poniedziałek, 4 maja 2015

Pojedynek Serc: Rozdział sześćdziesiąty pierwszy



Rozdział sześćdziesiąty pierwszy: Gdyby tylko znali prawdę.

 ****





- Że co?! – Diabeł wypluł alkohol. – Jak to z Granger?
- Normalnie. Czego nie rozumiesz? – Draco wstał, podszedł do barku i sobie także nalał szklaneczkę.
- No tego, że akurat z NIĄ. TO Granger.
Po tych jakże ciekawych informacjach, Blaise był w ogromnym szoku. Jasne, chciał, aby przyjaciel znalazł sobie normalną dziewczynę. Ba! Nawet z Ginny myślał o tym, aby Smok mógł kręcić z Granger. Pasowali do siebie. Oboje o skrajnych przeciwieństwach, a mimo to doskonale się uzupełniali.
Jednak teraz, gdy usłyszał, że on naprawdę chce z nią iść, coś mu nie pasowało.
Draco jest typem porównywalnym do zwierzyny. Nie jest jednak ofiarą. Jest zdobywcą.
Z prostego rachunku, Blaise wywnioskował, że skoro Smok jest drapieżnikiem, to ona będzie jego ofiarą.
„Cholera. Gin mnie zabije.” Pomyślał.
- Przemyślałeś to? – Spróbował z innej strony. – Wiesz, słyszałem, że ona już z kimś idzie.
Draco cwaniacko się uśmiechnął.
- Jakoś mnie to nie martwi. – Wypił zawartość swojej szklanki i odstawił ją na szafkę.
„Czyli ma plan.”
- Blaise…
- Tak?
- Przyjaźnimy się, prawda? – Zapytał poważnie.
- Oczywiście.
„Cholera!” Zaklną w myślach Diabeł.


Noc prawie wszystkim upłynęła spokojnie.
Niektórzy w zamku spędzili ją bezsennie, zastanawiając się, co przyniosą dalsze dni.

Hermiona wstała rankiem wypoczęta i gotowa do nauki.
Czekały ją dwie godziny transmutacji na początek. Numerologia, a po obiedzie starożytne runy i dwie godziny zielarstwa.
Pełna zapału poszła na śniadanie.
Mimo bardzo wczesnej pory jak na poniedziałek, w Wielkiej Sali konsumowało już śniadanie połowa szkoły.
Dziewczyna rzuciła krótkiej „hej” i usiadła przy swoim stole obok Jenny.
- Reszta śpi? – Zagadnęła.
- Tak. – Blondynka westchnęła. – Wczoraj mieli trening i chyba coś poszło nie tak, bo wrócili w podłych nastrojach.
- Och. – Nałożyła sobie na talerz owsianki i polała ją syropem malinowym.
Szybko skonsumowała posiłek i wstała.
- Już idziesz?
- Tak, muszę skoczyć na chwilę do biblioteki. Zostawiłam tam książkę do numerologii.
- Ale numerologię mamy trzecią.
- Wiem, ale podczas przerwy się nie wyrobię. Lecę. Zobaczymy się na transmutacji.
- Pa!

Truchtem pokonała odcinek dzielący Wielką Salę z biblioteką.
Wchodząc do środka od razu skierowała swoje kroki do stolika, przy którym wczoraj siedziała.
Na szczęście jej książka leżała na miejscu nienaruszona. Szybko ją zgarnęła i udała się na lekcje.
- Moi drodzy – zaczęła profesor McGonagall. – Musicie wiedzieć, że nie życzę sobie takiej sytuacji, jaka miała miejsce pod koniec piątej klasy. Nie widzę powodu, dla którego miałabym naciągać komuś ocenę z jakiegokolwiek przedmiotu. Dlatego też w drugim semestrze zbiorę najsłabszych uczniów i przydzielę grupę korepetytorów. – Rozejrzała się po klasie. – Każdy, kogo wyznaczę będzie odpowiednio musiał uczęszczać na dodatkowe lekcje jak też przykładać się do udzielanych korepetycji. Mam nadzieje, że to zrozumiałe. A teraz do lekcji. – Machnęła różdżką i na tablicy pojawiło się zdanie: „Zaawansowana transmutacja – animag – jak tego dokonać i czym może skutkować nieumiejętność w transmutacji własnego ciała.”
- Jak widzicie, dziś zaczniemy trudną do nauczenia sztukę animagii. Możecie być pewni, że pytania z tego zakresu pojawią się na owutemach. Nie oczekuję, że ktokolwiek z waszego rocznika pozna szczegóły z tego zakresu, jednak było by mi niezwykle miło, gdyby komuś się to udało. – Spojrzała zwłaszcza na pannę Granger i pannę Volley.
Obie lekcje polegały w dużej mierze na robieniu notatek, z tego, co mówiła nauczycielka.
Profesor McGonagall kilka razy zaprezentowała się pod postacią kota, aby pokazać im, na czym polega taka zamiana.
- Nie zawsze możemy zamienić się w takie zwierzę, jakie lubimy czy uważamy za wzór. Są, były przypadki, kiedy osoby pragnące zmienić się na przykład w duże i silne zwierzę ulegały wypadkom przy pracy i do dziś spędzają miło czas w szpitalu Świętego Munga. Na dziś to wszystko. Miłego dnia.
Zabrzmiał dzwonek na przerwę.
- Hermiono, Jenny zostańcie na chwilę.
Nauczycielka poczekała, aż wszyscy opuszczą klasę, po czym zwróciła się do swoich najlepszych uczennic.
- Chciałabym abyście od drugiego semestru zajęły się douczaniem słabszych uczniów. Wiem, że macie dużo zajęć, jednak mam nadzieję, że się zgodzicie. Były by to dwa, trzy dni w tygodniu po dwie, trzy godzinki. Co wy na to?
- W jakich godzinach przebiegałyby te dodatkowe lekcje? Musiałabym podzielić je między dyżury na korytarzach. – Zapytała trzeźwo Hermiona. W głowie obliczała godziny swojego planu zajęć.
- Wszystko byśmy ustaliły, jak zbiorę te słabsze osoby. Oczywiście nie byłybyście same. W szkole jest kilku wybitnych uczniów. Więc zawsze można ustalić to tak, aby wszystkim pasowało i nie kolidowało z innymi obowiązkami.
- Ja się zgadzam. Nie mam wieczorami żadnych zajęć. Tyle, co się pouczyć i odrobić lekcje, o mogłabym robić na tych zajęciach dodatkowych. – Powiedziała Jenny.
- Hmm – zamyśliła się Hermiona. – To i ja się zgadzam. – Uśmiechnęła się.
- Bardzo się z tego cieszę. Bliższe informacje otrzymacie jeszcze przed nowym rokiem. A teraz zmykajcie na lekcje.
- Do widzenia. – Obie odpowiedziały razem i wyszły.
Będąc już pod klasą do numerologii Hermiona zwróciła się do Jenny.
- I co? Dobrze, że rano zabrałam tą książkę.
- Masz rację. – Weszły do klasy i zajęły swoje miejsca.



- Goyle, Crabbe – Malfoy zwrócił się do dwóch osiłków, pełniących role jego ochroniarzy. – Mam do was sprawę.
- Oczywiście.
- Jasne.




Wieczorem w pokoju wspólnym Gryffindoru.
- Chciałbym być animagiem. – Rozmarzył się Harry.
- Ja też. – Dołączył do niego Ron. – Ale to bardzo trudne.
- Musiałeś psuć mi tą radość z marzeń?
- To tylko suche fakty. – Westchnął rudzielec. – A w co byś się chciał zmieniać?
- Chyba w dużego psa, jak Syriusz. A ty?
- Ja chciałbym umieć latać. Ale też chciałbym być, o! Hipogryf! Chciałbym się zmieniać w hipogryfa. A ty, Hermiono?
- Sama nie wiem. Może orzeł?
- Kto, jak kto, ale ty masz największe szanse aby zostać animagiem. – Odpowiedziała Tory.
- Daj spokój. – Uśmiechnęła się. Gdyby tylko znali prawdę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz