czwartek, 31 maja 2012

Wyznania Wampira: Część Siódma


Zadrżałam.

Dał mi do wypicia krew!

KREW!!!

Masakra!

Co on myśli, że jak jestem jakimś potworem to będę piła krew? I co jeszcze? Może zacznę polować na ludzi?

Śmiech na Sali – by się chciało powiedzieć!

 

 

-Nie wypije tego. – Powiedziałam na głos i odstawiłam szklankę na stolik.

-Musisz. Inaczej umrzesz,

-Ja już umarłam! Zapomniałeś?!

No, nie. To już szczyt szczytów! Co on mi tu chce wmówić?

No, co?

I do tego się uśmiecha, tak jak kiedyś z tą ironią, tylko jemu pasującą…

- Nie. To dopiero początek… umarłaś i urodziłaś się powtórnie… Ale umieranie z powodu braku pożywienia, w tym wypadku krwi, jest znacznie gorsze, i bolesne – dodaje jakby po namyśle. – Najpierw czujesz tępy ból głowy, tak jak teraz. Potem igły rozsadzają ci czaszkę od środka. Twoje kości kruszą się i łamią. Skora powoli odpada od ciała… Gnijesz, ale nadal czujesz, masz świadomość swojego końca. Poszczególne części ciała odpadają, a ty nic na to nie możesz poradzić… Nie ma już ratunku. Gnijesz czekając na śmierć, która nie chce nadejść. A ból staje się coraz silniejszy. Pragniesz wyzwolenia, ale nie jest ci ono dane. Chcesz się zabić, ale nie masz wystarczająco dużo siły by tego dokonać. Jesteś…

- Dosyć! Wystarczy! – Zrozumiałam, aż nadto, co chciał mi przekazać. Ta wizja… była ze sto razy gorsza od wypicia jednej, maleńkiej szklanki krwi… Brr!

Powoli, drżącą ręką sięgnęłam po nią. Podniosłam do ust i upiłam maleńki łyczek.

 

 

Byłam pewna, że mi nie posmakuje, że mnie ze mdli czy coś.

Nikt nawet sobie nie może wyobrazić jak wielkie było moje zdziwienie, gdy odkryłam, jaka jest smaczna. Poważnie!

Przywodziła mi na myśl mój ulubiony posiłek, jakim zawsze była zupa pomidorowa. Wiecie, taka z makaronem i bez mięsa. Nigdy nie lubiłam mięs w zupie.

Ech! Od tamtego momentu to się diametralnie zmieniło…

Pijąc dalej wyobrażałam sobie, że czuje pomidory. Świeżutkie, zerwane prosto z krzaka…

Pyszne…

 

 

Wypiłam całą szklankę i pustą odstawiłam na stolik. Oblizałam usta.

-Widać, że smakowało. – Blondyn uśmiechnął się do mnie.

Poczułam się głupio.

Siedzę w łóżku, w samej koszulce (w dodatku chyba jest to koszulka Dracona) i obok samego zainteresowanego.

Szok!

No i najważniejsze jest chyba to, że przed chwilą wypiłam CAŁĄ szklankę KRWI!

Niewiarygodne.

 

Moją głowę zaprzątało setki myśli, tysiące pytań i miliony niewiadomych.

Nie wiedziałam, od czego mam zacząć.

Skoro zaspokoiłam swój głód, śmiało mogłam dowiedzieć się więcej…

-Jak długo tu jestem? – To chyba jest najważniejsza sprawa.

- Prawie tydzień.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz