! – Krzyczę.

Znów całuje moje usta.

Nie mam już bielizny, on także.

Jego wzrok… przeszywa mnie na wylot.

Pragnienie …

-Hermiono…

Pożądanie…

-Draco… Och!

Głód…

Moje ciało przyjęło Go z kolorowymi fajerwerkami!

Najpierw porusza się powoli, delikatnie wsuwając się i wysuwając. Jednak stopniowo zwiększa prędkość.

Tak bardzo tego pragnę!

Wspólne jęki potęgują stale rosnące podniecenie.

Czuję Go w sobie. Żar jego ciała rozlewa się we mnie.

-Draco! – Krzyczę, gdy pod zamkniętymi powiekami widzę całe konstelacje gwiazd.

Wznoszę się na wyżyny nieśmiertelności, jakbym właśnie posmakowała ambrozji.

Ale to… to, co teraz czuję przewyższa nawet Pokarm Bogów.

Mała Śmierć, jak zwykli nazywać to Francuzi. Rzecz najbliższa niebu, która dostępna jest człowiekowi na ziemi.

Dracon doszedł chwilę po mnie.

Wspólnie opadamy na poduszki wycieńczeni.

-Było… wspaniale. – Odwraca się na bok i patrzy na mnie z uśmiechem.

-Wspaniale. – Powtarzam.

Nasze nagie ciała splecione ze sobą.

W oczach nadal niezaspokojony głód…

-Zmęczona?

-Ani trochę.

Gdyby mógł to wstrzymałby oddech.

-Jeśli zaczniemy znowu nie będę w stanie przestać.

-Ja też nie. – Zachichotałam cicho.

Znów zaczął błądzić po moich piersiach.

Zdecydowanie mniej delikatnie.

-Mmm … – Podoba mi się ta drapieżność w jego ruchach.

-Ach!

 

 

 

 

Zmęczenie ulotniło się z nas, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki…

Nic w tym dziwnego. Oboje byliśmy po porządnym posiłku.

 

Opieram brodę na rękach i patrzę za okno.

Wzdycham.

Tamtego dnia kochaliśmy się jeszcze siedem razy.

Zwykły śmiertelnik nie wytrzymał by takiego tępa.

Ale my… My daliśmy radę.

Uśmiecham się.

Nadal dajemy radę…

 

Zerkam na to, co dziś napisałam.

Zostało mi jeszcze…

-Ty znowu zatopiona w tych wspomnieniach? – Czują na karku pocałunek Dracona. Zawsze mnie tak wita. – Co to… – Zerkam na jego minę, gdy przeczytał fragment o naszym Hmmm współżyciu? – Wiesz… zawsze możemy poprawić tamten rekord. – Całuje mnie u usta.

-Mmmm… Wiesz jak mnie zmotywować. – Przerywam. Znowu.

Idziemy do sypialni, by poprawić nasze wyniki.

Za chwilę  cały dom będzie wypełniony naszą miłością…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz