Rozdział
trzydziesty trzeci: Brak jakiejkolwiek informacji, czy może prowadzić do
szaleństwa?
**********************
Wielkimi
krokami zbliżał się weekend. Panna Granger nie miała pojęcia, co organizują jej
przyjaciele ani kto jest zaproszony.
Na każdą
wzmiankę o sobocie dziewczyny odpowiadały tak:
- Będzie
super…
-… o nic
się nie martw…
-…
wszystko załatwione…
-…
spokojna głowa..
-… bez
problemów…
Nawet
listy gości nie widziała, bo zdaniem Ginny …
-To ma być
niespodzianka!
- Kiedy ja
nie lubię niespodzianek. - Mruczała wtedy Hermiona.
Na nic się
zdały prośby, błagania czy szantaże.
Choć przy
tych ostatnich Ron jakby się trochę załamał.
- Daj
spokój, znasz ją. - Pocieszał go Harry. - Przejdzie jej i zapomni, co mówiła.
-Obyś miał
racje. - Mamrotał rudzielec – To
ostatnia klasa, nie mogę jej zawalić.
-Ani ja
przyjacielu, ani ja.
Więc można
by śmiało powiedzieć, że organizatorka nie wiedziała nic oprócz tego, że to
będzie w sobotę o godzinie dwudziestej u niej.
Tylko
tyle, nic więcej.
*
W czwartek
przed porannymi eliksirami stojąc w ogonku do klasy Hermiona usłyszała strzępy
rozmowy o …
-Tak w
sobotę. - Mówiła Rita Dołohow –Idziesz?
-Nie wiem.
- Zastanawiała się Wampirzyca. - Kto cię zaprosił?
-Matylda.
-A ją,
kto? Ma jakieś wejście u Lwów? - Zainteresowała się Anna.
-Taa. Z
tego, co wiem to chyba dobrze zna Rudą.
Ginny?
Przeleciało przez głowę pannie prefekt. Jak to?
-Weasley?
– Upewniła się Anna.
-Tak.
-A, kto
będzie?
-Sami
znajomi. Wiesz …
W tym
momencie rozległ się dzwonek i uczniowie weszli do klasy.
„Cholera!”
Hermiona
automatycznie skierowała się na koniec klasy, ale…
-Granger.
- Zagrzmiał glos Snape. - Zapomniałaś gdzie siedzisz?
Ona tylko
otworzyła usta ze zdziwienia i jak w transie skierowała się na przód klasy.
Usiadła koło Malfoya, który uśmiechał się z satysfakcja.
-O
Granger…
- Dzisiaj.
– Rozległ się glos profesora, i wszystkie rozmowy ucichły. – Zajmiemy się
eliksirem szczątkowego zapomnienia. Kto mi powie, czym się on różni od
standardowego eliksiru zapomnienia?
Nikt w
klasie się nie poruszył. Nikt oprócz Hermiony Granger, której ręka wystrzeliła
w powietrze z prędkością światła.
Jednak
Snape ją zignorował.
-Nikt? –
Westchnął. - Granger?
-Eliksir
szczątkowego zapomnienia różni się od standardowego eliksiru zapomnienia tym,
że mamy świadomość i możliwość wybrania odpowiedniej sytuacji, która chcemy
wymazać. Jak również możemy mieć wpływ na długości jak i skutki zapomnienia.
Oraz na czas, w jakim dana osoba ma być nie świadoma.
Lekki
grymas wykrzywił twarz nauczyciela. Jednak…
- Dobrze.
– Powiedział w końcu. - 5 Pkt dla gryfonów. Głównym składnikiem tego eliksiru
jest mięta…
I tak
dalej i tak dalej…
Uczniowie
w pocie czoła produkowali się przy swoich kociołkach, byle tylko ich eliksir,
choć w połowie przypominał ten opisany przez Snape.
-Pst!
Granger!
Szepnął
ktoś za plecami gryfonki. Ona dyskretnie się odwróciła i ujrzała wyszczerzone
zęby Zabiniego.
-Co? –
Burknęła niezbyt miłe.
-
Słyszałem ze robisz w sobotę imprezę… - powiedział zagadkowo.
-Możeee
- Podobno
ma być …
-Granger!
Minus 5 pkt za przeszkadzanie w lekcji! -
Zagrzmiał glos nietoperza.
Była to
jawna dyskryminacja, bo gadał ślizgon a ona straciła punkty, które zyskała na
początku lekcji.
Już
otworzyła usta żeby cos odpowiedzieć, kiedy …
„ZAMILCZ!”
Rozkazał GLOS, tak długo się nie odzywał, że już myślała, że zniknął a tu taka
niespodzianka! Ech!...
Zamknęła
buzie i spuściła speszony wzrok na swój kociołek.
Wrrrrr!
Była zła.
Chciała
jakoś dać upust swojej złości tylko jak?
Jak
uwolnić się od tego ciężaru, który spoczywał jej na barkach?
Wiem!
Polecieć!
Tak! Teraz to jest jej potrzebne!
Tylko…
dziś transmutacja… nie może jej opuścić…
Ale z
drugiej strony…
„A wiec
postanowione!”
Rozległ
się upragniony przez wszystkich dzwonek. Nim ktokolwiek zdołał się ruszyć
Granger w tępię ekspresowym położyła swoja fiolkę z próbką eliksiru na biurku
profesora i wypadła z klasy. Biegła
szybko przez zatłoczone korytarze. Schodami w górę, i jeszcze raz. Kolejny
korytarz i kolejne schody. Tak. Dotarła. Szepnęła obrazowi „szkarłatne piękno”
i weszła do swojego pokoju. Rzuciła torbę na kanapę i podeszła do biurka.
Leżała na niej praca z transmutacji na dzisiaj. Na zaklęciach nic jej nie
zadano wiec nie powinno być problemów. Chwyciła pergamin w dłonie i wyszła.
Kierując się do sowiarni uważnie rozglądała się na boki czy aby nie widać
nikogo znajomego. Pusto.
Szybko
pokonała ostatnie kilka stopni i znalazła się w sowiarni. Okrągłe pomieszczenie
było pełne różnej maści i koloru sów. Mniejszych i większych. Hermiona przywołała jedna ze szkolnych
płymówek i przywiązała jej do nóżki swoją prace. Zaniosła sowę do okna i
wypuściła na dwór. Chwile patrzyła za nią. Po czym sama usiadła na szerokim
parapecie okiennym. Zerknęła za siebie czy nikogo nie ma w pobliżu. Spojrzała
na zewnątrz. Także pusto. Wychyliła się i … skoczyła. Tak po prostu. Chwile
potem już szybowała miedzy zamkowymi wieżami wdychając świeże powietrze i
uspakajając się powoli. Tak, tego jej było trzeba. Chwilki spokoju i relaksu.
Poleciała nad jezioro. Następnie, co było już jej rytuałem zakręciła nad
zakazany las i zniknęła z widoku potencjalnym obserwatorom. W tym momencie jej
obserwatorem był pewien profesor, nie do końca będący profesorem.
…
„Gdzie ona
jest? - Myślał blondyn stojąc samotnie w sowiarni. - Widziałem jak tu
wchodziła. Przecież nie mogła się rozpłynąć. „
Podszedł
do okna, opierając dłonie na parapecie. Wychylił się delikatnie na zewnątrz.
„Może
wyskoczyła? Nie - wychylił się jeszcze trochę. - Nie, nic tam nie widać. „
Odwrócił
się i wyszedł z pomieszczenia. Wolnymi krokami skierował się w stronę salonu
ślizgonów. Jako że miał okienko postanowił się trochę zrelaksować.
*
-Nie
wdziałeś jej?
-Po
eliksirach się jakby rozpłynęła.
-Dziwne. -
Bliznowaty zamyślił się. - Naprawdę dziwne.
*
Hermiona
całkowicie naładowana pozytywną energią zjawiła się w zamku późnym wieczorem.
Leżąc już w łóżku zastanawiała się, co powie rano przyjaciołom?
„Może
prawdę?”
„Nie,
jeszcze nie teraz”
Po chwili
już oddala się w objęcia morfeusza.
„Rano…?”
„Jutro…!?”
*
-Ale
powiedz mi, co się stało?
Obie
kobiety siedział w salonie popijając wzmocnioną herbatkę.
- Och.
Chyba zrobiłam coś naprawdę strasznego. - Blond włosa piękność spojrzała na nią
załzawionym wzrokiem. - I chyba nie potrafię sobie z tym poradzić…- rozpłakała
się.
- Nie
martw się. Pomogę ci. - Starsza kobieta odstawiła filiżankę na stolik i
przytuliła swoją rozmówczynię. - Nie martw się.
Kochana, dwa razy wstawiłaś rozdział w tym poście:)
OdpowiedzUsuń