Wyznania Wampira: Część Czwarta
Dziwi Was to,że mam męża?
Osobę, istotę, której na mnie zależy?
Która mnie kocha? Wielbi, szanuje?
Która pomaga mi, która POMOGŁA mi w pewnym
okresie mojego życia?
Która ufa mi bezgranicznie, a której ja
śmiało oddam swoje „życie”?
Zabawni jesteście!
Myślicie, że ktoś taki jak JA nie zasługuje
na szczęście i miłość? Na odrobinę czułości?
Mylicie się!
Każdy zasługuje na szczęście. Na miłość
także.
Ja też.
A już zwłaszcza ja.
Ktoś tak bardzo doświadczony przez los,
przez życie.
Ech, wzdycham…
Nie przedłużam… słuchajcie dalej…
Stanęłam z NIM oko
w oko.
Gorzej już być nie
mogło…
Serce zaczęło mi
szybciej bić. Ze strachu? Tak. To był strach.
Panicznie się go
bałam.
-Wybierasz się
gdzieś? – Zapytał aksamitnym głosem mój koszmar.
-Tak. Do łazienki.
– Pisnęłam zadziwiająco wyraźnie.
Zszedł mi z drogi
i gestem ręki wskazał drzwi do owego pomieszczenia.
Weszłam tam,
zamykając za sobą drzwi na haczyk. Nawet porządnego zamka tu nie było!
Stanęłam przed
popękanym lustrem, ręką dotykając swojej misternie ułożonej fryzury. Teraz moje
włosy jakby oklapły i mimo tony lakieru, straciły swoją sprężystość i blask.
Westchnęłam.
Spojrzałam na
swoje odbicie. Kogo ujrzałam?
Wystraszoną
nastolatkę.
Tak. Bałam się jak
Diabeł Święconej Wody.
Rozejrzałam się po
tej tak zwanej łazience. Choć użycie terminu „łazienka” jest mocno naciągane.
To pomieszczenie miało brudne ściany, popękane w wielu miejscach. Połamane i
szczątkowe meble. Oderwana umywalka trzymała się tylko na strzępach silikonu, a
jakieś brudne szmaty leżały na podłodze.
W rogach i przy podłodze rozprzestrzeniał się grzyb i różne inne zarazki.
Nie pomijając smrodu,
oczywiście.
Fuj!
Naprzeciwko drzwi
znajdowało się okno – wybite oczywiście.
No nic. Wychyliłam
się z niego.
-Cholera. Drugie
piętro. – Mruknęłam cicho spoglądając w dół na chodnik, w tym momencie akurat
pusty. – Mogę sobie coś złamać…
Ale… lepiej zostać
w tym koszmarze, czy zaryzykować i spróbować uciec?
To żaden wybór.
Zdjęłam szpilki i
przesadziłam jedną nogę przez parapet. Muszę uważać na rozbite szkło, którego
było tu pełno.
Usiadłam na nim w momencie,
kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Co ty tam tak
długo robisz? – Jego głos przestał być tak miły. Stał się oschły, wyprany z
uczuć, zimny.
Nie
odpowiedziałam.
Jeszcze się
wąchałam. Skoczyć czy nie?
W chwili, kiedy
wychyliłam się do przodu, poczułam silne szarpniecie do tylu.
Cholera!
Przystojniak wyważył drzwi i złapał mnie w ostatniej chwili.
Jeszcze ze dwie
sekundy i byłabym na dole!
-Czy ty usiłujesz
uciec? – Spojrzał na mnie, a ja ze strachem stwierdziłam, że jego oczy
przybrały barwę szkarłatu.
Gdzie się podział
ten cholerny błękit do kurwy nędzy?!
-Ja… – Nie
zdołałam nic wykrztusić.
Złapał mnie za
ramie i siłą zaciągnął do pokoju. Brutalnie popchnął na lóżko, uśmiechnął się i
zaczął rozpinać koszule.
- Zaraz się
przekonasz jak każemy nieposłusznych.
Patrzyłam ze
strachem na jego poczynania.
Gdy pozbył się koszuli,
mimo niekomfortowej sytuacji, w jakiej się znajdowałam, nie mogłam nie powiedzieć,
że był cholernie dobrze napakowany i umięśniony.
Ponadto płaski
brzuch pokrywał tatuaż przedstawiający dwa walczące ze sobą smoki.
A jego skóra była
niezwykle blada, wręcz chorobliwie blada i jakaś taka… błyszcząca? Nie, ona
skrzyła się jakby posypana brokatem, drobnymi kryształkami, które odbijały
światło.
On, zbliżył się do
mnie półnagi, niczym młody Bóg Seksu.
Leżałam na łóżku
jak spetryfikowana, nie mogłam się ruszyć. Nic powiedzieć. Ledwo oddychałam.
Kiedy był już
prawie nade mną uśmiechnął się ukazując swoje idealne zęby. Tyle, że teraz u
góry zauważyłam ostro zakończone kły.
Głośno wciągnęłam
powietrze do płuc.
-Boże. – Szepnęłam
nieświadomie. W jego oczach dostrzegłam głód.
-Bóg ci nie
pomoże.
Krzyknęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz