czwartek, 31 maja 2012

Wyznania Wampira: Część druga


-Mionka! – Tuż nad uchem słyszę krzyk Melani. – Tylko się nie oglądaj, ale ten blondyn przy barze cały czas się na ciebie gapi! – Gestykulowała z wypiekami na twarzy.

Nie mogłam się powstrzymać – obejrzałam się za siebie.

A tam, oparty o jeden z filarów przy barze, stał mega przystojniak. Tak, moi drodzy. Blondyn z zawadiacką grzywką opadającą mu na blade czoło i przesłaniającą błękitne oczy. W pierwszej chwili pomyślałam, iż to Malfoy! Zaraz jednak odrzuciłam od siebie te myśli. Szanowny Pan Arystokrata nie postawiłby nogi w mugolskim klubie, nawet tak dobrym jak ten. Ba! On nigdy by na mnie nie spojrzał, tak jak ten chłopak. To było tylko minimalne podobieństwo. Przecież  na świecie jest masa ludzi wyglądających tak jak on. Chyba zaczynam popadać w jakąś paranoje. Mmm, co nie zmienia faktu, że Pan Fretka jest niezwykle pociągający. A skoro nie mogę mieć oryginału, zadowolę się kopią.

Uśmiecham się zalotnie, oblizuje usta językiem i tanecznym krokiem do niego podchodzę.

- Witaj piękna. – Powiedział patrząc na mnie wygłodniałym wzrokiem. Zlustrował całą moją sylwetkę, gdy doszedł do twarzy zapytał: - Czy my się czasem nie znamy?

-Zależy, co przez to rozumiesz. – Odwróciłam się tyłem do baru i oparłam na nim swoje łokcie. W tej pozycji moje piersi wydawały się jeszcze większe. Delikatnie przygryzłam dolną wargę.

Widać było, że ma na mnie ochotę. Jego wzrok spoczął na moim dekolcie.

Barman podał mi mojego drinka.

Upiłam łyk, ale tak, aby kilka kropel spadło miedzy piersi.

Chłodny alkohol w połączeniu z rozgrzaną skórą spowodował na moim ciele delikatną gęsią skórkę. Brr!

-Zimno ci? – Jego wzrok pociemniał. Teraz w niczym nie przypominał mi błękitu oceanu. Raczej niebo przed burzą. Tak, przed burzą.

Podniósł rękę i delikatnie dotknął mojego policzka powodując powstanie na moim ciele kolejnej fali dreszczy, tym razem podniecenia.

Jego dłoń była zimna niczym stal, lecz wzrok stał się nagle gorący.

Moje tętno przyspieszyło.

On, uśmiechnął się.

Przejechał palcem wskazującym po mojej szyi. Zbliżył usta do mojej twarzy, rękę położył na tali.

-Chodźmy do mnie. – Zamruczał mi do ucha.

Posłuchałam go.

 

Posłuchałam. Nie wiem, czemu, ale to zrobiłam. Czy rzucił na mnie jakiś urok? Nie wiem. Zaufałam mu. Zaufałam, choć nie powinnam. Teraz to widzę. Ale teraz jest już na to za późno. Czasu nie cofnę.

Ale czy chce?

Sama nie wiem.

Biorę do reki lusterko i przyglądam się swemu odbiciu.

Piękne loki kaskadami opadające na smukłe ramiona. Długa szyja i zero zmarszczek. Zmysłowe usta, zgrabny nosek. Twarz idealna!

I oczy. Kiedyś o barwie czekolady, dziś szkarłatne.

Ten jeden wieczór 112 lat temu zmienił cale moje życie.

Wywrócił je do góry nogami, jak zwykli mawiać mugole.

Znów spoglądam w głęboką czerwień moich tęczówek.

Jestem głodna. Czas zapolować.

I chyba zapomniałam Wam powiedzieć…

Jestem wampirem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz