czwartek, 24 lipca 2014

Pojedynek Serc: Rozdział dwudziesty szósty




Rozdział dwudziesty szósty: „Nie słuchaj go!”

******************


- Granger! - Zagrzmiał Snape, na co biedna i już i tak wystraszona dziewczyna zerwała się z miejsca, momentalnie blednąc.
-Tak panie profesorze?
-Czy ja ci pozwoliłem się przesiąść?  - Zapytał groźnie.
-Ja… - panna Granger chyba, NIE na pewno pierwszy raz w życiu nie umiała odpowiedzieć nauczycielowi. Spuściła wzrok na swoje dłonie.
-Granger! Patrz jak do ciebie mówię!
Dziewczyna nieśmiało spojrzała na profesora. Niedawno mocno zaróżowione policzki teraz były blade jak pergamin.
-Dobrze. - Rzekł Snape już spokojniejszym tonem. - Skoro chcesz się przesiąść to zapraszam do przodu. – Ręką wskazał jej miejsce przed swoim biurkiem.
Hermiona zerknęła w tamtą stronę. Przed biurkiem było pięć ławek i HURRA! Wszystkie zajęte!
Od drzwi siedziała najpierw mopsica obok Anny Trace i Rity Dołohow, a za przejściem Malfoy z Flintem. Dziewczyna lekko odetchnęła z ulgą.
-Flint.- Snape wskazał palcem na chłopaka o ciemnych włosach. -  Zamień się miejscem z Granger.
Chłopak rzucił mu wrogie spojrzenie, zebrał z ławki swoje rzeczy i wstał. Hermiona chcąc nie chcąc zrobiła to samo. Z miną jakby szła na ścięcie skierowała się ku początkowi Sali. Usiadła na zwolnionym przez Flinta miejscu ze spuszczoną głową.
-Pst! Hermiono. - Szepnął ktoś za jej plecami.
Dziewczyna dyskretnie się odwróciła. Za nią siedział Zabini z Lordem. Ten pierwszy uśmiechał się do niej promiennie.
-Będzie dobrze. - I poklepał ją po ramieniu.
-Taa jasne. - Mruknęła.
-Granger! Nie gadaj!

-Teraz, gdy już mamy za sobą tą małą szopkę - Snape zwrócił się do klasy. -  Zaczniemy porządną lekcje. Jesteście w ostatniej klasie. Co prawda nie oczekiwałem, że co poniektórzy się tu dostaną. - Jego wzrok spoczął na Nevillu i Harrym, – Ale tym lepiej dla mnie a gorzej dla nich. – Uśmiechnął się. - Dzisiaj zajmiecie się sporządzeniem eliksiru słodkiego koszmaru.* Jest on odwrotnością słodkiego snu i często pojawia się na owutemach. Sposób jak i składniki znajdują się na tablicy. - Machnął różdżką i na tablicy pojawiły się instrukcje. - Składniki wam potrzebne – znowu machnął różdżką – Są w tych szafkach. - Drzwi owych szafek otworzyły się cicho. – Macie półtorej godziny. Zaczynajcie. – Zakończył.
Przeszedł się po klasie omiatając ją groźnym wzrokiem. W końcu zawrócił na swoje miejsce, usiadł i zaczął przeglądać jakieś arkusze.
Panna Granger zerkając na tablicę zaczęła kompletować potrzebne jej składniki.
„Wywar słodkiego koszmaru - pomyślała. - I bez tego wywaru mam koszmarne życie!”
-Co ty Granger masz takie nieprzytomne spojrzenie? - Zapytał Malfoy. Był pupilkiem nietoperza, więc jemu wolno było robić wszystko.  
-Nie twój interes - warknęła nawet na niego nie spojrzawszy.
-Granger minus 10 pkt dla Gryffindoru za gadanie na lekcjach – głos Snape poderwał ją z ławki.
-Ale…- zaczęła.
-Kolejne 5 za niesłuchanie. - Uśmiechnął się krzywo. - Licytujesz dalej?
Dziewczyna spuściła głowę zaciskając drobne rączki w pięści.
Zaczerpnęła powietrza.
„Nie teraz!” - Rozkazał GŁOS.
„A kiedy?!” Odkrzyknęła mu.
„Dowierz się w swoim czasie. Uspokój się!”
Trochę już opanowana dziewczyna podeszła do szafek po potrzebne składniki.
Wzięła korzeń Asmodeusza ** „pokroić w drobną kostkę”, suchy piołun „pokruszyć” i sproszkowane pazury smoka „zmieszać z piołunem”.
Zmieszała piołun z pazurami i od razu wrzuciła do kociołka. Malfoy podpatrując, co robi, zrobił tak samo.
- Wasz wywar - zaczął Snape spoglądając na wielki zegar nad drzwiami. - Powinien mieć lekko turkusową barwę.
Zaczął przechadzać się po klasie w celu skontrolowania jak im idzie. Zerknął do kociołka Hermiony nic nie mówiąc. Jej wywar był idealnie taki, jaki powinien być. Lekko turkusowy.
Niestety nie wszystkim szło tak dobrze.
Ron blady na twarzy trzęsącymi się rękoma wsypywał jakiś proszek do swojego kociołka. Energicznie zamieszał różdżką i nagle…
BACH!!!
Całość eksplodowała zalewając wszystkich uczniów pachnącą fiołkami mazią.
-Weasley! - Zagrzmiał Snape. - Co ty wyrabiasz?! Weź się w końcu do roboty! Panna Granger nie będzie ci już pomagać! Minus 20 pkt za niesubordynację! - Zakończył.
Machnął lekko różdżką pozbywając się mazi. Został po niej tylko lekko fiołkowy zapach.
- Złóżcie mi podpisane fiolki z waszymi wywarami. – Rzekł wracając na początek klasy. - Napiszecie mi esej na 2 stopy pergaminu na temat kwiatu rodondreny złocistej i skutków jej nadmiaru lub braku w poszczególnych eliksirach. Na przyszły piątek. Żegnam. – Rozległ się upragniony przez wszystkich dzwonek.
Gryfoni zerwali się ze swoich miejsc w trybie ekspresowym, odstawili próbki na biurko i pospiesznie opuścili klasę.
Hermiona była już przy drzwiach, gdy nagle…
-Granger zaczekaj.
Odwróciła się. Wyglądała jakby ją ktoś spetryfikował. Podeszła do biurka jednak zachowując bezpieczną odległość.
Snape zaczekał aż wszyscy opuszczą klasę. Kiedy za ostatnim uczniem zamknęły się drzwi zaczął:
-Granger nie rób głupstw.
-Co?
„Nie słuchaj go.”
-Od ciebie zależy…
„Nie słuchaj go!”
-…życie wielu osób…
„Nie słuchaj go!”
-… znanych ci osób…
„Nie słuchaj go!”
-…i kochanych…
Dziewczyna złapała się za głowę.
-Stop! Wystarczy! Dotarło!
GŁOS zamilkł, tak jak i jej profesor. Choć ten ostatni przyglądał się jej dziwnie.
-Granger, dobrze się czujesz? - Zapytał tak jakoś miło.
-Tak. Nie. Nie ważne.
-Mylisz się. To jest bardzo ważne. Nawet…
-Czy to wszystko? Mogę już iść? - Nie patrzyła na niego.
-Tak. Idź. - Odpowiedział. - Do zobaczenia wkrótce.

Dziewczyna wyszła na pusty już korytarz.
Wszyscy uczniowie musieli już rozejść się do swoich domów by pozbyć się toreb przed kolacją.
„On wie.”
„Co wie? Skąd może wiedzieć cokolwiek skoro ja sama tego nie wiem?”
Milczenie.
Bo to prawda.
Panna Granger nie wiedziała, kto z nią rozmawiał.
Kto udzielał jej rad?
I kto ją pouczał?
Kto?!

Skierowała swe kroki na trzecie piętro. W dormitorium zostawiła swoją torbę. Zerknęła na zegarek wiszący na ścianie.
Jeszcze godzina do kolacji.
-Teraz. - Powiedziała głośno zmierzając do gabinetu dyrektorki. - Nie ma odwrotu.
*

-Minerwo- zwrócił się do stojącej kobiety portret Dumbledore - Zechciej łaskawie zawołać tu Seve…
-Nie ma takiej potrzeby Dumbledore. - Rzekł mężczyzna, który właśnie wszedł do środka. 
-Minerwo mogłabyś? - Były dyrektor popatrzył na nią znacząco. - Wiem, że to teraz twój gabinet – rozejrzał się z czułością po wnętrzu. - Ale muszę cię prosić o jego opuszczenie. Chciałbym porozmawiać z Severusem na osobności.
Kobieta spojrzała na niego niezbyt miło, ale odwróciła się na pięcie i nie powiedziawszy ani słowa wyszła pozostawiając ich samych.
-Witaj Severusie. - Rzekł portret.
Snape nic nie odpowiedział. Zaczął tylko chodzić po gabinecie od ściany do okna i z powrotem. Przy szóstej odległości zatrzymał się i spojrzał na Dumbledore groźnie.
-To się nie uda.
-Uda się Severusie, uda. 
-Jest za sła…
-Jest wystarczająco silna by go pokonać. - Rzekł były dyrektor stanowczo. - Ty masz tylko mieć ją na oku do …
-Tak! - Krzyknął Mistrz Eliksirów. - Zawsze jestem od czarnej roboty!
-Severusie… - zaczął starzec.
Snape znowu zaczął krążyć po pokoju. W końcu chyba zmęczony usiadł przy biurku.
-Severusie. - Starzec podjął się przerwanego wątku. – Ona da sobie radę, tylko trzeba jej troszkę przypilnować.
-Phi! - Prychnął ten.
Dumbledore uniósł brwi.
-Dobra! Dobra! - Krzyknął w końcu. - Zawsze robiłem, robię - poprawił się. - To, co karzesz.
-Ufam tobie.
-Wiem, wiem. - Przewrócił oczami.
-A jak ona się zachowuje? Widać coś?
-Na razie nie. Czasem tylko zdradzają ją oczy.
-Taak, mogłem się tego domyślić. – Mruknął kiwając głową.- Ale na tym nie koniec.
Snape pokiwał głową.
-A młody…?
-Wyrabia się. - Krzywy uśmiech.
-Znakomicie. - Uśmiechnął się były dyrektor wygodniej opierając się o fotel. - Znakomicie.

**

Jakiś czas później…
-Pani dyrektor! – Zdyszana dziewczyna wpadła do gabinetu dyrektorki. Złapała się za serce i zaczęła głęboko oddychać.
-Spokojnie panno Granger, czy coś się stało? - Zapytała uprzejmie Mcgonagall.
-Chcę wrócić do swojej dawnej sypialni. - Wypaliła na wydechu rumieniąc się lekko.
-Tak? - Kobieta uniosła brwi i zerknęła w stronę okna.
A tam oparty plecami o parapet stał…
-Malfoy? – Hermiona była tak zaaferowana swoim postanowieniem, że na nic nie zwracała uwagi. – A co ty tu robisz? - Zapytała zdumiona.
-Jak widać to samo, co ty. - Odpowiedział spokojnie, na co ona uniosła brwi i lekko rozdziawiła usta.
-Co?
-Pan Malfoy właśnie poinformował mnie, że chce odstąpić ci swoją część mieszkalną. I ja zgodziłam się na jego propozycję.
-Dlaczego? - Dziewczyna cały czas patrzyła na chłopaka, który jednak unikał jej wzroku.
„Co on kombinuje?”
-Taki kaprys. - Rzekł patrząc gdzieś nad jej ramieniem. - Pani dyrektor. - Skinął jej głową i wyszedł.
-Do widzenia. -  Odpowiedziała ta i przeniosła wzrok na Hermionę. – Tak, więc masz całe piętro dla siebie.  Możesz urządzić je jak chcesz.
Ta nadal stała z lekko rozdziawioną buzią.
-Eee. - Zająknęła się. - Tak, tak, oczywiście. – Odwróciła się w stronę drzwi.
-Hermiono?
-Tak?
-Powiedzenia.
-Eee dziękuję. - I wyszła.

Dyrektorka już drugi raz życzyła jej „powodzenia”, coś tu musi nie grać.
Od gargulca skierował swe kroki do PW gryfonów.

*

- Dziewczyny nie uwierzycie! - Hermiona wparowała do swojej starej sypialni. Jej przyjaciółki właśnie zbierały się na kolacje. Nie ma to jak się kulturalnie spóźnić.
-Zabrali Nietoperza do Munga?! - Wykrzyknęła Tory.
-No daj spokój. - Skarciła ją Jenny.
-Wydawało mi się, że słyszałam Her.. Miona! - Ginny zajrzała do pokoju. - Co się stało, że tak krzyczysz?
-Nie uwierzycie - zaczęła znowu.
-No, ale, w co? - Niecierpliwiła się Lavender.
-Malfoy oddał mi swoją część! Mam całe piętro dla siebie!
-Nie!
-Tak!
-Hurra! - Tory skakała po łóżku. - To, kiedy robimy imprezę inauguracyjną?
Wszyscy zaczęli się śmieć.
I w tak doskonałych humorach wszyscy udali się na kolację.

Dziewczyny szły wesoło rozmawiając o „parapetówce”.
-Kogo zaprosisz? - Szepnęła Jenny.
-Chłopaków! Muszą być chłopaki! - Tory wcale nie uważała, że należy o tym szeptać.
-Ciii! - Uciszyła ją Jess.
-A Malfoya zaprosisz? – Zapytała Ginny Hermionę na ucho.
- A ty Zabiniego? – Odszepnęła jej.
Ruda nieco zbladła, ale dzielnie udawała, że nie wie, o co chodzi.
- Kogo?
Weszły do Wielkiej Sali i Ginny osiadła między Ronem a Nevillem.
Hermiona tylko się uśmiechnęła.




****************************************


Eliksir słodkiego koszmaru- nie istnieje, chyba;))
** korzeń Asmodeusza- wiem, wiem Asmodeusz to Diabeł, ten z Piekła znaczy się. Jest to roślina rosnąca na pustyni, niezwykle sodka, pięknie pachnąca i trująca i została wymyślona na potrzeby opowiadania

Jako że w książkach (i w Internecie) nie ma za bardzo wyboru wśród magicznych eliksirów i ich składników na potrzeby opowiadania będę je wymyślać.

Pozdrawiam;)



1 komentarz:

  1. Malfoy opuszczający swoją"rezydencję" dobrowolnie? Coś mi tu nie gra!

    OdpowiedzUsuń