czwartek, 24 lipca 2014

Pojedynek Serc: Rozdział Dwudziesty Siódmy




Rozdział dwudziesty siódmy: Pokonuje bariery.


***

„Pokonując granice własnej wytrzymałości
Wznosisz się na wyżyny własnych umiejętności
Bo to życie oferuje nam dziś wiele możliwości
A ty łap los w swoje ręce nadal bądź Duchowo Mocny”*

***

Było jeszcze wcześnie rano, kiedy pewna dziewczyna maszerowała wesoło coś pomrukując w stronę błoni.
W oddali przed Zakazanym Lasem zamajaczył jej domek gajowego.
Zerknęła na niebo zasłaniając ręką oczy. Właśnie budził się do życia piękny dzień.
Dziewczyna westchnęła z zachwytu podziwiając wschodzące słońce. Oderwała wzrok od tego widoku i skierowała się nad jezioro.
Usiadła nieopodal brzegu wyciągając przed siebie nogi.
Zerknęła do tyłu.
Ani żywego ducha.
Z miejsca, w którym się znajdowała nie było widać zamku ani chatki Hagrida.
- A wiec, czemu by nie? - Zapytała głośno otaczającą ją przyrodę.
Zerknęła na spokojna toń jeziora i jeszcze raz za siebie.
„Tak!”
Postanowiła.
Wstała. Zaczerpnęła głęboko rześkiego powietrza przymykając oczy.
„Tak dawno nie latałam!”  Pomyślałaby w następnej sekundzie puścić się biegiem brzegiem wody.
Zaśmiała się jeszcze głośno i podskoczyła.
HOP! I już jej niebyło.
Teraz w miejscu gdzie przed sekunda biegła szybował piękny i duży orzeł. **
Jego niemal czarne upierzenie lśniło w porannym słońcu.
Orzeł zniżył lot by swoimi silnymi i ostrymi szponami dotknąć nieruchomej wody. Zanurzył w niej swoje szpony powodując powstanie delikatnych fal.
Zaczął zataczać kręgi mniejsze i większe cały czas lecąc nad wodą.
Pokonując bariery.
Zapominając o problemach i troskach.
Oddając się tylko swojej pasji.
Tylko.
Być wolnym i niezależnym.
I nieśmiertelnie marzyć.

*

Przez błonia do chatki gajowego szło dwóch młodzieńców.
-Hagrid! – Krzyknął do niego ten z czarnymi i sterczącymi na wszystkie strony włosami.
Olbrzym odwrócił się w ich stronę i pomachał ręką by do niego podeszli.
Po czym powrócił do przerwanego zajęcia. Od dwóch godzin siedział nieopodal brzegu jeziora. Przyszedł tam po wodę dla swoich roślinek i został. Podziwiał pięknego ptaka szybującego nad wodą.
-Hagrid, co tutaj robisz? - Zapytał Harry.
-Spójrz tam. - Wskazał ręką na ptaka. - To mi wygląda na …
-Orła. - Wpadł mu w słowo Ron.
-Nie do końca. - Pokręcił głową chichocząc. –Wygląda jak orzeł czarny, ale on u nas nie występuje. – Na nowo powrócił do podziwiania ptaka. – Może to być też młody bielik. Widzicie? Jest on prawie cały ciemny. Ma najwyżej trzy, cztery lata. Z upływem lat jego ogon jak i głowa staną się niemal śnieżnobiałe, a dziób jasno żółty.
-Wow! Nie wiedziałem, że znasz się tez na zwykłych zwierzętach. - Powiedział z podziwem Ron.
-Taka praca. - Zachichotał olbrzym. - Dziwny jest ten ptak. Do zwykłych bym go nie zaliczył. Widywałem go czasem, ale dość dawno temu. Zawsze latał nad jeziorem a potem… O! – Wykrzyknął – Patrzcie leci nad Zakazany Las.
I rzeczywiście orzeł, czy też bielik poszybował ku szczytom drzew w lesie.
- Odważny. - Szepnął Harry do Rona.
Chwile spoglądali za ptakiem póki nie zniknął im z widoku.
-Napijecie się herbatki? - Zapytał Hagrid zabierając wiadra z wodą i razem z chłopakami skierował się do domu.
-Chętnie.
-A gdzie Hermiona?
-Uczy się. - Skłamał bez zająknięcia Harry.


-Hermiona! Jesteś? – Krzyczał rudzielec stojąc na trzecim piętrze.
-Hermiona! – Dołączył do niego Harry. - Myślisz, że co ona robi? - Zwróci się do przyjaciela.
-Pewnie się uczy. - Ron machnął ręką. - Chodź idziemy sami.
-Haha jak zawsze.

*

Tymczasem orzeł nadal leciał nad lasem. Zniżył lot lekko muskając koronę najwyższych drzew. Nie zdawał sobie sprawy, że już dawno zostawił za sobą zamek i znajomy teren lasu. Teraz wokoło niego były tylko drzewa.
Wiecznie zielone sosny i świerki. Olbrzymie dęby.
Poranna mgła już opadła ukazując piękno nieskalanej ludzką ręką dzikiej przyrody.
Nagle ptak poczuł na swojej małej główce morską bryzę. W powietrzu unosił się słony zapach wody pomieszany z zapachem lasu.
Zaraz za lasem przed jego oczami wyrósł skalisty brzeg, o który niespokojnie uderzała spieniona woda.
Ptak wylądował na maleńkim występie skalnym rozglądając się wokoło.
Nic.
Pustka.
Tylko on - ona.
Tylko skały i woda.
Orzeł zrobił parę kroków by po chwili wyprostować się pod postacią młodej dziewczyny. Uśmiechnęła się ona do siebie i usiadła na wystającej skale opierając się o skalną ścianę.
Przed nią rozlegał się niesamowity widok.
Krystaliczna woda raz po raz uderzała o skały, a dalej aż po horyzont ciągnęła się jej bezkresna głębia.
Niby ocean, ale przecież to niemożliwe.
Jak więc wytłumaczyć to, że nie widać drugiego brzegu?
Nieodkryte i dzikie miejsce stworzone tylko dla jej oczu.

Hermiona nawet nie wiedziała jak długo tu siedziała, nie miała zegarka, ale w końcu poczuła się głodna.
Wstała.
„Czemu by nie?” - Pomyślała i skoczyła, w locie jeszcze zmieniając się w ptaka.
Leciała chwilę nad niespokojną wodą, by w ciągu kilku sekund zniżyć lot i zanurzyć szpony w wodzie łapiąc ofiarę. Poderwała się wyżej z całkiem sporym szczupakiem zaciśniętym w szponach.
Gładko wylądowała na skałach i zaczęła zjadać jeszcze żywy posiłek.
„W końcu sushi już jadałam.” - Przemknęło jej przez myśl pomiędzy jednym a drugim kęsem.
Zmieniając się z powrotem z dziewczynę położyła się na skałach odpocząć.
W końcu zmęczona zasnęła.

*

-Granger?! Jesteś tam?! Otwieraj!
Chłopak stał na trzecim piętrze i krzyczał. Był zdenerwowany.
-Choler jasna! – Zaklął i odszedł, na „do widzenia” kopiąc jeszcze ścianę.
*

Dziewczyna obudziła się wieczorem.
Przecierając rękami zaspane oczy zerknęła na słońce.
Właśnie zachodziło. Ostatnie i delikatne jego promienie mieniły się odcieniami czerwieni, żółci i pomarańczy.
Dzień ustępował nocy.
Wstała i przeciągnęła się. Cóż, spanie na twardym podłoży nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy.
„Czas wracać.”
A byłe jej tu tak dobrze!
„To twoje magiczne miejsce.”- Uśmiechnęła się na dźwięk tych słów.- „W prezencie urodzinowym ode mnie.”
-Mmm?
Otrzepała się z delikatnego kurzu i podchodząc do urwiska skoczyła.
Zrobiła delikatny łuk i lekko kołując zawróciła w stronę zamku.
To już trzeci rok odkąd panna Granger jest animagiem. W momencie, kiedy usłyszała od Lupina, że jest to możliwe zapragnęła tego z całego serca. Nic nie mówiąc przyjaciołom zaczęła się do tego przygotowywać już od końca trzeciej klasy. Mimo że było trudno, a czasem i niebezpiecznie, udało się.
Może zmieniać się, kiedy tylko chce w dużego czarnego orła.
To niesamowite uczycie, być ponad zwykłymi śmiertelnikami.
Zawsze lubiła latać na miotle, ale szybowanie bez niej jest bardziej ekscytujące.
To uczucie wolności!
Krew tętniąca w żyłach!
Jej dziewiczy lot odbył się na początku szóstej klasy. Niestety różne wydarzenia, które nastąpiły potem skutecznie odsunęły od niej myśl o lataniu. W lato też nie mogła, za to teraz odbije sobie za wszystkie czasy.
Panna Granger po wielu eksperymentach zdołała u „swojego ptaka” zachować bursztynowe spojrzenie. Było to niespotykane u tego typu ptaków, tak samo jak i jego występowanie w tych terenach.
No, ale cóż.
Teraz przynajmniej może latać bez obaw. Bez barier. Bez zakazów.
Lecący orzeł otworzył swój dziób i zaskrzeczał donośnie widząc w oddali zamek.
Wylądowała miedzy drzewami w Zakazanym Lesie. Wyszła stamtąd już, jako człowiek.
Pod osłoną nocy zamierzała przez błonia, do zamku. Zbliżyła się do wrót, nacisnęła na klamkę i…
-O cholera! - Zaklęła cicho. - Zamknięte.
Zerknęła na niebo. Księżyc już świecił wysoko.
-Do licha! – Tupnęła nogą. - Co robić? Co robić? - Gorączkowo rozglądała się wokoło, jakby w poszukiwaniu odpowiedzi.
„Patrz w górę!” - Rozkazał GŁOS.
Zerknęła na szczyty zamkowych wież. Z jednej z nich właśnie wyleciała sowa.
-Tak! Sowiarnia!
Dziewczyna rozejrzała się jeszcze czy aby nikogo nie ma w pobliżu.
Czysto.
Schyliła się i zmieniła w orła. Rozłożyła skrzydła i wzbiła się w powietrze.
Wlatując bez problemu do sowiarni narobiła sporego zamieszania. Nawet szybka zmiana nie pomogła. Sowy, zwłaszcza te mniejsze wpadły w panikę. Hermiona szybko wybiegła z tego pomieszczenia w obawie, że głośny hałas, zwłaszcza w nocy, może sprowadzić Filcha. 
Używając kilku ukrytych przejść i skrótów dostała się na trzecie piętro. Wchodząc do salonu, szepnęła jeszcze obrazowi strzegącemu wejścia: „Nie ma mnie dla nikogo, do odwołania.” I zniknęła.
Zmęczona padła na łóżko nawet się nie rozbierając.
Zegar wybił północ w momencie, gdy zasnęła.

*******************************


*tekst piosenki Peja „Pokonując granice”
** Hermiona Granger była animagiem;))

1 komentarz:

  1. Ten jej wewnętrzny głos powoli zaczyna działaś mi na nerwy :P

    OdpowiedzUsuń