Rozdział siedemnasty : Od kilku dni.
***
Wielkimi krokami zbliżał się koniec wakacji. Tak samo
Hermiona jak i Draco nie chcieli tego. Każde z innych powodów. Ona nie chciała
opuszczać matki, on nie chciał wracać do dawnego życia i zwyczajów.
*
Draco od kilku dni chodził struty.
Jak obiecała Jojo tak też zrobiła.
Chodziła za nim krok w krok, milcząca. Odzywała się tylko
wtedy , kiedy on zaczynał ZAKAZANE TEMATY. A on nie chciał o tym gadać. Nie
teraz , kiedy za kilka dni miał widywać JĄ codziennie.
JĄ – temat tabu.
Nie teraz. To za szybko.
Czasami miał wrażenie , że dziewczyna czyta mu w myślach,
ale to przecież niemożliwe. To , a także i inne SPRAWY powodowały , że nie spał
po nocach.
Z kolei on nie mógł wedrzeć się do jej myśli. Pytanie
czemu?
Napotykał na myślowy mur zbudowany przez nią. Widział go
wyraźnie w swojej głowie. Był wysoki, nie można go było przeskoczyć. I długi,
nie można go było minąć. Wydawało się że jest to kamienny okrąg. Tylko co
takiego jest w środku? Że ona tak pilnie tego strzeże?
Ale była furtka. Małe drewniane drzwiczki bez klamki.
Wisiała na nich tabliczka z sentencją. „Aby wiedzieć , nie koniecznie
trzeba rozumieć słowa.”* Tylko co to u licha znaczy?
Nie rozumiał tego.
Jakie słowa ma rozumieć, czy nie?
I co ma wiedzieć? To co ona akurat myśli? Czy co?
Zagmatwane to strasznie było.
I tak ciągle aż do ostatniego dnia wakacji.
Tego dnia Draco nie wychodził z domu, ale Jojo i tak
przyszła.
Wkurzało go to ciągłe przychodzenie i bezsensowne , czy
wręcz głupie rozmowy o miłości i wybaczaniu.
Co on ma komu wybaczać? A może to jemu potrzebne jest
wybaczenie? Ale czyje? JEJ? Wybaczenie TABU?
W takich chwilach miał ochotę upić się do
nieprzytomności. Ale nie mógł. Chciał z
tym skończyć. Zresztą, jutro wraca do szkoły, to ostatni rok. A Księciu
Slytherinu nie wypada się nie pojawić na
początku roku. Zwłaszcza że został prefektem naczelnym. Co dawało mu władzę
niemal absolutną. W granicach rozsądku oczywiście. I do podziału z drugim
prefektem. Swoją drogą ciekawe kto to jest? „Na pewno jakaś laska. – Pomyślał
Draco, trzymając w rękach błyszczącą odznakę z literkami PN. – Może Lara
Smali** , ta krukonka? Niezła z niej panienka.” Po czym zaśmiał się.
Z perspektywy Jojo.
HA! Głupiec co nie zaznał nigdy miłości.
Ach jaki to cudowny widok patrzeć na jego ‘lekkie’ załamanie
nerwowe. Ten jego rozbiegany wzrok, rozczochrane włosy. Nie śpi po nocach, wiem
to. Ciekawe co mu się śni? Pewnie ja. Albo ONA? Hmm
Ech głupi chłopak. Nie chce pomocy dobrowolnie, to będzie
siłą. I, o kurczę, ale z niego spryciarz! Próbuje mi czytać w myślach! HA!
Niedoczekanie jego! Tylko skąd on to potrafi? Hmm ciekawe, ciekawe. Ktoś spyta
co jest takie ciekawe? A więc to , że on potrafi coś czego żaden normalny
człowiek umieć nie powinien. Pewnie w tej jego szkole mają jakieś podstawy
magii, czy coś takiego. Ech dzieciak. Nie wie że w mojej akademii*** uczymy się
na poziomie zaawansowanym, a ja dodatkowo uwielbiam wróżbiarstwo.
Szkoła, to już niedługo. Jak ja się cieszę! Moje szczęście
jednak przyćmiewa chłopak siedzący naprzeciw mnie. Wrr!
Widać na mile , że ciągnie go do Honey. Tylko czemu nie
chce się do tego przyznać?
Oj Draco. Zamykasz się w sobie, a przecież wiem że jesteś
inny, lepszy. A możesz być jeszcze lepszy. Możesz być kochany. Nie jest za
późno na miłość, masz jeszcze czas. Mało ale masz.
Nie zmarnuj go przyjacielu.
I pamiętaj, że zawsze stanę po twojej stronie. No chyba
żebyś chciał zrobić coś złego. Ale od tego cię powstrzymam, jeśli będę
dostatecznie blisko ciebie.
A co do moich myśli Smoku, to nie ma tak łatwo.
Jak odgadniesz moją sentencję to wejdziesz do mojego
umysłu, w innym razie nie. Stanowcze NIE.
Aby wiedzieć , nie koniecznie trzeba rozumieć słowa.
Przecież to takie proste! Ech , ale widać nie dla ciebie.
Narrator bezosobowy.
W końcu nadszedł ostatni dzień wakacji i Draco chcąc nie
chcąc musiał się spakować.
Jak zwykle wpadła do niego Jojo. „Że też nie ma nic
lepszego do roboty?”- Pomyślał, otwierając jej drzwi. Grace była w pracy.
-Przyszłam się pożegnać. – Powiedziała dziewczyna na
wstępie.
- Pożegnać? – Z początku nie załapał.
-Przecież jutro wyjeżdżasz do szkoły. A ja…
-To jutro. - Wtrącił się.
-Daj mi dokończyć. – Powiedziała ze śmiechem i weszła do
holu. Oboje skierowali się do kuchni. – Ja wieczorem wyjeżdżam do internatu.
„Internat? To chyba coś takiego jak dormitoria.”
-Aha. Soku? – Podszedł do lodówki.
-Nie dzięki. Wpadłam tu tylko na chwilkę bo…
- Musisz się pożegnać. – Dokończył za nią.
-Nie tylko. – Uśmiechnęła się patrząc w jego oczy
które robiły się coraz większe.
„O nie. Tylko nie teraz.”
-Tak. – Pokiwała głowa.
-Hmm. – Chłopak uniósł brwi zdziwiony. „Co?!”
-Musimy porozmawiać. – Zaczęła poważnie.
-O nie! Tylko nie teraz! – Wypowiedział głośno swoją
myśl.
-Teraz. To ostatni moment. – Chwila ciszy. Jojo dała mu
czas na przetrawienie tej wiadomości. – Więc słuchaj. – Spojrzała mu w oczy. –
Jesteś moim przyjacielem, Ho , znaczy Hermiona – poprawiała się - też jest mój
przyjaciółką. I… nie próbuj mi przerywać – dodała szeptem widząc , że chłopak
otwiera usta i szybko je zamyka. „Ma się to coś!” pomyślała. – I – ciągnęła –
wiedz , że jej dobro jak i twoje jest mi bardzo drogie. Nie spocznę dopóki nie
dopnę swego. Znasz mnie. Wiesz że zawsze dostaje to co chcę. Co sobie obiorę za
cel. A w tym wypadku mam dwa cele. I oba dopnę. – Uśmiechnęła się z satysfakcją.
– I na koniec chce cię o coś zapytać. – Czekała na pozwolenie.
-Pytaj, pytaj. – Draco zorientował się że oczekuje
jego przyzwolenia.
-Kto to SZLAMA? – Zapytała niewinnie.
Chłopak natomiast zbladł.
I natychmiast zaczął przeczesywać swoje myśli. „ Czy
powiedziałem TO głośno?” – zastanawiał się. Dobrych kilka minut zajęło mu
stwierdzenie że nie wypowiedział głośno tych ZAKAZANYCH myśli. „Nic nie
powiedziałem” odetchną z ulgą. „Więc skąd ona…?” nie dokończył.
-Skąd to wiem?
Ten ledwie zdołał kiwnąć głową. I natychmiast zbudował mur
wokół swoich myśli. Dopiero wtedy odważył się zadać sobie to pytanie: „Czy ona
tez jest czarownicą?”
-Ech Draco, co prawda umiem czytać w myślach, jak o niektórzy nazywają, ale w
tym wypadku jest inaczej.
-Umiesz…? – zaczął z niedowierzaniem chłopak.
-Tak, ale o tym nie teraz. – Westchnęła i uśmiechnęła się.
– Jak byłeś pijany, wtedy gdy ONA wyszła ze szpitala, a ja do ciebie przyszłam,
mamrotałeś coś że jestem wredną i parszywą SZLAMĄ i nie zasługuje na twoją
uwagę. Więc? Możesz mi to wyjaśnić?
„Kurczę, nie pamiętam tego!” – Krzyczał w myślach
Draco.
-Nie pamiętasz? To zrozumiałe, ale…
-To nic nie znaczyło. Musiałaś się przesłyszeć po
prostu.
-Nie , co jak co, ale pamięć to ja mam dobrą. Ale jak
niechżesz mi powiedzieć, to zapytam Hermio…
-NIE! – Krzyknął.
-Wiedziałam. Więc? – Czekała.
Czekała, czekała.
Była cierpliwa. A cierpliwość się opłaca.
„Mała wiedźma.” – Pomyślał chłopak. Westchnął.
-Ech, SZLAMĄ określa się Hmm …- sam nie wiedział jak to dokładnie jej
opisać. – Osobę, Hmm osobę yyy która eee – i tak w kółko.
-Jest brudna? – Podsunęła Jojo widząc jego mozolne próby.
-Tak.
-Ale jak to brudna? Nie myje się? Ma brudne ubrania czy…?
-Nie. Hmm tu chodzi o pochodzenie o …
-Aha. – Już wiedziała. „No nie, to jego obchodzi status
społeczny? I co jeszcze? Może portfel? Albo kolor włosów? No nie. Jego?! A może jego rodziców? Tak, to lepiej mi
pasuje.”- Więc dobrze. – Wstała.
Draco zrobił to samo.
Podeszła do niego.
-Będzie mi ciebie brakowało.
-Wiesz, to dziwne, ale mi ciebie też. – Przytulili
się do siebie. Jojo cmoknęła go w policzek.
-Do zobaczenia na wakacjach Smoku.
-Do zobaczenia. – I wyszła zostawiając go z myślami.
-Jutro wszystko zacznie się od nowa. – Powiedział głośno i
poszedł do swojego pokoju. Rzucił się na lóżko. Zamknął oczy. – Już jutro.
*
Hermiona od kilku dni chodził struta.
Nie chciała zostawiać mamy samej. A z drugiej strony
ciągnęło ją do przyjaciół , do szkoły, do obowiązków.
A teraz czekały ją nowe obowiązki!
Została prefektem naczelnym. Jaki zaszczyt! Co prawda była
tego niemal pewna odkąd tylko dostała odznakę prefekta w piątej klasie.
Ciekawiło ją tylko kto jest drugim prefektem.
„Może Ernie**** a może ten Anthony*****?”–
zastanawiała się.
Kto by to nie był na pewno będzie fajnie.
Zwłaszcza że to jej ostatnia klasa. I egzaminy!
Och jak ona lubiła się
uczyć! Książki to coś co naprawdę
kochała. I choć większość ludzi tego nie rozumiała , ona się tym nie przejmowała. Była sobą. Tak
po prostu.
Spakowała się już dawno. Odwiedziła Pokątną, kupiła nowe
książki i szaty. I to wszystko co było jej potrzebne do szkoły, w większości na
eliksiry.
Dostała też trochę pieniędzy od rodziców na urodziny które
miała niedługo******.
„Tylko co by tu sobie kupić? – Myślała. – Może jakąś nową
książkę?”
Mama nie chciała ,
żeby córka przejmowała się tym, że zostawia ją samą. Przy niej była zawsze
radosna i uśmiechnięta. Choć w sercu płakała. Znowu zostanie sama.
„Może kupię sobie kotkę? – Mówiła do Hermiony. – Wtedy
Krzywołapek będzie miał towarzystwo.” I obie wybuchały śmiechem.
Młoda panna Granger zwlekała z kupnem prezentu aż do
ostatniego dnia sierpnia.
-Ech. – Westchnęła. – To już ostatni dzień. Muszę coś
sobie wybrać. – I z takim postanowieniem ubrała się i zamierzała wyjść z domu.
Gdy już prawie dotykała klamki drzwi wejściowych
usłyszała dzwonek.
Ding - dong!
„Kogo to niesie? – Pomyślała otwierając drzwi.
-Jennifer!
-Witaj. Przyszłam się pożegnać.
-Ale ten czas szybko płynie? Prawda? Wejdziesz?
-Ty chyba wychodzisz?
-Tak, mam w planach małe zakupy , ale to może poczekać,
chyba… – pauza. – …chyba że pójdziesz ze mną? –Zapytała.
-Pewnie! – Krzyknęła radośnie Jenie. – A co chcesz kupić?
-Jeszcze nie wiem. – Zastanawiała się. – Może jakąś nową
książkę?
-E tam. Choć. Znam super sklep w tej nowej galerii na
Północy. Niedawno otwarty. Super promocje. – Pociągnęła ją za rękę.
I razem ruszyły w ten gorący sierpniowy dzień.
Po drodze Jojo eghm Jennifer wesoło trajkotała o
wszystkim. O słońcu, o chłopcach, o muzyce, o chłopcach, o szkole, o chłopcach,
o imprezach, o chłopcach, o ciuchach, o… niech zgadnę , o chłopcach?
Tak! Skąd
wiedziałaś?
Zgadłam.
Ech, blondynka specjalnie schodziła na ten temat.
O tym chłopaku.
Hermiona unikała tego tematu jak woda unika ognia.
Ale dziś jest ostatni dzień. TO musi być dziś! Nie ma
odwrotu. Trzeba zacząć działać.
-Eghm Hermiono, mam sprawę – zaczęła jakby nieśmiało. Nie
chciała jej wystraszyć tak jak ostatnio.
-Tak? – Rzuciła podziwiając wystawy sklepowe i nawet na
nią nie spojrzawszy. Właśnie mijały salon mody ślubnej „Victoria” – Piękne nie
uważasz? – Zwróciła się do przyjaciółki wesoło. Uśmiech jej zgasł gdy zobaczyła
jej minę. – Coś się stało? – Spytała troskliwie.
- Musimy porozmawiać – powtórzyła ta.
-A wiec słucham. – Westchnęła. Już podejrzewała o czym chce
ona rozmawiać.
- No więc tak. – I urwała. W myślach łatwiej jej szły tego
typu rozmowy.
Hermiona uniosła obie brwi do góry. Czekała. Nie
zamierzała jej ponaglać. Nie w TEJ
sprawie.
„Dziwne – pomyślała Jenie. – Nie widzę jej myśli. Czemu?”
-Wiec tak. – Powtórzyła. – Oboje jesteście moimi
przyjaciółmi. – Nie musiała wyjaśniać o kogo chodzi. Hermi jedynie kiwnęła
głową , że rozumie. – I poważnie się o was martwię. Zwłaszcza , że wiem jaki
jest Smok. Udaje twardego, ale tak naprawdę boi się. Boi się okazywać uczucia.
Wiem to. Czuje to. Wiem też że nie jesteś mu obojętna. – Hermiona uniosła brwi
jeszcze wyżej. Dalej już się nie dało. „Tak?” - Ale przez wzgląd na PEWNE sprawy – wykrzywiła
usta. – Boi się zaangażować. Wiem też. – Powiedziała nutę głośniej. – Że on
tobie też nie jest obojętny. I nie próbuj zaprzeczać. To tak jak zaprzeczać
własnemu istnieniu. Hmm. – Zrobiła krótką przerwę. – To tyle w TYM temacie. Ale
musisz wiedzieć, że , nie wiem czy pamiętasz , ale ja zawsze osiągnę to co
zamierzam, pamiętasz?
-Pamiętam. – Szepnęła Hermiona kiwając głową.
-A w tym wypadku osiągnę dwa cele które sobie zamierzyłam.
– Uśmiechnęła się. – To tyle. Idziemy poszaleć! – Wykrzyknęła i pociągnęła
zdziwioną dziewczynę w stronę tej nowej galerii.
Swoja droga był to imponujący budynek. Zbudowany z
czerwonej cegły na kształt średniowiecznej warowni.
Obie dziewczyny westchnęły z zachwytu zanim weszły do
środka.
Na widok tylu
tabliczek z napisami: -70%, -30%, promocja!, -50%, wyprzedaż!,
Hermiona zepchnęła niedawną rozmowę daleko w podświadomość.
-Ach!
-Cudnie prawda? – Uśmiechnęła się Jenie. – Choć. Jak już tu
jestem to odbiorę kolczyk.
„Kolczyk? – Pomyślała Hermi. – Chyba KOLCZYKI.”
Blondynka pociągnęła ją na drugie piętro, mijając po
drodze wiele sklepów i kawiarni. Weszły do lokalu numer 212. Szyld mówił że to
„PIERCING”.
„Co?!” pomyślała brązowo oka.
Dziewczyna pchnęła drzwi i obie weszły do środka. Od razu
ucichł zgiełk masy ludzi robiących zakupy. Całe to pomieszczenie było białe,
takie czyste i sterylne. Tylko szafki i półki były stalowe ze szklanymi
gablotkami. Hermionie nieprzyjemnie się to skojarzyło, bo mianowicie ze
szpitalem.
Gdzieś w głębi zabrzmiał delikatny dzwonek.
-Witam – rozległ się głos. Zza parawanu stojącego w kącie
wyszła właścicielka, pani Robertson i podeszła do lady.
Obie dziewczyny podskoczyły.
-Dzień dobry – odpowiedziały razem.
-Zamawiałam w
zeszłym tygodniu kolczyk – Jenie zwróciła się do kobiety.
-Tak. Nazwisko?
-Jennifer Johanson. Miał być…
-Biały. Pamiętam. – Uśmiechnęła się.
Podeszła do stalowej półki, schyliła się i z dolnej szuflady wyjęła szklaną gablotkę. Wróciła do
lady.
-Proszę. – Pokazała jej mnóstwo kolczyków, ale jakichś
dziwnych. Wszystkie były wykonane ze stali chirurgicznej (kto jak kto ale panna
Granger zna się na wszystkim ) i z białymi kryształkami. I były to pojedyncze
sztuki! I do czego? W uszach by się nie zmieściły. Jednak Jenie oglądała je
wszystkie z wypiekami na twarzy. W końcu wybrała jeden.
-Ten – pokazała palcem na kolczyk z białą kulką i doczepionym
do niej kwiatkiem, stokrotką także z białymi kamyczkami. – Śliczny jest! Prawda
Miona? – Zwróciła się do przyjaciółki.
-Taak. – Bo zaprzeczyć nie można było. Kolczyk naprawdę
był śliczny. I mienił się delikatnie, gdy kobieta podała go blondynce.
Dziewczyna podwinęła bluzkę i oczom Hermiony ukazał się
przekuty brzuch! No właściwie to był pępek, ale na brzuchu! Szok! Stateczna i zawsze ułożona panna
Granger nigdy by sobie czegoś takiego nie zrobiła. „Jesteś pewna , że nie?”
rozległ się ten kpiący głos w głowie. Jej, jak on wkurzał dziewczynę! I skąd
się brał? Tego panna – zawsze – wiem – wszystko nie wiedziała. Wiec teraz tylko
westchnęła. Jej przyjaciółka miała płaski i opalony brzuch, kolczyk pasował tu wręcz idealnie. Jenie
zmieniła swój stary kolczyk z niebieskim kryształkiem na nowy.
-Idealnie. – Mruknęła. – Ile płacę?
-Cztery funty.
Kiedy dziewczyny miały już wychodzić Hermiona
złapała blondynkę za rękę.
-Ty a…
-Co?
-A to boli? – Wskazała na jej brzuch.
-Kolczyk? – Zapytała. – Nie , teraz już nie. Na początku
trochę boli, wiesz przy zginaniu się i we śnie, ale teraz już nie.
-A ile to…?
-Kosztowało? – Na co ta pokiwała głową. – Niedużo. Ja
robiłam u pani Robertson za dwadzieścia funtów.
W zeszłym roku. Ale teraz myślę że
stawka się nie zmieniła.
-Hmm – analizowała to w myślach Hermiona „Ciekawe czy i mi
by pasował?”, „TAK!” „Ciebie nie pytam o zdanie.” , „Ale JA wiem
lepiej.”
Jenie patrzyła jak dziewczyna bije się ze swoimi myślami,
wiec postanowiła działać.
-Choć.- złapała ją za rękę – Sprawdzimy czy ci pasuje.
-Pani Robertson! Pani Robertson! Miona chciała by
sprawdzić czy i jej pasuje kolczyk w pępku! – Krzyczała uradowana w stronę
kobiety.
-Podejdź tu. – Gestem zaprosiła dziewczynę za
parawan.
Stała tu zwykła szpitalna kozetka i wysokie lustro.
Kobieta kazała jej stanąć przed lustrem celem pokazania
pępka. Następnie zniknęła na chwilkę – w
której to zadowolona Hermiona stwierdziła że brzuch ma nie dość że płaski to
jeszcze wysportowany i nawet nie taki blady jak myślała – by po chwili pojawić
się z małym klipsem.
Przypięła go delikatnie do brzucha ciut nad pępkiem.
-Hmm – mruknęła.
-Pasuje! – Jenie klasnęła z radości w dłonie. – To co,
robimy? – Zwróciła się do przyjaciółki.
-Robimy – odpowiedziała ta zdecydowanie , choć cicho.
Godzinę później obie wychodziły z salonu. Blondynka
rozcierała sobie rękę, brunetka nieco blada na twarzy przecierała oczy
chusteczką.
-Miało nie boleć. – Rzuciła z wyrzutem.
-Potem. Potem nie będzie boleć. – Po czym uśmiechnęła się
i zamachała ręką przed nosem dziewczyny. – Zobacz co ja dla ciebie znoszę.
Myślałam że nie masz paznokci, a tu proszę, jakie ślady mi zostawiłaś. Oby
tylko blizny nie było. – Kręcąc głową udała że się tym martwi.
-Oj daj spokój.
Po czym obie
się uśmiechnęły.
-Tydzień , dwa i nie będzie boleć.
-Dwa? – Czy to nutkę paniki słychać w jej głosie?
-Taa , szybko zleci. Teraz tylko musisz uważać jak się
zginasz i no wiesz, nie śpij na brzuchu. A i do książek to radzę kogoś
zatrudnić. – Uśmiech.
Chwile idą w ciszy.
- A to zaczerwienienie zniknie?
-Tak, za kilka dni. Powiesz mamie?
-No co ty! W życiu!
Obie się zaśmiały.
-Ech. – Wzdycha Jenie patrząc na zegarek. – Musze
lecieć. Jeszcze się nie spakowałam.
-Jeszcze? – Ta wyszczerzyła zęby. – Ja siedzę na
walizkach już od tygodnia!
-He, a ja zawsze na ostatnią chwilę. – przytuliła
Hermionę.
-Auć! – syknęła ta.
-Sorry! – Jenie odskoczyła od niej. – Zapomniałam o
kolczyku!
-Nic nie szkodzi. Muszę się przyzwyczajać. – I zapisała
sobie w pamięci, żeby nie przytulać nikogo przez , no powiedzmy, że tak
profilaktycznie, miesiąc.
Cmoknęły się w policzki.
-Do wakacji.
-Do wakacji.
I obie rozdzieliły się przed galerią.
Hermiona skręciła w stronę domu. Postanowiła iść na
skróty, przez park.
Dziś jej mama robi pożegnalną kolacje. „Ma też przyjść tata.
– Pomyślała z uśmiechem. – Będzie jak za dawnych lat! Nie, wcale nie będzie. –
Jej uśmiech momentalnie zgasł. – Bo tata z nami nie mieszka. Znalazł sobie inna
rodzinę. I ma inne dzieci. A ja? Co ze mną? – pokręciła głową. – STOP! Nie myśl
tak o tym! Tata cię kocha!”
Właśnie weszła w cień parkowych drzew. Jej głowę zaprzątał
milion myśli.
*„Aby wiedzieć , nie koniecznie trzeba rozumieć słowa.”-
cytat zaczerpnięty z książki Pt: „Legenda o siódmej dziewicy”, książka warta
przeczytania :D
**Lara Smali -krukonka, uczennica 7mej klasy, prefekt w
klasie 5tej, blondynka z dużym biustem, płeć męska dość dobrze ją zna, słynie z
tego że szybko się zakochuje i dość często udowadnia swoja miłość, jest
postacią fikcyjną, wymyślona przeze mnie. W książce prefektem Ravenclawu była
Padma Patil, ale nie pasowała mi na TAKĄ dziewczynę :)
***Akademia - Jojo w wieku 15stu lat zapisała się do
Akademii Iluzjonistycznej w Oxfordzie. Uczą tam miedzy innymi wróżbiarstwa,
numerologii, runów, ale też angielskiego, chemii, fizyki i matematyki. Akademia
kształci młodzież w wieku od 15 lat. Nauka trwa 5 lat. Szkoła ta jest płatna i
zawiera internat damsko -męski.
****Ernie Macmillan- puchon z 7mej klasy. Prefekt w klasie
5tej.
*****Anthony Goldstein. – krukon, z 7mej klasy. Prefekt w
klasie 5tej.
****** u mnie Hermiona urodziny obchodzić będzie w
pierwszym tygodniu września , jeszcze nie wiem jaki to będzie dzień, ale na
pewno początek :P He, He
****************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz