Wyznania Wampira: Część Dziewiąta
Jest inaczej niż
zazwyczaj.
Ale też JA jestem
inna.
Jego chłodna dłoń
wsunęła się pod moją koszulkę i odnalazła nabrzmiałą pierś. Ścisnął ją
powodując wydobycie się z mojego gardła delikatnego jęku. Nie przerywając
pocałunku pieści moje piersi. Tak delikatnie, jakby się obawiał, że je
uszkodzi.
Niesamowite
uczucie. Ten dreszcz raz po raz wstrząsający moim ciałem. Ta energia miedzy
naszymi ciałami.
I pocałunki, gdzie
nasze języki walczą o terytorium w ustach.
Odchylam głowę do
tyłu, a Dracon zaczyna całować moją szyję.
Moje dłonie nadal
badają strukturę jego ciała, jego mięśni…
Ma ciało jak Młody
Bóg!
Och! Moje jęki
słychać w całym pokoju.
Puszcza moje piersi,
ręce kładzie po bokach i unosi się nade mną.
W jego oczach
widać płonący ogień pożądania.
Moje spojrzenie
wyraża to samo.
Pragniemy siebie,
swojego dotyku, tej bliskości…
-Hermiono… – Jego
zmysłowy szept dociera do mnie z opóźnieniem.
Nie odpowiadam.
Zaczynam rozpinać
guziki jego czarnej koszuli.
Załapał grę. Tylko
on nie należy do cierpliwych … ludzi…
Złapał moją koszulkę
u góry i pociągnął.
Pod wpływem jego siły,
materiał rozerwał się jak kartka z papieru.
To jest siła!
-Mmm … – mruczę.
Smok spogląda na
mnie z podziwem. Pochyla się i zaczyna
całować moje piersi, od czasu do czasu delikatnie gryząc sterczące sutki.
Moje jęki
wypełniają pokój.
Jego prawa ręka
rozchyla mi nogi.
Czuje gorący żar
palący mnie od środka.
Chce go, pragnę!
Czuje jego smukłe
palce w środku.
Moje ciało wygina
się w łuk.
Palące podniecenie
rozlewa się po moim ciele.
-Tak! – Krzyczę.
Znów całuje moje
usta.
Nie mam już bielizny,
on także.
Jego wzrok…
przeszywa mnie na wylot.
Pragnienie …
-Hermiono…
Pożądanie…
-Draco… Och!
Głód…
Moje ciało
przyjęło Go z kolorowymi fajerwerkami!
Najpierw porusza
się powoli, delikatnie wsuwając się i wysuwając. Jednak stopniowo zwiększa
prędkość.
Tak bardzo tego
pragnę!
Wspólne jęki
potęgują stale rosnące podniecenie.
Czuję Go w sobie. Żar
jego ciała rozlewa się we mnie.
-Draco! – Krzyczę,
gdy pod zamkniętymi powiekami widzę całe konstelacje gwiazd.
Wznoszę się na
wyżyny nieśmiertelności, jakbym właśnie posmakowała ambrozji.
Ale to… to, co
teraz czuję przewyższa nawet Pokarm Bogów.
Mała Śmierć, jak
zwykli nazywać to Francuzi. Rzecz najbliższa niebu, która dostępna jest
człowiekowi na ziemi.
Dracon doszedł
chwilę po mnie.
Wspólnie opadamy
na poduszki wycieńczeni.
-Było… wspaniale.
– Odwraca się na bok i patrzy na mnie z uśmiechem.
-Wspaniale. –
Powtarzam.
Nasze nagie ciała
splecione ze sobą.
W oczach nadal
niezaspokojony głód…
-Zmęczona?
-Ani trochę.
Gdyby mógł to wstrzymałby
oddech.
-Jeśli zaczniemy
znowu nie będę w stanie przestać.
-Ja też nie. –
Zachichotałam cicho.
Znów zaczął
błądzić po moich piersiach.
Zdecydowanie mniej
delikatnie.
-Mmm … – Podoba mi
się ta drapieżność w jego ruchach.
-Ach!
Zmęczenie ulotniło się z nas, jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki…
Nic w tym dziwnego. Oboje byliśmy po
porządnym posiłku.
Opieram brodę na rękach i patrzę za okno.
Wzdycham.
Tamtego dnia kochaliśmy się jeszcze siedem
razy.
Zwykły śmiertelnik nie wytrzymał by takiego
tępa.
Ale my… My daliśmy radę.
Uśmiecham się.
Nadal dajemy radę…
Zerkam na to, co dziś napisałam.
Zostało mi jeszcze…
-Ty znowu zatopiona w tych wspomnieniach? –
Czują na karku pocałunek Dracona. Zawsze mnie tak wita. – Co to… – Zerkam na
jego minę, gdy przeczytał fragment o naszym Hmmm współżyciu? – Wiesz… zawsze
możemy poprawić tamten rekord. – Całuje mnie u usta.
-Mmmm… Wiesz jak mnie zmotywować. –
Przerywam. Znowu.
Idziemy do sypialni, by poprawić nasze
wyniki.
Za chwilę
cały dom będzie wypełniony naszą miłością…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz