Rozdział dwudziesty
ósmy: „Dlaczego?”
****
-Dziękuje!
- Dziewczyna rzuciła mu ręce na szyje i pocałowała w oba policzki. - Jesteś
wielki!
-Co
ty koszykarzy nie widziałaś? - Droczył się z nią, ale oddawał pocałunku z równą
pasja jak i ona.
-Mmmm…
„Za
co ona mi dziękuję?” Pomyślał „A tam nie ważne.”
*
-Dlaczego?
-Co,
dlaczego?
-Dlaczego
zrezygnowałeś z sypialni i oddałeś cale piętro Granger?
-Co
już Granger? A gdzie szlama? – Zapytał ironicznie. - Zresztą, chciałem to
oddałem. – Powrócił do rozpakowywania swojego kufra, którą to czynność przerwał,
gdy usłyszał pukanie do drzwi. - A tak w ogóle to skąd to wiesz? Sam podjąłem
to decyzje dość nieoczekiwanie.
-Granger
chciała postąpić tak samo.
-Wiem,
spotkałem ją u dyrektorki.
-Wiec,
dlaczego?
-Po
prostu? Taki kaprys. – Zerknął przelotnie za Zabiniego i podszedł do barku
opierając na nim obie ręce.
Położył gdzieś swój
rozkład patroli, a że miał taki sam jak Granger postanowił skorzystać z jej.
Bez pukania wszedł do
sypialni gryfonki. „Czyżby wyszła?” Pomyślał. Podszedł do łóżka, na którym
leżały jej ciuchy. Dwoma palcami podniósł jasno niebieski koronkowy stanik.
-Hmmm. - Rozejrzał
się po wnętrzu uważniej.
-Granger! - Zawołał.
–Jesteś?
Zza drzwi łazienki
dochodził szum prysznica. Brala kąpiel.
„Tak w środku dnia?”
Nadal trzymając w rękach
część jej bielizny zbliżył się do drzwi. Delikatnie nacisnął klamkę i uchylił
je na kilka cali. Nie chciał wyjść na jakiegoś zboczeńca czy coś, ale pokusa
zobaczenia jej nagiej była zbyt silna by ją zlekceważyć. Wsadził głowę miedzy
szparę. Z kabiny prysznicowej znajdującej się w rogu łazienki leciała woda.
Gorąca, sądząc po ilości pary. Chłopak jęknął w duchu. Przydymione drzwi
skutecznie uniemożliwiały mu zobaczenie czegokolwiek dokładnie. Widział tylko
ogólny zarys jej sylwetki. Gdy w pewnej chwili stanęła bokiem wyraźnie zobaczył
zarys jej piersi i pośladków. Kuszące wcięcie w tali spowodowało u niego przyspieszenie
bicia serca i wzrost pożądania, które ogarnęło jego umysł.
W końcu zakręciła
wodę.
„No! Ileż można
czekać?!” Pomyślał przyglądając się jej cały czas.
Uchyliła delikatnie
drzwi i…
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
- Krzyknęła donośnie i zatrzasnęła je z powrotem. - Wynos się! Natychmiast!
Krzyk sprawił, że
chłopak otrząsnął się z lekkiego szoku.
-Ja tylko… - zaczął
trochę zbity z tropu.
-Wynos się!
Draco posusznie
zamknął za sobą drzwi łazienki, ale nie miał najmniejszego zamiaru wychodzić z
jej sypialni.
Przeciwnie. Ułożył
się wygodniej na jej łóżku. W rękach nadal obracał jej stanik.
Po kilku długich
minutach z łazienki wyłoniła się czerwona na twarz dziewczyna w białym ręczniku
i z mokrymi włosami. Jej wzrok padł na łóżko, na którym zauważyła
uśmiechniętego chłopaka.
-Co ty tu robisz?
Wynocha! - I odwróciła się z zamiarem schowania się z powrotem w łazience.
-Spokojnie Granger. To,
co trzeba już widziałem. - Powiedział lekko, co spowodowało, że ona
zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
-Czego chcesz? - Zatrzymała
się na progu i wyprostowała dumnie. Pomimo upokorzenia starała się zachować
godnie.
Draco powoli wstał i
podszedł do niej. Zamachał jej przed nosem stanikiem.
-Chyba cos zgubiłaś.
– Zlustrował cala jej sylwetkę, dłużej zatrzymując wzrok na piersiach.
Ach ci faceci!
Hermiona złapała za
stanik i zamknęła się w łazience.
„Nigdy bym nie
pomyślał ze jakaś panna może być aż tak wstydliwa.” Zaśmiał się z własnych
myśli i wyszedł z pokoju głośno trzaskając drzwiami.
To, co poczuł, gdy
zobaczył ją (prawie) nagą nie da się opisać. Jej jasna skora przyciągała niczym
magnez. Tak bardzo chciał jej dotknąć. Poczuć pod pacami jej jedwabista
miękkość. Jej zapach, jej smak. Dotykać ją ciągle, bez przerwy. Pieścić jej
miękkie ciało.
Gdy zamykał oczy w
wyobraźni królowała ONA. Całkiem naga i należąca tylko do niego. Tylko on miał
prawo dotykać jej miękkiej i pachnącej skóry. Tylko on miał sprawiać jej
satysfakcje. Tylko on miał ją uszczęśliwić.
Tylko on.
A ona jego.
Żadnego innego.
Musiał być tylko on.
Tylko on i ona.
Tylko ONI.
Widział JĄ za każdym razem,
gdy zamykał oczy.
Pragnienie.
Pożądanie.
Głód.
Jej roześmiane oczy i
zarumienione policzki, kiedy pochyla się nad nim by złożyć na jego bladych
wargach namiętny pocałunek.
Jej nagie ciało
wygięte w euforii namiętności.
Jej ciepłe dłonie na
jego zimnym torsie.
Jego dłonie
oplatające ją w tali.
Pragnienie.
Pożądanie.
Głód.
Dlaczego?
Dlaczego on to
wszystko czuje?
Dlaczego w stosunku
do niej?
Pragnienie.
Pożądanie.
Głód.
Pragnął jej jak
żadnej innej.
Tylko jej.
Dlaczego?
Przecież…
Miał już tyle
partnerek.
Nie może pożądać
TAKIEJ dziewczyny.
Nie może!
Pragnienie.
Pożądanie.
Głód.
Nie
może…
-Nie
będę o tym gadać jasne? – Zwrócił się do przyjaciela otrząsając się z własnych
myśli. Spojrzał na niego plecami odwracając się do barku. –To skąd o tym wiesz?
Musisz mieć dobre źródło informacji.
Diabeł
odwrócił wzrok.
-Słyszałem.
-Gdzie?
– Zrobił stosowna pauzę. - Podobno masz nowa dziewczynę. – Rzucił zagadkowo, na
co Blaise spojrzał nie niego. Był to blef, ale zamierzony. Dzięki temu
krótkiemu kontaktowi wzrokowemu Smok mógł wniknąć, choć na chwile w jego umysł.
Nim speszony chłopak odwrócił wzrok Draco ujrzał w jego podświadomości
wspomnienie rudej dziewczyny. Odsunął się krok w tył. Blaise wiedząc, kogo on
ujrzał wyprostował się dumnie.
-Ty…-
zaczął arystokrata. –Ty… z nią? Jak? Kiedy? Dlaczego? – Wyciągnął oskarżająco
palec w jego stronę. - Spotykasz się ze zdrajcą!
-Ty
tak uważasz.
-Jak
możesz? Mało masz tutaj dziewczyn?
-To
puste nic nie warte lale. Gin jest inna.
Malfoy
prychnął.
-Przestań
Smoku, zachowujesz się jak jakiś nawiedzony.
-Ja?
-Tak
ty. Jak chcesz wiedzieć to jestem z nią na poważnie już od roku.
-Od
roku? – Pisnął Draco.
-Tak
i jestem z nią szczęśliwy.
-Nie
poznaje ciebie. Kim jesteś i co zrobiłeś z Diabłem, którego znalem?
-Po
prostu dorosłem.
-Pieprzysz.
-Pamiętasz
jak odwiedziłem cię w wakacje?
-Tak.
- Zaczął powoli nie bardzo kojarząc fakty. - Pamiętam.
-Pamiętasz,
co ci wtedy mówiłem?
-Mniej
więcej
Diabeł
uśmiechnął się. „Pamiętasz to, czego nie chcesz pamiętać. To dobrze.”
-
W każdym bądź razie ja nie mam zamiaru zmarnować sobie życia tak jak moja matka
i wszyscy ojcowie. - Prychnął wypowiadając ostatnie słowo. - Gdy Gin skończy
szkołę pobieramy się i nic ani nikt mnie nie powstrzyma.
-Nie
boisz się zemsty Czarnego Pana?
-Jego
już nie ma. A sam słyszałeś. Jego potomek równie dobrze może stanąć po naszej
stronie.
-Nie
wierze w to, co mówisz.
-Przyzwyczajaj
się. Jesteś moim najlepszym kumplem. Zawsze byłeś mi jak brat, którego nie
miałem. Ale musisz wiedzieć, że nie zostawię dziewczyny, która zobaczyła we
mnie człowieka. Kogoś, kogo warto pokochać. – Odwrócił się do wycia. - Może i
ty spotkasz w końcu tą, która cię pokocha. – Zamyślił się - Może już ją spotkałeś
tylko o tym nie wiesz? - Pokręcił głową i wyszedł.
Malfoy
stal w swoim nowym dormitorium nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Nie
wiedząc, co o tym wszystkim myśleć.
W
końcu Blaise jest mu jak brat.
Chwilowy
zastój płynnego myślenia spowodował u niego chęć za obcowania z kimś z niskich
sfer, ale mu to przejdzie.
Przecież
ktoś taki jak on nie może być z kimś takim jak ona?
A
może jednak może?
„E
tam” - machnął ręką. - „Przejdzie mu w końcu.”
*
-Widziałaś
Hermione?
-Hej
Gin. - odpowiedziała Tory. - Nie, nie widziałam od piątku.
-Kurcze…
-To
jakieś dziwne nie uważacie?
-Myślicie,
że zaczęła imprezę bez nas? – W glosie Victorii słychać było żal.
-No
przestań. - Jenny pokręciła głową.
-Wiec
gdzie ona jest?
To
pytanie przez cały weekend zadawala sobie większa część szkoły.
Co
się stało z najlepszą uczennicą? Dlaczego jej nie widać? Czy panna doskonała ma
jakiś problem? Czy jest chora? Czemu nie uczęszcza w posiłkach? Co je? Czemu
nie przebywa w bibliotece?
Gdzie
ona jest?
Gdzie
jest?
Gdzie?
Pytania
bez odpowiedzi…
Było
wiele spekulacji począwszy od zamknięcia jej w Mungu na oddziale zamkniętym, co
rozpowszechniała grupa pierwszaków z Rowenclaff, a kończąc na porzuceniu szkoły,
co z kolei wyszło od starszych slizgonow.
Ale
prawdy nikt nie poznał…
Nawet
slizgoni, a przynajmniej niektórzy z nich zastanawiali się, co się stało z
Hermioną Granger.
Pewien
chłopak spędził bezsenna noc zastanawiając się nad ta kwestią. Musiał pogadać z
tą dziewczyna, wyjaśnić wszystko na spokojnie, bez niepotrzebnych spięć i
podtekstów.
-Cholerna
Granger. – Mruknął obracając w dłoni różdżkę.
Puk-
puk.
Rozległo
się pukanie do drzwi.
-Wejść!
Do
jego sypialni wparował Lord.
-Witaj
Smoku.
Malfoy
tylko kiwnął mu głową nie przewracając obracania drewnianego patyczka.
-Coś
marnie wyglądasz. – Zaczął.
-Taa?
- Draco uniósł lewa brew.
-Coś
cię gryzie?
-A
widzisz gdzieś tu myszy? - Uśmiechnął się.
-Pomyślałem
sobie, że…
*
-Granger!
Otwieraj! Musimy pogadać!
Zero
odzewu.
Cisza.
-Cholera!
************************************
Podoba
się Wam wspomnienie incydentu w łazience?
Mi tam podoba się wszystko :D
OdpowiedzUsuń