Rozdział
trzynasty : Wiara
-No jak? – Patrzy pytająco na Zabiniego. – Jak?
Ten nie wiedząc co mu odpowiedzieć, wstaje. Podchodzi do
rzeźbionego kominka i opiera na nim obie ręce. Chwilę trwa w tym stanie
próbując zebrać myśli. Potem odwraca się , spogląda na Draco w skupieniu po
czym podchodzi do znajdującej się koło barku szafki z książkami. Chwilę wodzi
palcem po krawędziach starych i zakurzonych tomów, w następnej chwili wyciąga
jakąś dość grubą i zakurzoną księgę i wraz z nią wraca na swoje miejsce. Siada
w fotelu kładąc ją sobie na kolanach. Delikatnie gładzi palcem po jej okładce,
spoglądając na nią niemal z czułością. Odrywa wzrok od książki i patrzy w
szaroniebieskie zdziwione oczy przyjaciela. Otwiera ją nawet na nią nie
spojrzawszy i mówi:
- Biblia przyjacielu, Biblia.
Draco pomimo chwilowego zaćmienia umysłu zrozumiał jego
słowa i jednocześnie nie zrozumiał. Bo jak to? Biblia? Jak ona ma mu pomóc z
jego problemem? Z takim problemem?
Nie wiedział tylko – bo i skąd? – że sama księga to nie
wszystko. Ważniejsza od niej jest wiara w to co tam napisano. Ale jak młody
arystokrata ma to zrozumieć? Od małego wpajano mu nie te prawdy co trzeba. Od
małego pokazywani mu kto jest jego Panem. Ale… waśnie jest jedno ale. Bo
przecież jego Pana już nie ma. Został pokonany ponad pół roku temu. Już nie musi mu służyć. Nie musi
wykonywać jego poleceń. Może zacząć żyć na własny rachunek.
Ale jak? Jak ktoś taki jak Draco Malfoy ma żyć na własny
rachunek? Jak ma sam płacić za swoje błędy? Jak ma je naprawiać? Jak ich nie
popełniać? Jak?
Być może zrozumie to, jak. Nie teraz , ale kiedyś. Może
zacznie wyznawać te dobre prawdy. Przecież nie musi być złym. Nie musi
traktować ludzi źle. Nie musi.
Może spotka kogoś kto mu pomoże. Jakaś dobra osoba , która
pokaże mu to lepsze życie. Bez krzyku, kłótni i przemocy. Może pokaże mu jak
wygląda idealna rodzina. Ile dobra daje ciepło domowego ogniska. Jakie to
przyjemne.
Jednak w tej chwili,
w tym momencie młody arystokrata patrzył się nieprzytomnym wzrokiem na
swojego przyjaciela.
Nie wytrzymał tych bredni…
-Co ty bredzisz Zabini? – bełkotał. – Ty jesteś ateistą! –
Krzykną.
Blaise patrzył mu w oczy analizując jego zachowanie.
Najpierw milczał dobra chwilę , a potem wybuchnął. Ale to fakt, Zabini nie był
wierzący, ale porównanie go do ateisty trochę nim wstrząsnęło. „ Święty się
znalazł.”- w zamyśleniu dotkną małego złotego krzyżyka bezpiecznie wiszącego na
szyi, a będącego niewidocznym pod koszulką.
„Ja w coś wierzę.”- Myślał nadal trzymając rękę przy
kołnierzyku i patrząc na Draco. Powoli odpiął guzik u góry swojej koszulki polo
i wyją krzyżyk. Widział zdziwienie pomieszane z szokiem na twarzy młodego
Malfoy’a.
-Co ty… – zaczął Draco.
-Nie wiesz co to jest? – Zapytał Zabini uważnie mu się
przyglądając.
-Wiem, głupi nie jestem. Skąd to masz?
-Ukradłem. – Po czym roześmiał się na widok miny Dracona. – Przecież
żartuje stary.
Malfoy uniósł brwi.
-Dostałem od Megi*, mojej opiekunki z dzieciństwa. Jak
wiesz moja mama mała ciekawsze zajęcia. – Krzywy uśmiech. – Miałem wiele opiekunek
, ale Megi była najlepsza ze wszystkich , tych przed i po.
„Życiorys będzie mi opowiadał? – Przemknęło przez myśl
Dracona. – Znam to”
-To ona codziennie czytała mi Pismo Święte. Mówiła , że
Biblia może ukształtować wyobraźnie dziecka. Ukazuje dobro i zło…
„Nawrócony czy co?”
… Plusy i minusy życia w grzechu i czystości. Wiesz,
lubiłem otwierać ja na nieznanej stronie i czytać nieznane akapity. To było
pouczające…
„CO?! Jakie?!”
… Jako dzieciak wierzyłem w to co mówiła. Wierzyłem w to
co czytałem. – Zabini w zamyśleniu spojrzał na pustą szklankę po alkoholu, po czym dolał sobie ognistej. Wzrok miał
zamglony, taki nieobecny. Patrzył gdzieś ponad ramieniem Draco, w dal, w
przeszłość. Wypił i kontynuował. – To było jak balsam dla niekochanej duszy…
„Niekochanej… CO?!”
…Nie rozumiałem wielu rzeczy. Jak np: Czemu nie mam
jednego ojca? Czemu matka nie czytała mi bajek? Czemu nie tuliła do snu? No czemu? – Spojrzał
na Malfoya , ale wyraz jego twarzy wyrażał kompletną pustkę, przynajmniej tak
mu się wydawało. – Mogłem ją znienawidzić. I wierz mi, zrobił bym to gdyby nie
to. – Uniósł Biblię na wysokość oczu Dracona , a następnie powrotem położył ja
sobie na kolanach i zaczął delikatnie głaskać palcami stronę na której była
otwarta. – Bóg nakazuje wybaczać i wybaczyłem jej. Wszystko jej wybaczyłem. …
„Wyba…CO?!”
… Ale szczęście nie trwa wiecznie. To co Megi we mnie
zakorzeniła w dzieciństwie nadal tam jest tylko przykryte grubą warstwą
nienawiści. …
„Zako…CO?!”
…Musiało tak się stać, bo mojej matce nie podobało się ,
że nawracam się, jak to ujęła, w tak młodym wieku. Ale do nienawiści to już nie
byłem za młody! Do bólu i złości także! Dasz wiarę? Nigdy się mną nie
interesowała , a kiedy wychodziłem na prostą , zniszczyła to wszystko co tyle
czasu budowałem z Megi. Zwolniła ją w moje ósme urodziny. Wspaniały prezent,
nie ma co. Byłem z nią najdłużej, prawie piec lat. Potem było znacznie gorzej.
Wybierała niańki chyba z polecenia Czarnego Pana. Jeśli nie z obozów pracy. …
„OBOZÓW?!”
… Wredne, nieczułe, nie kochające , złośliwe. To one w
dużej mierze sprawiły że jestem tym kim jestem. Chociaż nie powiem, ostatnio
staram się wyjść na prostą. Tylko nie wiem czy mi się uda. Megi – cień smutku
przebiegł mu przez twarz. – Chyba była by zawiedziona , gdyby mnie teraz
zobaczyła. – uśmiech. – Ale nie zobaczy. Nie zobaczy tego kim jestem, albo tego
kim będę dzięki.... Zmarła , zaraz po tym jak opuściła mój dom. Podobno miała
jakiś wypadek samochodowy, ale nie wierze w to. Nie wierze. – Zamilkł.
Spojrzał na księgę nadal trzymaną na kolanach. Ktoś kto by
go teraz zobaczył uznał by go za wariata. No bo kto patrzy z czułością na starą
książkę.
Ale prawda była
inna.
Ta Biblia była jedynym szczęśliwym okresem w jego życiu.
Łączyła go z Megi, która była mu jak matka. Czuła , kochająca i troskliwa.
Zabini pogłaskał strony palcami , następnie zamkną ją z
trzaskiem. Dało się zauważyć delikatny kurz jaki się z niej unosił. Znak , że
nie była otwierana przez wiele lat.
Rzucił ostre spojrzenie na chłopaka siedzącego naprzeciw
niego. Odłożył Biblię na stolik.
Sekundę potem dolał sobie alkoholu do kryształowej
szklanki i wypił od razu. Odstawiając ją na stolik, wstał.
Rzucił Malfoyowi smutne spojrzenie i zaczął iść w kierunku
drzwi.
W progu odwrócił się jeszcze do niego i rzekł:
- Jesteś młody. Nie masz tak wypaczonego rozumu jak ja.
Całe życie przed tobą. Nie zmarnuj go. – Zaśmiał się – Gadam jak potłuczony,
nie? – Zapytał siebie. – A tak serio Smoku to uważaj na siebie i pamiętaj , że
zawsze będę stał po twojej stronie.
I wyszedł zostawiając
arystokratę z mieszanymi uczuciami i szumem w głowie.
***
Megi*- niańka Blaisea w dzieciństwie, jedna z pierwszych.
Czarodziejka. Wyszła na wierzącego mugola, który zaraził ja swoja wiarą. Zmarł
niedługo po ślubie, a po jego śmierci Megi zaczęła prace u pani Zabini.
Nie mieli dzieci, dlatego kochała
Blaisea jak syna. Po zwolnieniu zginęła
w niewyjaśnionych okolicznościach, jednak dla Blaisea wmawiano , że zginęła w
wypadku samochodowym. Tak naprawdę została zabita z polecenia Czarnego Pana. Za
bardzo mąciła w życiu rodzinnym Zabinich.
*
Może się wydawać że przesadzili z alkoholem, ale nie. Mają
mocne głowy he, he.
W cudzysłowu pisane myśli Draco. („”)
No i Hmmm, Blaise ma dziewczynę , która go zmienia.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz