piątek, 6 września 2013

Pojedynek Serc: Rozdział dwudziesty



Rozdział dwudziesty: „Powodzenia.”

*


Następnego dnia rankiem oboje rodziców odstawiło jedyną córkę na stację.

Dziewczyna wkrótce wyruszy w swoją magiczną podróż zaczynając ostatni rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Tak Jane jak Arron  byli z niej strasznie dumni. Ich córka była w szkole prymuską i choć nie bardzo orientowali się w czarach byli szczęśliwi widząc jaka radość od niej bije, gdy z przejęciem opowiada o lekcjach i niektórych przygodach. Oczy jej świeciły z podniecenia na samo wspomnienie o szkole.

A w dodatku teraz została prefektem naczelnym. Akurat wiedzieli , że to bardzo ważne i odpowiedzialne stanowisko.

Nie byli pewni co ich córka wybierze po skończeniu szkoły , ale całkowicie ją wspierali, każde na swój sposób.

Była mądrą i odpowiedzialną młodą kobietą. Cokolwiek wybierze , będzie to dla niej korzystne.

Tak więc pierwszego września stojąc na peronie pełnym mugoli cała trójka się żegnała. Zobaczą się dopiero za kilka miesięcy , na święta. A i to nie wiadomo czy w pełnym składzie.

-Mamo nie płacz – mówiła Hermiona. – Grudzień przyjdzie szybciej niż myślisz.

-Och, skarbie wiem, wiem – mama pociągnęła nosem. – Będę tęsknić za tobą.

-Będziemy. – Poprawił ją ojciec. Pomimo tego co się stało jego CÓRKA nie jest niczemu winna. – Trzymaj się kotku.

-Pa tato, mamo. – Dziewczyna po raz ostatni ucałowała rodziców.

Następnie uśmiechając się wzięła do ręki wózek z bagażem i klatkę z kotem. Przechodząc przez barierkę dzieląca perony dziewięć i dziesięć ,obejrzała się jeszcze za siebie , by zobaczyć jak rodzice wychodzą ze stacji. Razem a jednak osobno.

Hermiona wzdycha i wkracza w magiczny peron numer 9 ¾ .

Uśmiecha się szeroko widząc masę znajomych osób.  Wokoło słychać wesołe rozmowy , pohukiwanie sów i miauczenie kotów. Do tych ostatnich swoją drogę, przyłączył się Krzywołap.

Dziewczyna rozgląda się uważnie za swoimi przyjaciółmi. W końcu dostrzega ich koło lokomotywy. Uśmiechając się szeroko podbiegła do nich szybciutko , oczywiście w miarę swoich możliwości.

-Mionka! – Wykrzykuje Ginny

-Ginny! – Dziewczyna nie pozostaje jej dłużna.

Po czym obie dziewczyny padają sobie w ramiona. Przy czym Hermiona trzyma się za brzuch , ale tak by nikt tego nie zauważył. O kolczyku powie im kiedy indziej.

Cmokają się w policzki.

-Harry! Ron! – I brązowo oka ich też ucałowała ściskając.

-Hermiono! Bo nas udusisz! – Wydyszał Ron.

-Och Ron! Ale ja za wami tęskniłam!

-My za tobą też  Mionka! – Powiedział Harry.

Gdy się już przywitali zaczęli rozglądać się za resztą swojego towarzystwa. W tym wypadku za Luną Lovegood   i Nevillem Longbottomem. Jednak nigdzie ich nie widzieli.

-Gdzie oni są? – Zastanawiał się głośno Harry.

Dochodziła 10:40. Przyjaciele postanowili poszukać sobie wolnego przedziału i tam zaczekać na resztę.

Po drodze do jednego z ostatnich przedziałów pociągu mijali wiele znanych osób.

W pewnym momencie Hermiona zauważyła , że Ruda uśmiecha się do kogoś nad wyraz promieniście. Podążając za jej wzrokiem trafia na Malfoya.

CO?!

Na Malfoya?! Ginny robi maślane oczy do tego drania łamiącego serca każdej dziewczyny w szkole?!

Jednak blondyn nie patrzy na Rudą. Jego stalowe oczy wpatrują się w nią. „CO?! Bezczelny! Czego on się na mnie gapi?”

-Hmm – mruknęła.

Ponad jego ramieniem dostrzegła wysokiego przystojnego chłopaka. Był niezwykle podobny do Malfoya tylko włosy miał ciemniejsze i o zgrozo! uśmiechał się do Ginny!

„Co tu jest grane?” – gorączkowo myślała Hermi , postanawiając tym samym , że zapyta o to przyjaciółkę , gdy będzie miała ku temu sposobność.

Harry, Ron i Ginny weszli do wolnego przedziału, jednak brązowo oka nadal wpatrywała się gdzieś przed siebie, całkowicie wyłączona ze świata zewnętrznego.

-Hermiono!

Nic nie mogło rozproszyć jej myśli…

-Hermiono!

… skupionych na Rudej gryfonce  i ślizgonie. Co oni sobie myślą? Czy to jakiś żart? Przecież…

Ktoś zaczął szarpać ją za rękaw bluzki powodując przebudzenie.

-Hermiono! Idziesz czy nie? – Zdenerwowany Harry wychylił się z wagonu. Samo nawoływanie przyjaciółki nie pomagało. Trzeba było użyć siły.

-Nic ci nie jest? – Pyta z troską chłopak. – Zaraz ruszy pociąg.

-Och! -  Wyrwało się jej. – Nic, już idę. – I z nieco nieprzytomną miną ruszyła za Harrym.

Scenie tej przyglądał się Draco Malfoy. Na widok Reportera szarpiącego Granger zaśmiał się głośno.

-Z czego rechoczesz? – zapytał go Zabini.

-Spójrz. – wskazał palcem na dwójkę nastolatków. – Święta Trójca ma swoje wewnętrzne konflikty.

-Daj spokój. – Blaise machnął ręką. – Choć, bo nie chce stać tu całą wieczność.

Malfoy tylko wywrócił oczami i ruszył za przyjacielem.

W tym czasie dwójka gryfonów weszła do przedziału w którym zadomowił się już Ron. Hermiona usiadła naprzeciw niego przy oknie. Obok niej siedziała Ruda. Harry usiadł koło Rona. Brakowało tylko Nevilla i  Luny. Pociąg powoli ruszył.

Przyjaciele wesoło ze sobą rozmawiali czekając na resztę. W pewnym momencie usłyszeli czyjś krzyk i głośny łomot. Harry siedzący najbliżej drzwi wstał i wyjrzał na korytarz.

-Ron! – Krzyknął. – Pomóż mi!

Ron zerwał się ze swojego siedzenia i obaj wypadli na korytarz. Dziewczyny również wyjrzały na zewnątrz. A tam na podłodze korytarza jak długi leżał rozciągnięty…

-Neville! – Krzyknęła Ginny, a Hermiona zasłoniła usta ręką.

Chłopaki pomogli mu wstać i razem weszli do swojego przedziału. Ich przyjaciel miał podbite oko i chyba złamany nos, z którego obficie leciała krew.

Hermiona wyjęła swoją różdżkę , machnęła nią skupiając wzrok na obrażeniach Nevilla i po chwili jego nos wrócił do normy. Tylko oko pozostało fioletowe.

Swoją drogą to ładny ten fiolet Hmmm nieważne.

-Co ci się stało? – Zapytał Harry sadzając go obok siebie.

Do przedziału weszła Luna ze swoją wiecznie rozmarzona miną. Zamknęła za sobą drzwi i usiadła obok Ginny.

-Witajcie. – Powiedziała sennym głosem, lecz nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Wszyscy byli zaabsorbowani Nevillem.

- Malfoy i jego goryle. – Powiedział trzęsącym się głosem.

Hermionie lekko poróżowiały policzki ale nikt tego nie zauważył. No prawie nikt.

-Wiedziałem. – Ronowi poczerwieniały uszy. Zawsze tak miał jak się zdenerwował.

-Powiedział że szkoda na mnie różdżki i wystarczą silne ręce.

-Nie przejmuj się nim... – zaczęła Hermiona.

-Jesteś sto razy lepszy od niego – dopowiedziała Ruda. – To podła przylizana fretka.

Wszyscy się z tego zaśmiali.

-Ale przystojna fretka. – Wtrąciła śpiewnie Luna.

-Podoba ci się ON? – Zapytał z niedowierzaniem Ron. – Nic dziwnego że mówią…

-RON! – Upomniała go Hermiona, na co on się zaczerwienił i spuścił głowę zawstydzony.

-Głupek z niego.

Neville pokręcił głową.

-Aż mi się nie chce jechać do szkoły.

Wszyscy unieśli brwi.

- No co? – Powiedział załamany chłopak. – Teraz jak został prefektem nacz… – nie dokończył.

Hermiona , która właśnie piła sok wypluła go na siedzącego na przeciw niej Rona.

-Feee… – zaczął rudzielec, lecz ona machnęła różdżką i już nie było mokrych śladów.

-CO?! – Krzyknęła , aż biedny Neville podskoczył ze strachu. Wstała z ławki. – Malfoy prefektem naczelnym?! – Zapytała ze złością i w tej samej chwili drzwi przedziału się otworzyły. Wszyscy spojrzeli na dziewczyną w nich stojącą.

- Cześć. – Bąknęła Melisa Chang.* - Eee Hermiono, idziesz na zebranie prefektów? – Zapytała.

-Och. Cześć Mel. – powiedziała. – Tak  idę. – I wyszła nadal w lekkim szoku.

-Myślicie ,że zabije Malfoya? – Zaczęła Ginny.

- Myślę że to całkiem możliwe. – Zawtórował jej Harry i wszyscy w przedziale zanieśli się  głośnym śmiechem.

-Oby tylko wcześniej nie wykończyła nas – zauważył Ron nieco blady.

Drzwi przedziału znowu się otworzyły i stanęła w nich Cho Chang.**

-Cześć wszystkim. – Rzuciła i usiadła na zwolnionym przez Hermionę miejscu. – Ginny ktoś cię szukał.

-Kto? – Zapytała Ruda.

-Jakaś panna. Nie znam. – po czym zwróciła się do Harryego. – Jak ci minęły wakacje?

-Całkiem nieźle, tak było całkiem dobrze, a u ciebie?

Ginny wyszła z przedziału. Ktoś złapał ją za rękę i pociągnął na koniec pociągu.

-Och! – Wyrwało się jej gdy znaleźli się w pustym wagonie.

-Tęskniłaś? – Zapytał chłopak składając na jej pół otwartych ustach pocałunek.

-Tak. – Zdołała tylko szepnąć. I już po chwili całowali się  namiętnie zapominając o całym świecie.


Hermiona szła z dziewczyną na przód pociągu. Weszły do przedziału w którym trwało zebranie prefektów.

Wzrok gryfonki i ślizgona na chwilę się spotkał, by po sekundzie każde patrzyło w inną stronę.

-O, panna Granger już jest. Dziękuję panno Chang. Siadajcie. – Surowy głos profesor Minerwry McGonagall rozległ się po przedziale. Dziewczyny usiadły.

- Jak wiecie w tym roku…- zaczęło się zebranie.

Trwało dłużej niż zwykle. Ale Miona nie przejmowała się tym. Wręcz przeciwnie , była szczęśliwa. To w końcu dodatkowe obowiązki. „Super!”

Pani profesor o przepraszam pani dyrektor przekazała im szczegółowe instrukcje co do praw i obowiązków prefektów.

-To już koniec. Dziękuje. Do zobaczenia w szkole. – Wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia. – Panno Granger, panie Malfoy. Proszę chwile zostać.

Dziewczyna nawet nie  w stała z ławki, za to zaskoczony blondyn stał w drzwiach .W   końcu usiadł, jak najdalej od  niej.

- Jesteście prefektami naczelnymi. – Zaczęła , rozdając im jakieś dodatkowe kartki. – Dlatego oczekuje od was współpracy godnej piastowanego stanowiska. Ale nie życzę sobie – tu spojrzała zwłaszcza na blondyna – żadnych publicznych sporów. Zrozumiano?- Na co oni gorliwie pokiwali głowami. – Kłócić się możecie gdy nikt nie widzi. – Dodała po namyśle. – Możecie iść.

Draco jak strzała wypadł z przedziału.  Dziewczyna wstała powoli ze swojego miejsca.

-Powodzenia. – Dyrektorka uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco.


„Zapowiada się ciekawy rok.” Pomyślała , gdy za  brązowooką zamknęły się drzwi.

Westchnęła.

„Co on sobie myślał stawiając takie warunki?” pokręciła głową.


*



-Gdzie Zabini?! – Malfoy wpadł do swojego przedziału.

-Wyszedł jakieś dziesięć  minut po tobie. – Odpowiedziała mu Pansy Parkinson robiąc maślane oczy.

-Gdzie?!

-Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Draco…?  – ale on tylko warknął na nią i wyszedł z przedziału.

„Gdzie ten cholerny diabeł się podziewa?!” zastanawiał się w myślach. Jego wzrok skierował się ku przodowi. Zauważył jak Granger wychodzi z przedziału zamyślona. „O czym ona tak ciągle myśli?”

Założył ręce na piersiach i postanowił się jakoś zrelaksować. Oparł się po ścianę i uśmiechnął. Był aktorem i właśnie zaczynała się scena z nim w roli głównej.

Akcja!

Dziewczyna powoli zbliżyła się. Zauważyła go. Lekko zmrużyła oczy i zacisnęła usta. ZŁOŚĆ. Podeszła jeszcze bliżej, zwolniła jeszcze bardziej. Twarz blednie. Za maską skupienia stara się ukryć swój prawdziwy stan. OPANOWANMIE. Zbliża się na odległość kilku stóp. Chłopak nadal patrzy na nią z uśmiechem. STRACH wkradł się w jej spojrzenie.

Malfoy zastąpił jej przejście. Ręce puścił wzdłuż tułowia.

-Czego? – Warknęła starając się ukryć swój strach. „Brzuch. Myśl o brzuchu.”

-Może grzeczniej? Zacznijmy współpracować. – Zbliżył się do niej.

Ona uniosła obie brwi cofając się nieco.

-Co przez to rozumiesz?

-No wiesz. – Zbliżył dłoń do jej policzka , odgarniając z niego niesforny kosmyk za ucho.

Dziewczyna odskoczyła jak oparzona.

-Nie dotykaj mnie! – Pisnęła słabo.

-Granger, Granger. – Zacmokał kręcąc głowa. – Ile razy mam ci powtarzać , że jestem twoim Aniołem i będę cię dotykał kiedy mi się podoba? I gdzie. – Jego wzrok zatrzymał się na chwilę na jej piersiach, po czy powrócił na twarz. Hermionę oblał delikatny rumieniec, kiedy zorientowała się gdzie on patrzy.

-Nie boisz się że się pobrudzisz szlamem? – Zapytała mrużąc oczy.

Draco westchnął. Znowu dotknął jej policzka. Czuł pod palcami że zadrżała.

-Wymyślili coś takiego jak mydło i pry…- nie dokończył.

CHLAST!

Hermiona korzystając z jego rozmarzenia uderzyła go w twarz, szybko minęła i puściła się biegiem. Byle dalej od niego. Pod powiekami czuła jak wzbierają jej łzy.

-Pożałujesz! – Usłyszała za sobą i przyspieszyła.

Korytarze w jej mniemaniu były puste. Zapłakana nie zauważyła pewnej postaci i BACH! Uderzyła w kogoś, odbiła się i była by upadła , gdyby czyjeś silne ręce jej nie powstrzymały. Mrugając zawzięcie zaczęła wpatrywać się w swojego wybawiciela. W pierwszej chwili pomyślała że to Malfoy. Ale nie, ten chłopak ma nieco ciemniejsze włosy.

-Dzięki i… sorry. – Bąknęła starając się go minąć, lecz on jej nie puszczał.

-Granger? – Zapytał zaskoczony.

-Taak – odpowiedziała powoli próbując przypomnieć sobie czy go zna. – A ty?

-Nie poznajesz mnie? – Zaczęła kręcić głową. – Blaise Zabini, mamy razem eliksiry,  mieliśmy. – Puścił ją i podał jej rękę.

-Ślizgon. – Bardziej stwierdziła niż zapytała, ale uścisnęła rękę, trochę niepewnie.

Blaise się tylko uśmiechnął. Zaraz! Tak to on uśmiechał się do Ginny!

- Muszę już iść. – Powiedział i miną ją.

-Ta. Ja też. Cześć.

-Do zobaczenia. – I odszedł.


Hermiona stała jeszcze chwile sama, po czym stwierdziła że nie jest to miejsce bezpieczne, zwłaszcza dnie niej. Otarła oczy ręką i ruszyła przed siebie. W głowie kołatała jej jedna myśl. „Co ten ślizgom robił w przedziale gryfonów?”

Musi zapytać o to Rudą. Tak, musi.

Weszła do swojego przedziału, i …

-A gdzie jest…? – nie dokończyła.

-O już wróciłaś. – Za nią wślizgnęła się Ginny. Policzki miała mocno zaróżowione, oddech przyspieszony, włosy w nieładzie.

„Gdzie ona była?” i ważniejsze. „Z kim?”

W środku nie było Harry’ego , zapewne wybył gdzieś z Cho. Hermiona usiadła na swoim miejscu, po chwili dołączyła do niej Ruda, przygładzając włosy.

-Może się już przebierzemy? – Rzuciła spoglądając za okno. Robiło się już coraz ciemniej. Niedługo dojadą.

Na początku pociągu , w sektorze przeznaczonym dla ślizgonów, do jednego z przedziałów wszedł właśnie ciemny blondyn.

-No, no. – Rzucił Malfoy, na widok przyjaciela. – Gdzie to się chodzi? Co?

-Nigdzie. – Odparł Blaise, usiadł i zaczął wpatrywać się w szybę, unikając tym samym wzroku Dracona. No nowo przybyłego od razu przykleiła się Astoria Greengrass***, co nie było żadną nowością, bo była w nim szaleńczo zakochana. Prawie tak bardzo jak Pansy w Malfoyu. 

-Hmmm – mruknął arystokrata.

Pociąg zaczął zwalniać. Ci którzy nie zdążyli się przebrać robili to teraz w pośpiechu.

W końcu czerwona lokomotywa zatrzymała się całkowicie. Tłum uczniów wylał się na stacje w Hogsmeade.

-Pirszoroczni! Pirszoroczni tutaj! – Dało się słyszeć nawoływanie Hagrida.

Draco ujrzał w tłumie osób brązową szopę Granger wesoło machającą do olbrzyma. Przypomniał sobie jak zapiekł go policzek od jej uderzenia. Mimowolnie zacisną pięści.

-Rusz się smoku. – Rzucił Zabini. – Tamujesz wejście.

Draco ruszył w stronę powozów zaprzężonych w testrale. Skrzywił się gdy tylko je ujrzał. Widział je od chwili śmierci dyrektora.

-Co zrobiłeś Granger? – Szepnął mu w ucho idący za nim Blaise.

-Nie rozumiem?

-Mało mnie nie połamała jak „wychodziła” z naszego rewiru. – Uśmiechnął się.

Draco spojrzał na niego mrużąc oczy. Po chwili uśmiechną się cwanie.

-Na RAZIE nic.

-Na razie? A co planujesz?

-Hmmm powiedzmy że …

-Draco! – Rozległ się krzyk Pansy.

-Potem. – Rzucił i razem z przyjacielem wsiedli do powozu.

Draco usiadł przy oknie. Jego stalowe oczy wpatrywały się w zamkowe wieże. Jednak myślami był gdzie indziej.

Granger. Jak ta dziewczyna działała mu na nerwy! Ale… Coś go do niej ciągnęło. Jakaś siła, której nie potrafił zrozumieć. Była ładna, więcej, nawet piękna. Nie spotkał jeszcze TAKIEJ osoby. Była dobra i jednocześnie słaba. Chłopak mimowolnie przypomniał sobie jak blado wyglądała zaraz po wypadku. „Gdyby coś się jej stało…” nie dokończył myśli. „Stop!” pokręcił głową. „Przecież nie może mi na niej zależeć. Nie na NIEJ.”

Ranił ją i podświadomie chciał się opiekować. Nie pojmował tego. Ta nowa siła? Słabość?  Była mu do tej pory nie znana.

Zabini przyglądał się jemu także w zamyśleniu. Na twarzy Dracona malowało się wiele emocji. „Od kiedy to on się w cokolwiek TAK angażuje?” pomyślał. „I w CO?”

Dojechali.

Hermiona przez okienko powozu patrzyła na rosnący jej w czach zamek. Westchnęła. Jak ona za nim tęskniła!

Rozejrzała się po powozie. Wzrok jej przyjaciół również wyrażał tęsknotę za Hogwartem. Za ich domem.

Wreszcie dojechali.

Wysiedli i razem zaczęli się kierować  w stronę szkoły. Hermiona, Harry i Ron . A nieco z tyłu Ginny, Luna i Neville.

Zaczęli wspinaczkę po schodach.

- Proszę, proszę. – Na szczycie schodów stał Draco Malfoy w asyście kilku ślizgonów. – Święta Trójca w Świętych progach szkoły. – Na co ślizgoni ryknęli śmiechem.

-Zejdź nam z drogi Malfoy. – Odezwała się surowo Hermiona, patrząc mu w oczu z nienawiścią.

-Myślisz, że posłucham takiej szlamy jak TY? – Zapytał kpiąco , na co dziewczyna zmrużyła oczy.  Ron chciał ruszyć do przodu ale powstrzymała go ręką.

-Słuszny ruch Granger, jak wiesz jestem teraz prefektem nacz…

-Tak się składa że ja też Malfoy. – Przerwała mu hardo, po czym z dumnie uniesioną głową minęła go. Reszta ruszyła za nią.

-Mionka! – Pisnęła Ginny. – Nie poznaje ciebie!

Ona tylko się uśmiechnęła i skierowała swe kroki w stronę Wielkiej Sali.

Po drodze do swojego stołu wesoło machali do znajomych.

Usiedli. Hermiona koło Lavender Brown i Victorii Sharpe. Na przeciw niej usiedli Harry i Ron. Ginny zajęła miejsce koło Parvati Patil i Jessiki Kenzie. Neville usiadł naprzeciw Jenny Volley i obok Rona. ****

-Jeść. Jeść. – Zaczął Ron.

-Daj spokój.

Spojrzeli na stół nauczycielski. Hagrida jeszcze nie było. Minerwa McGonagall siedziała na środku przy stole w pozłacanym krześle dyrektora. Po jej prawej stronie było wolne miejsce profesor Pomonay Sprout, która była zastępcą. A po jej lewej stronie siedział…

-Snape! – Warknął Ron. – Co on tutaj robi? Myślałem że…

-Uspokój się. – Upomniała go Hermiona zerkając na Harryego.

-Snape nie jest taki zły jakiego udaje. – Odpowiedział ten powoli patrząc na znienawidzonego nauczyciela. Ten wydawać się mogło że ich usłyszą bo zwrócił swe czarne oczy na Harryego. Po chwili zajął się rozmową z Aurorą Ministra, uczącą astrologii.

-A to kto? – Zapytał Ron nadal lustrując stół nauczycielski.

-Pewnie nowy nauczyciel. – Odpowiedziała Hermiona ze śmiechem , także patrząc w tamtym kierunku.

W bitwie o Hogwartu stracili Horacego  Slughorna , uczącego eliksirów, Septime Victor, ucząca numerologii i   Sybillę Trelawney nauczycielkę wróżbiarstwa.

Gdy już wszyscy zasiedli przy stołach, profesor Sprout wniosła na środek Sali stołek z Tiarą przydziału.

W tym samym czasie do środka wlała się mas małych dzieci, pierwszoroczniaków.

Rozdarcie przy rondzie się otworzyło i Tiara zaczęła śpiewać…


**************


*Melisa Chang- młodsza siostra Cho Chang. , krukonka, prefekt , jest w 5tej klasie.

** Cho Chang- w moim opowiadaniu ona jest w wieku Harryego i jest jego dziewczyną.


***Astoria Greengrass - blond włosa  ślizgonka czystej krwi, uczennica 7mej klasy, ma młodszą siostrę Daphne, która jest prefektem w klasie 5tej.

**** wymyśliłam kilka postaci uczących się razem z nimi.
[Opis bohaterów zaprasza!]
Nie wiem czy nie ma literówek, czy innych błędów, sprawdzałam kilka razy , ale za drugim już mogę przeoczyć ;)

2 komentarze:

  1. Pięknie! Nawet nie wiesz, jak tęskniłam za tym opowiadaniem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Halo :(. Coś mi się tu nie podoba. Rozdział 20 a zaraz 66? :( "No nie! No po prostu kurwa no nie! Boże, czy Ty to widzisz?" <- cytat z "Jak się pozbyć cellulitu". Czy ktoś wyjaśni mi widoczną tu zbrodnię?

    Promise

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń