Rozdział dwudziesty szósty: „Nie słuchaj go!”
******************
-
Granger! - Zagrzmiał Snape, na co biedna i już i tak wystraszona dziewczyna
zerwała się z miejsca, momentalnie blednąc.
-Tak
panie profesorze?
-Czy
ja ci pozwoliłem się przesiąść? - Zapytał
groźnie.
-Ja…
- panna Granger chyba, NIE na pewno pierwszy raz w życiu nie umiała
odpowiedzieć nauczycielowi. Spuściła wzrok na swoje dłonie.
-Granger!
Patrz jak do ciebie mówię!
Dziewczyna
nieśmiało spojrzała na profesora. Niedawno mocno zaróżowione policzki teraz
były blade jak pergamin.
-Dobrze.
- Rzekł Snape już spokojniejszym tonem. - Skoro chcesz się przesiąść to
zapraszam do przodu. – Ręką wskazał jej miejsce przed swoim biurkiem.
Hermiona
zerknęła w tamtą stronę. Przed biurkiem było pięć ławek i HURRA! Wszystkie
zajęte!
Od
drzwi siedziała najpierw mopsica obok Anny Trace i Rity Dołohow, a za
przejściem Malfoy z Flintem. Dziewczyna lekko odetchnęła z ulgą.
-Flint.-
Snape wskazał palcem na chłopaka o ciemnych włosach. - Zamień się miejscem z Granger.
Chłopak
rzucił mu wrogie spojrzenie, zebrał z ławki swoje rzeczy i wstał. Hermiona
chcąc nie chcąc zrobiła to samo. Z miną jakby szła na ścięcie skierowała się ku
początkowi Sali. Usiadła na zwolnionym przez Flinta miejscu ze spuszczoną
głową.
-Pst!
Hermiono. - Szepnął ktoś za jej plecami.
Dziewczyna
dyskretnie się odwróciła. Za nią siedział Zabini z Lordem. Ten pierwszy
uśmiechał się do niej promiennie.
-Będzie
dobrze. - I poklepał ją po ramieniu.
-Taa
jasne. - Mruknęła.
-Granger!
Nie gadaj!
-Teraz,
gdy już mamy za sobą tą małą szopkę - Snape zwrócił się do klasy. - Zaczniemy porządną lekcje. Jesteście w
ostatniej klasie. Co prawda nie oczekiwałem, że co poniektórzy się tu dostaną. -
Jego wzrok spoczął na Nevillu i Harrym, – Ale tym lepiej dla mnie a gorzej dla
nich. – Uśmiechnął się. - Dzisiaj zajmiecie się sporządzeniem eliksiru
słodkiego koszmaru.* Jest on odwrotnością słodkiego snu i często pojawia się na
owutemach. Sposób jak i składniki znajdują się na tablicy. - Machnął różdżką i
na tablicy pojawiły się instrukcje. - Składniki wam potrzebne – znowu machnął
różdżką – Są w tych szafkach. - Drzwi owych szafek otworzyły się cicho. – Macie
półtorej godziny. Zaczynajcie. – Zakończył.
Przeszedł
się po klasie omiatając ją groźnym wzrokiem. W końcu zawrócił na swoje miejsce,
usiadł i zaczął przeglądać jakieś arkusze.
Panna
Granger zerkając na tablicę zaczęła kompletować potrzebne jej składniki.
„Wywar
słodkiego koszmaru - pomyślała. - I bez tego wywaru mam koszmarne życie!”
-Co
ty Granger masz takie nieprzytomne spojrzenie? - Zapytał Malfoy. Był pupilkiem nietoperza,
więc jemu wolno było robić wszystko.
-Nie
twój interes - warknęła nawet na niego nie spojrzawszy.
-Granger
minus 10 pkt dla Gryffindoru za gadanie na lekcjach – głos Snape poderwał ją z
ławki.
-Ale…-
zaczęła.
-Kolejne
5 za niesłuchanie. - Uśmiechnął się krzywo. - Licytujesz dalej?
Dziewczyna
spuściła głowę zaciskając drobne rączki w pięści.
Zaczerpnęła
powietrza.
„Nie
teraz!” - Rozkazał GŁOS.
„A
kiedy?!” Odkrzyknęła mu.
„Dowierz
się w swoim czasie. Uspokój się!”
Trochę
już opanowana dziewczyna podeszła do szafek po potrzebne składniki.
Wzięła
korzeń Asmodeusza ** „pokroić w drobną kostkę”, suchy piołun „pokruszyć” i
sproszkowane pazury smoka „zmieszać z piołunem”.
Zmieszała
piołun z pazurami i od razu wrzuciła do kociołka. Malfoy podpatrując, co robi,
zrobił tak samo.
-
Wasz wywar - zaczął Snape spoglądając na wielki zegar nad drzwiami. - Powinien
mieć lekko turkusową barwę.
Zaczął
przechadzać się po klasie w celu skontrolowania jak im idzie. Zerknął do kociołka
Hermiony nic nie mówiąc. Jej wywar był idealnie taki, jaki powinien być. Lekko
turkusowy.
Niestety
nie wszystkim szło tak dobrze.
Ron
blady na twarzy trzęsącymi się rękoma wsypywał jakiś proszek do swojego
kociołka. Energicznie zamieszał różdżką i nagle…
BACH!!!
Całość
eksplodowała zalewając wszystkich uczniów pachnącą fiołkami mazią.
-Weasley!
- Zagrzmiał Snape. - Co ty wyrabiasz?! Weź się w końcu do roboty! Panna Granger
nie będzie ci już pomagać! Minus 20 pkt za niesubordynację! - Zakończył.
Machnął
lekko różdżką pozbywając się mazi. Został po niej tylko lekko fiołkowy zapach.
-
Złóżcie mi podpisane fiolki z waszymi wywarami. – Rzekł wracając na początek
klasy. - Napiszecie mi esej na 2 stopy pergaminu na temat kwiatu rodondreny
złocistej i skutków jej nadmiaru lub braku w poszczególnych eliksirach. Na
przyszły piątek. Żegnam. – Rozległ się upragniony przez wszystkich dzwonek.
Gryfoni
zerwali się ze swoich miejsc w trybie ekspresowym, odstawili próbki na biurko i
pospiesznie opuścili klasę.
Hermiona
była już przy drzwiach, gdy nagle…
-Granger
zaczekaj.
Odwróciła
się. Wyglądała jakby ją ktoś spetryfikował. Podeszła do biurka jednak
zachowując bezpieczną odległość.
Snape
zaczekał aż wszyscy opuszczą klasę. Kiedy za ostatnim uczniem zamknęły się
drzwi zaczął:
-Granger
nie rób głupstw.
-Co?
„Nie
słuchaj go.”
-Od
ciebie zależy…
„Nie
słuchaj go!”
-…życie
wielu osób…
„Nie
słuchaj go!”
-…
znanych ci osób…
„Nie
słuchaj go!”
-…i
kochanych…
Dziewczyna
złapała się za głowę.
-Stop!
Wystarczy! Dotarło!
GŁOS
zamilkł, tak jak i jej profesor. Choć ten ostatni przyglądał się jej dziwnie.
-Granger,
dobrze się czujesz? - Zapytał tak jakoś miło.
-Tak.
Nie. Nie ważne.
-Mylisz
się. To jest bardzo ważne. Nawet…
-Czy
to wszystko? Mogę już iść? - Nie patrzyła na niego.
-Tak.
Idź. - Odpowiedział. - Do zobaczenia wkrótce.
Dziewczyna
wyszła na pusty już korytarz.
Wszyscy
uczniowie musieli już rozejść się do swoich domów by pozbyć się toreb przed
kolacją.
„On
wie.”
„Co
wie? Skąd może wiedzieć cokolwiek skoro ja sama tego nie wiem?”
Milczenie.
Bo
to prawda.
Panna
Granger nie wiedziała, kto z nią rozmawiał.
Kto
udzielał jej rad?
I
kto ją pouczał?
Kto?!
Skierowała
swe kroki na trzecie piętro. W dormitorium zostawiła swoją torbę. Zerknęła na
zegarek wiszący na ścianie.
Jeszcze
godzina do kolacji.
-Teraz.
- Powiedziała głośno zmierzając do gabinetu dyrektorki. - Nie ma odwrotu.
*
-Minerwo-
zwrócił się do stojącej kobiety portret Dumbledore - Zechciej łaskawie zawołać
tu Seve…
-Nie
ma takiej potrzeby Dumbledore. - Rzekł mężczyzna, który właśnie wszedł do
środka.
-Minerwo
mogłabyś? - Były dyrektor popatrzył na nią znacząco. - Wiem, że to teraz twój
gabinet – rozejrzał się z czułością po wnętrzu. - Ale muszę cię prosić o jego
opuszczenie. Chciałbym porozmawiać z Severusem na osobności.
Kobieta
spojrzała na niego niezbyt miło, ale odwróciła się na pięcie i nie
powiedziawszy ani słowa wyszła pozostawiając ich samych.
-Witaj
Severusie. - Rzekł portret.
Snape
nic nie odpowiedział. Zaczął tylko chodzić po gabinecie od ściany do okna i z
powrotem. Przy szóstej odległości zatrzymał się i spojrzał na Dumbledore
groźnie.
-To
się nie uda.
-Uda
się Severusie, uda.
-Jest
za sła…
-Jest
wystarczająco silna by go pokonać. - Rzekł były dyrektor stanowczo. - Ty masz
tylko mieć ją na oku do …
-Tak!
- Krzyknął Mistrz Eliksirów. - Zawsze jestem od czarnej roboty!
-Severusie…
- zaczął starzec.
Snape
znowu zaczął krążyć po pokoju. W końcu chyba zmęczony usiadł przy biurku.
-Severusie.
- Starzec podjął się przerwanego wątku. – Ona da sobie radę, tylko trzeba jej
troszkę przypilnować.
-Phi!
- Prychnął ten.
Dumbledore
uniósł brwi.
-Dobra!
Dobra! - Krzyknął w końcu. - Zawsze robiłem, robię - poprawił się. - To, co
karzesz.
-Ufam
tobie.
-Wiem,
wiem. - Przewrócił oczami.
-A
jak ona się zachowuje? Widać coś?
-Na
razie nie. Czasem tylko zdradzają ją oczy.
-Taak,
mogłem się tego domyślić. – Mruknął kiwając głową.- Ale na tym nie koniec.
Snape
pokiwał głową.
-A
młody…?
-Wyrabia
się. - Krzywy uśmiech.
-Znakomicie.
- Uśmiechnął się były dyrektor wygodniej opierając się o fotel. - Znakomicie.
**
Jakiś
czas później…
-Pani
dyrektor! – Zdyszana dziewczyna wpadła do gabinetu dyrektorki. Złapała się za
serce i zaczęła głęboko oddychać.
-Spokojnie
panno Granger, czy coś się stało? - Zapytała uprzejmie Mcgonagall.
-Chcę
wrócić do swojej dawnej sypialni. - Wypaliła na wydechu rumieniąc się lekko.
-Tak?
- Kobieta uniosła brwi i zerknęła w stronę okna.
A
tam oparty plecami o parapet stał…
-Malfoy?
– Hermiona była tak zaaferowana swoim postanowieniem, że na nic nie zwracała
uwagi. – A co ty tu robisz? - Zapytała zdumiona.
-Jak
widać to samo, co ty. - Odpowiedział spokojnie, na co ona uniosła brwi i lekko
rozdziawiła usta.
-Co?
-Pan
Malfoy właśnie poinformował mnie, że chce odstąpić ci swoją część mieszkalną. I
ja zgodziłam się na jego propozycję.
-Dlaczego?
- Dziewczyna cały czas patrzyła na chłopaka, który jednak unikał jej wzroku.
„Co
on kombinuje?”
-Taki
kaprys. - Rzekł patrząc gdzieś nad jej ramieniem. - Pani dyrektor. - Skinął jej
głową i wyszedł.
-Do
widzenia. - Odpowiedziała ta i
przeniosła wzrok na Hermionę. – Tak, więc masz całe piętro dla siebie. Możesz urządzić je jak chcesz.
Ta
nadal stała z lekko rozdziawioną buzią.
-Eee.
- Zająknęła się. - Tak, tak, oczywiście. – Odwróciła się w stronę drzwi.
-Hermiono?
-Tak?
-Powiedzenia.
-Eee
dziękuję. - I wyszła.
Dyrektorka
już drugi raz życzyła jej „powodzenia”, coś tu musi nie grać.
Od
gargulca skierował swe kroki do PW gryfonów.
*
-
Dziewczyny nie uwierzycie! - Hermiona wparowała do swojej starej sypialni. Jej
przyjaciółki właśnie zbierały się na kolacje. Nie ma to jak się kulturalnie
spóźnić.
-Zabrali
Nietoperza do Munga?! - Wykrzyknęła Tory.
-No
daj spokój. - Skarciła ją Jenny.
-Wydawało
mi się, że słyszałam Her.. Miona! - Ginny zajrzała do pokoju. - Co się stało,
że tak krzyczysz?
-Nie
uwierzycie - zaczęła znowu.
-No,
ale, w co? - Niecierpliwiła się Lavender.
-Malfoy
oddał mi swoją część! Mam całe piętro dla siebie!
-Nie!
-Tak!
-Hurra!
- Tory skakała po łóżku. - To, kiedy robimy imprezę inauguracyjną?
Wszyscy
zaczęli się śmieć.
I
w tak doskonałych humorach wszyscy udali się na kolację.
Dziewczyny
szły wesoło rozmawiając o „parapetówce”.
-Kogo
zaprosisz? - Szepnęła Jenny.
-Chłopaków!
Muszą być chłopaki! - Tory wcale nie uważała, że należy o tym szeptać.
-Ciii!
- Uciszyła ją Jess.
-A
Malfoya zaprosisz? – Zapytała Ginny Hermionę na ucho.
-
A ty Zabiniego? – Odszepnęła jej.
Ruda
nieco zbladła, ale dzielnie udawała, że nie wie, o co chodzi.
-
Kogo?
Weszły
do Wielkiej Sali i Ginny osiadła między Ronem a Nevillem.
Hermiona
tylko się uśmiechnęła.
****************************************
* Eliksir słodkiego koszmaru- nie
istnieje, chyba;))
**
korzeń Asmodeusza- wiem, wiem Asmodeusz to Diabeł, ten z Piekła znaczy się.
Jest to roślina rosnąca na pustyni, niezwykle sodka, pięknie pachnąca i trująca
i została wymyślona na potrzeby opowiadania
Jako
że w książkach (i w Internecie) nie ma za bardzo wyboru wśród magicznych
eliksirów i ich składników na potrzeby opowiadania będę je wymyślać.
Pozdrawiam;)
Malfoy opuszczający swoją"rezydencję" dobrowolnie? Coś mi tu nie gra!
OdpowiedzUsuń