Rozdział piętnasty : OTWIERAJ!!!
***
„Zawsze będę stał za tobą.” Przypomniał sobie słowa
przyjaciela Draco.
Nie było to łatwe.
Co prawda Zabini wyszedł nie całe dziesięć minut temu (właśnie zegar wybił dziesięć po piętnastej) , to arystokracie tak szumiało w głowie ,
że ledwo
mógł skupić wzrok w jednym punkcie. A co dopiero myśleć!
Jakie to było proste! Zatopić swoje smutki, żale i troski
w litrach alkoholu! Jakie to dla niego typowe!
Młody Malfoy ostatnimi czasy coraz częściej sięgał do
kieliszka.
(W tak młodym wieku!)
- Wszystko przez te cholerne baby! – krzykną ze
złością.
Od czasu pamiętnej rozmowy z Jojo , Draconem targały różne
emocje, często sprzeczne ze sobą.
Raz był szczęśliwy, nucił pod nosem wesołe piosenki i
pomagał ciotce. Innym razem stawał się mrukliwy, nie odpowiadał gdy go wołano i
krzyczał bez powodu na wszystko. Bywało , że takie huśtawki nastroju zmieniały
mu się co kilka godzin.
Zupełnie jak kobieta w ciąży!
Jego zachowanie bardzo niepokoiło Grace. Chłopak wychodził
tylko do szpitala , wracał stamtąd i siadał do kolejnej butelki.
I tak dzień po dniu. Aż do dzisiaj. Dziś wypisali tą małą
Granger, u której przesiadywał chłopak. Co było jeszcze dziwniejsze nie poszedł
do niej. Wykręcał się jakimś kolegą ze szkoły.
Taak. Kolega ze szkoły.
Zapewne kompan od kieliszka.
-Staniesz za mną nawet jak z NIĄ będę ?! – Zapytał
Draco ze złością.
Lecz nikt mu nie odpowiedział.
Cisza panująca wokoło drażniła go.
Ze złością chwycił za kolejną prawie pustą butelkę i cisną
ją przez pokój. Rozbiła się , tworząc mokrą plamę , która powoli spływała po
kremowej ścianie. Kilka cali brakowało aby zniszczyła obraz tam wiszący.
W tym samym momencie usłyszał dzwonek do drzwi.
Ding – dong!
Nie zamierzał otwierać.
Mrukną pod nosem coś co miało oznaczać „poczeka” i na
chwiejących się nogach poszedł do barku po kolejną butelkę alkoholu.
Jednak nieproszony gość nie zamierzał „poczekać”
tylko natarczywie naciskał dzwonek.
Ding - dong!
Ding - dong!
Następny, a po nim kolejny.
-Cholera! – Zaklął pod nosem Malfoy rozlewając
Ognistą poza szklankę.
Ding - dong!
I w końcu cisza. Kiedy Draco nalał sobie pełną szklankę i
z napoczętą butelką wracał na fotel rozległo się walenie do drzwi.
-Draco! – Rozległ się krzyk. – Wiem , że tam jesteś.
Otwieraj!
*
Delikatny wietrzyk poruszał liśćmi drzew w parku.
Dziewczyna o długich blond włosach siedziała na ławce co
chwila poruszając nogą w rytm tylko sobie słyszalnej piosenki. Leniwie
obserwowała ludzi którzy wałęsali się tu w to letnie popołudnie.
Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu u kobiety , która
akurat przechodziła koło dziewczyny na ławce.
Ta otworzyła szerzej oczy i z cichym okrzykiem zerwała się
z ławki. Puściła się biegiem wymijając zdziwionych spacerowiczów i gorączkowo
licząc czas.
Przecież coś obiecała, miała to sprawdzić i co? Siedzi jak
głupia w parku myśląc o… z tego wszystkiego zapomniała o czym myślała.
„Hmmm potem”- mruknęła i przyspieszyła.
Bieg pod dom Grace zajął jej dziesięć minut. Spojrzała
wystraszona za zegarek. 15:40.
-Cholera. – Zaklęła zatrzymując się pod numerem 88.
Zdyszana pchnęła bramkę i weszła na posesję. Brukowana
ścieżka prowadziła ją przez wiecznie zielony trawnik. Gdzieniegdzie rosły tam
różnokolorowe kwiaty z przewagą róż. Pomimo wysiłku dziewczyna dostrzegła
piękno tego miejsca. Zapach kwiatów przyjemnie drażnił jej nos i spowodował ,
że na usta wpłyną szeroki uśmiech.
Przed domem (prawie pałacem!) znajdowała się okrągła
fontanna z kamienną rzeźbą. Dookoła niej biegła droga wyłożona kamieniami. Parę
wieków wstecz stałaby przy niej dorożka
zaprzężona w kilka koni. Jednak dziś , w XXI wieku stał przed nią mercedes
klasy S 600. Co prawda Jojo nie znała
się na samochodach tak jak jej przyjaciele , jednak wiedziała co w trawie
piszczy. A akurat TO auto na plakacie miał w swoim pokoju Oliver*, kiedy była u
niego ostatnio. Odnotowała sobie w pamięci żeby mu o tym powiedzieć, po czym
zwróciła uwagę na rzeźbę. Był to imponujących rozmiarów prawie koń. Stał na tylnych kopytach , przednimi
przebierając w powietrzu. Z boków wyrastały mu olbrzymie i rozpostarte
skrzydła. Pegaz patrzył z góry na dróżkę prowadzącą na podjazd domu.
Jednocześnie Jojo wydawało się , że patrzy na nią.
- Dziwne. – Mruknęła patrząc z zachwytem na rzeźbę.
Minęła ją i weszła po schodach na ganek oglądając dom z
rosnącym podnieceniem. Nigdy tu przedtem nie była. Jakoś brakło okazji. Ale
słyszała o nim wiele. Był zbudowany z czerwonej cegły i miał trzy kondygnacje.
Ganek na który właśnie weszła podtrzymywało sześć filarów rzeźbionych w dziwne
orientacyjne kwiaty. Dziewczyna podeszła do jednego z nich i przejechała
dłoniom po wypukłościach.
-Orchidea. – Mruknęła trafnie rozpoznając w rzeźbie
kwiat.
Otrząsnęła
się z zamyślenia i nacisnęła dzwonek.
Ding- dong! , zabrzmiało gdzieś w głębi domu.
Ding - dong!
Zaintrygowana dziewczyna zaczęła tupać nogą ze
zdenerwowania.
- Co jest?
Niecierpliwie naciskała dzwonek do drzwi.
Ding - dong!
Ding - dong!
W końcu nieźle już wkurzona zaczęła walić w drzwi
pięściami. Od czasu do czasu kopnęła je
nogą.
-Draco! – Krzyknęła ze złością. – Wiem , że tam jesteś!
Otwieraj!
**********************
Oliver* - jak pamiętacie to brat bliźniak Venus (Vivi) ,
przyjaciel Jojo i kolega z „paczki”.