Wyznania Wampira: Część druga
-Mionka! – Tuż nad
uchem słyszę krzyk Melani. – Tylko się nie oglądaj, ale ten blondyn przy barze
cały czas się na ciebie gapi! – Gestykulowała z wypiekami na twarzy.
Nie mogłam się
powstrzymać – obejrzałam się za siebie.
A tam, oparty o
jeden z filarów przy barze, stał mega przystojniak. Tak, moi drodzy. Blondyn z
zawadiacką grzywką opadającą mu na blade czoło i przesłaniającą błękitne oczy.
W pierwszej chwili pomyślałam, iż to Malfoy! Zaraz jednak odrzuciłam od siebie
te myśli. Szanowny Pan Arystokrata nie postawiłby nogi w mugolskim klubie,
nawet tak dobrym jak ten. Ba! On nigdy by na mnie nie spojrzał, tak jak ten
chłopak. To było tylko minimalne podobieństwo. Przecież na świecie jest masa ludzi wyglądających tak
jak on. Chyba zaczynam popadać w jakąś paranoje. Mmm, co nie zmienia faktu, że
Pan Fretka jest niezwykle pociągający. A skoro nie mogę mieć oryginału,
zadowolę się kopią.
Uśmiecham się
zalotnie, oblizuje usta językiem i tanecznym krokiem do niego podchodzę.
- Witaj piękna. –
Powiedział patrząc na mnie wygłodniałym wzrokiem. Zlustrował całą moją
sylwetkę, gdy doszedł do twarzy zapytał: - Czy my się czasem nie znamy?
-Zależy, co przez
to rozumiesz. – Odwróciłam się tyłem do baru i oparłam na nim swoje łokcie. W
tej pozycji moje piersi wydawały się jeszcze większe. Delikatnie przygryzłam
dolną wargę.
Widać było, że ma
na mnie ochotę. Jego wzrok spoczął na moim dekolcie.
Barman podał mi
mojego drinka.
Upiłam łyk, ale tak,
aby kilka kropel spadło miedzy piersi.
Chłodny alkohol w
połączeniu z rozgrzaną skórą spowodował na moim ciele delikatną gęsią skórkę.
Brr!
-Zimno ci? – Jego
wzrok pociemniał. Teraz w niczym nie przypominał mi błękitu oceanu. Raczej
niebo przed burzą. Tak, przed burzą.
Podniósł rękę i
delikatnie dotknął mojego policzka powodując powstanie na moim ciele kolejnej
fali dreszczy, tym razem podniecenia.
Jego dłoń była zimna
niczym stal, lecz wzrok stał się nagle gorący.
Moje tętno przyspieszyło.
On, uśmiechnął
się.
Przejechał palcem
wskazującym po mojej szyi. Zbliżył usta do mojej twarzy, rękę położył na tali.
-Chodźmy do mnie.
– Zamruczał mi do ucha.
Posłuchałam go.
Posłuchałam. Nie wiem, czemu, ale to
zrobiłam. Czy rzucił na mnie jakiś urok? Nie wiem. Zaufałam mu. Zaufałam, choć
nie powinnam. Teraz to widzę. Ale teraz jest już na to za późno. Czasu nie
cofnę.
Ale czy chce?
Sama nie wiem.
Biorę do reki lusterko i przyglądam się
swemu odbiciu.
Piękne loki kaskadami opadające na smukłe
ramiona. Długa szyja i zero zmarszczek. Zmysłowe usta, zgrabny nosek. Twarz
idealna!
I oczy. Kiedyś o barwie czekolady, dziś
szkarłatne.
Ten jeden wieczór 112 lat temu zmienił cale
moje życie.
Wywrócił je do góry nogami, jak zwykli
mawiać mugole.
Znów spoglądam w głęboką czerwień moich
tęczówek.
Jestem głodna. Czas zapolować.
I chyba zapomniałam Wam powiedzieć…
Jestem wampirem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz