sobota, 16 sierpnia 2014

Pojedynek Serc: Rozdział trzydziesty szósty



Rozdział trzydziesty szósty: Moralny upadek?

******

Chłopak pochylił się i pocałował zaskoczoną dziewczynę w usta. Oparł ją o ścianę przy drzwiach jej sypialni. Jedna rękę położył na jej tali, drugą niebezpiecznie blisko pośladków.
-Malfoy… - wyrwało się jej.
-Granger…- nie przestawał jej całować.
W końcu dziewczyna zaczęła się opamiętywać.
,„Co ja najlepszego robię?” Przemknęło jej przez głowę pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim.
-Nie … przestań natychmiast…! Słyszysz?
Nie słyszał.
Nie chciał słuchać. Nie teraz…
-Przestań! – Krzyknęła próbując go od siebie odepchnąć. Położyła swoje dłonie na jego nagiej klacie i naparła z całej siły. Jednak on był silniejszy od niej. Nadal całował ją nie przerwanie.
-NIE!
Jego chłodne dłonie błądziły po jej rozgrzanym ciele. Delikatnie wślizgnęły się pod cienki materiał chustki, która była zakryta. Przesuwał swoimi palcami wzdłuż linii jej kręgosłupa przyprawiając ją o dreszcze.
-Nie…- zaledwie szepniecie.
Prawa dłoń zawróciła, teraz jeździł palcami po jej nagim brzuchu. Wspiął się wyżej aż na trafił na stanik. Ustami błądził po jej szyi.
-Przestań… - niby szloch, westchnienie.
Nie przestawał.
Delikatnie wsunął palce pod materiał stanika pieszcząc jej pierś, przyprawiając ją o jeszcze większe dreszcze. Nie mogła trzeźwo myśleć. Ale wiedziała jedno. Jeśli czegoś nie zrobi odda się ślizgonowi. I to nie byle, jakiemu! Bo łamaczowi niewieścich serc!
Chłopak druga ręką rozwiązał cienkie sznureczki stanika, w związku, z czym ten opadł delikatnie na podłogę u ich stóp.
-Nie…
Teraz stała przed nim w mini spódniczce i przezroczystej chustce, nie czując się komfortowo.
Tą chwile zawsze wyobrażała sobie inaczej.
Inny czas, inne miejsce, inny chłopak…
Po ślubie, w sypialni, z mężem…
Inaczej…
-Draco…- szepnęła. - Proszę…
Chłopak oderwał usta od jej teraz już nagiego obojczyka patrząc na nią mętnym wzrokiem. Chustka wylądowała obok stanika nie wiadomo nawet, kiedy.

Z perspektywy Draco.
Całowałem ją jakbym był, co najmniej naćpany. A byłem czysty! Nie brałem od początku wakacji! Ale ona była taka …zakazana. Czułem się jak biblijny Adam, którego jabłkiem kusiła Ewa.
Jej ciało… pachniało malinami… ja uwielbiam maliny. 
„-Podasz mi balsam?
-Jasne. – Dziewczyna podeszła do półki z kosmetykami.- Yyy, … który? Mam tu wanilie, truskawki i…
-Maliny. - Uśmiechnęła się jej przyjaciółka. – Uwielbiam maliny.
Ruda otworzyła rzeczowy balsam i powąchała go.
-Mmmm pyszny. - Oblizała językiem usta.
-Częstuj się.
Obie wybuchnęły śmiechem. ”

Ja uwielbiam maliny. A jej usta? Zapraszały mnie do siebie. Jej ciało? Takie idealne. Nie myślałem trzeźwo. W ogóle nie myślałem. Czułem. Ale co? Nie wiem.
Pożądanie? Pragnienie? Nie wiem.
-Nie…
Nie przestawałem jej całować. Nie liczyło się nic oprócz tej chwili. Oprócz tej dziewczyny.
Nic! Nie mogłem przestać. Jej miękkie ciało. Wiele razy leżąc już w łóżku zastanawiałem, jakie jest w dotyku. Było miękkie, delikatne, pachnące. I zakazane.
Przejechałem dłonią po jej kręgosłupie przyprawiając ją o dreszcze.
Doskonale.
-Przestań…
Nie mogłem. Nie chciałem!
Delikatnie wsunąłem palce pod jej stanik ciekaw reakcji. Z początku próbowała mnie odepchnąć, ale teraz? Jakby pogodziła się z tym.
Pieściłem jej pierś.
Jej stanik upadł na podłogę.
-Nie…
Stała przede mną prawie naga. Taka niewinna. Czysta.
Jest, za chwile będzie, była dziewicą. Wiem to. Czuje. To podniecające. Jej malinowy zapach milo drażni mój nos. Nie wytrzymam. Chustka ląduje na podłodze.
Jaka ona jest piękna!
Co myśli? Nie wiem.
-Draco…- wyraźnie słyszę jej błagalny szept.- Proszę...
O co ona mnie prosi?
Patrzę na nią nieprzytomnym wzrokiem. W jej wzroku widzę błagalną prośbę. Chce żebym przestał? Czy ona nic nie czuje? Nic?!
Odrywam dłoń od jej tali i delikatnie dotykam policzka. Odwraca ode mnie twarz uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Co jest?
Czy..?
Czy ona się mnie boi? Bo na to wygląda. Boi się mnie! Prawie się uśmiecham. W ostatniej chwili się powstrzymuje. Dopiero teraz dostrzegam, że Jej oczy wypełnione są łzami. Dlaczego?
Nie rozumiem kobiet. To mogła być jej najmilsza chwila w jej życiu, a ona, co? Ryczy?
Czy ona myśli, że…? Że mógłbym…? Że niby siłą?
Za kogo ona mnie ma? Odrywam od niej ręce i odwracam się. Wyjść?
Ja, Draco Malfoy tak łatwo się nie poddaje.
Zawracam. Podchodzę do niej. Chwilowa ulga zamienia się w strach. Tak ogromny jakby sam Czarny Pan stal przed nią!
Łapie jej twarz w obydwie dłonie i namiętnie całuję.
-Wrócę. - Szepczę jej do ucha i po prostu wychodzę trzaskając drzwiami od salonu.
Cholera! 
Żadna laska tak na mnie nie działa jak ona!
Parę minut później leżę już w swoim wygodnym łóżku i dochodzę do wniosku ze czegoś mi tu brakuje.
Czegoś? Raczej kogoś. 
Nawet nie się przebieram. Nie idę pod prysznic. Pociągam nosem i nadal czuje JEJ zapach.
Maliny…
Spoglądam w sufit, ale ciągle widzę jej twarz. Jej błagalny wzrok. Niemą prośbę, której ulegam. Zachowałem się jak jakiś skończony kretyn! Mieć taka laskę w rękach i po prostu odejść! Głupota. Spadam na samo dno.
Zerkam na zegar. Jest parę minut po piątej nad ranem. Osz cholera!
Oddycham nieco spokojniej, przecież jutro niedziela. Jutro? Chyba za parę godzin. Kręcę głową. Układam się wygodniej i próbuje zasnąć. Jednak nadal myślę o czekoladowych oczach wypełnionych łzami. Czy mnie to rusza? No nie, staje się sentymentalny!
Czas oddać się w równie miłe, co Granger, objęcia morfeusza.

Chłopak z uśmiechem na ustach zasypia.
Po drugiej stronie zamku, na trzecim piętrze w pewnym pokoju na podłodze przy drzwiach leży skulona postać. Płacze.
Ale czemu?
Przecież ON sobie poszedł.
„Wrócę” kołacze się jej po głowie.  „Wrócę.”
,„Po co? Po co on chce wracać? Chce mnie upokorzyć?! Jeszcze mu mało?!”
Dziewczyna powoli wstaje, chwyta w dłonie porzucone w nie ładzie części garderoby i zasłaniając się nimi wchodzi do sypialni. Od razu rzuca się na łóżko. Skulona leży na środku i cicho pochlipuje. Pociąga nosem czując jego zapach. Taki przyjemny. „Stop! Nie myśl o nim!” Nakazuje sobie stanowczo.
Układa się wygodniej i zamyka oczy. Jednak nadal ma przednimi postać blondyna.
-Nie… - cichy szept wydobywa się z jej lekko drżących ust. – Nie…
Pomału zasypia.
Śni. O nim. O tym, co by było gdyby się nie opamiętali.
To sen? Nie. Raczej koszmar. Dla niej to jest koszmarem.
Co chwila budzi się wystraszona. Spogląda na zegarek 6.00.
Jej blade ciało zlane jest potem. Ma dreszcze. Jakaś choroba?
Nie wiem.
Może uczulenie?
Raczej nie…
Zamyka oczy, a pod powiekami widzi jego szyderczo uśmiechniętą twarz.
-Nie!
Opada na poduszki wykończona.
Zasypia.
W końcu spokojnie. Bez snu.

Rano nie budzi się.
Ale czy śpi?

Ktoś puka do drzwi.
Zero odzewu.
Coraz bardziej natarczywe uderzanie o drzwi.
Nadal nic.
Cisza. To niepokojące.
Natarczywy gość odchodzi.
Ale wraca. Po kilku godzinach, ale wraca.
Nie sam. Nie sama.
-Myślicie, że już wstała? – Zza drzwi rozlega się czyjś zaniepokojony głos.
-Jest prawie wieczór. Musiała. Jutro do szkoły. – Ktoś jej odpowiada, głosem również zabarwionym strachem.
Pukają.
Nadal nic. Cisza.
-Hermiona jesteś?! – Rozlega się krzyk.
Cisza aż dzwoni w uszach.
-Może nocowała u… wiecie… Malfoya? – Szept.
-Hmmm
Znowu pukają. I znowu nic! Cisza!
-Chodzicie. Sprawdzimy w lochach.
Kilka pięter niżej.
-Zna ktoś hasło?
Ktoś się uśmiecha.
-„Czysto krwiści!”
Obraz przedstawiający węża odchyla się ukazując przejście.
-Ja… poczekam tutaj…
-My…poczekamy. - Dodaje kolejna osoba.
-Jak chcecie. – Samotna postać wchodzi do jaskini węża.
Rozgląda się po pokoju wspólnym nie dostrzegając nikogo.
-Gdzie…? – Zastanawia się głośno.
-Ruda? A co ty TU robisz?- Rozlega się głos zza jej pleców.
-Och! – Odwraca się do owej osoby. - Matylda, ale mnie wystraszyłaś!
Oddycha nieco spokojniej.
Dziewczyna uśmiecha się.
-Daj spokój. – Macha ręką. - Szukasz Diabla?
-Właściwie to nie…
-A to ciekawe. – Z korytarza wychodzi Blaise. - Kogo innego może szukać moja dziewczyna w moim pokoju wspólnym. – Podchodzi do niej i całuje w policzek. - No słucham. - Patrzy jej w oczy.
-Właściwie… to szukam Hermiony.
-Tutaj?
-Chyba nie ma jej w sypialni a wiesz chyba, kto był z nią ostatni…
-Tak…- chwila zastanowienia. – Zaraz to sprawdzimy.
Odwraca się i trzymając za rękę swoja dziewczynę wchodzi w korytarz, z którego niedawno wyszedł. Kieruje się na sam jego koniec.
Ostatnie drzwi, a na nich tabliczka.
„Draco Malfoy.
Prefekt Naczelny.”

Pukają.
Po chwili zza drzwi rozlega się słabe:
-Czego?
Diabeł pierwszy wchodzi do sypialni blondyna. Dziewczyna nadal stoi w progu.
W pokoju panuje niezwykły bałagan. Skotłowana pościel leży w nieładzie na wielkim łożu. Jednak w nim oparty o poduszki siedzi samotny chłopak. Nigdzie nie widać śladu jakiejkolwiek dziewczyny.
-Smoku. Nie widziałeś może Granger?
-A widzisz ją tu gdzieś? – Blondyn rozkłada ręce. Jest zły. Ale, na co?
-Nie…
-Więc masz odpowiedz.
-Nie ma jej u siebie. A ty byłeś z nią ostatni.
-Sugerujesz coś?
-Jeśli naprawdę nie wiesz gdzie ona jest to nie ma prawy. Pomyślałam tylko, że…- wtrąca się Ginny.
-A, co ONA tu robi?
-Nie widzisz? Stoi. – Blaise odwraca się i wychodzi w progu mówiąc do niej:
-Poszukamy jej razem.
I wychodzą zastawiając blondyna z masą pytań.

- Granger zniknęła? Chyba nie po wczorajszym.
Wstaje, narzuca na siebie jakąś koszule, naciąga ciemne dżinsy, łapie po drodze jakieś buty, różdżkę i wychodzi nawet nie patrząc w lustro.
Na trzecim piętrzę widzi kilka osób stojących pod wejściem do pokoju zaginionej dziewczyny.
- A co ON tu robi? - Zwraca się do przyjaciół Ron.
-To samo, co ty Weasley.
Rudzielec mrozy oczy.
-Uspokójcie się!
Ginny staje pomiędzy chłopakami.
-Lepiej zastanówmy się gdzie ona jest, jeśli…
-… jeśli na prawdę nie ma jej w pokoju. - Kończy za nią Diabeł.
- Właśnie. 

Przyjaciele i wrogowie. W obliczu tragedii potrafią połączyć siły. Potrafią się zjednoczyć. Działać razem.
Tak i teraz. Dwa zwaśnione domy stały pod drzwiami i wspólnie zastanawiały się jak wejść do środka.
Lew i wąż.
Odważni i sprytni.
Osobno nie zdziałają nic, razem mogą wiele.
- A może by po prostu…
-Daj spokój Malfoy.
Chłopak mruży oczy zły.
-Jestem prefektem naczelnym, znam hasła do wszystkich wejść! – Wybucha.
-To, czemu nic nie mówisz! - Victoria się bulwersuje.
-Chciałem… zresztą nieważne… „Szkarłatne piękno.”
Obraz posłusznie uchylił się ukazując przejście.
-Panie przodem. - Sparodiował Blaise.
Dziewczyny weszły pierwsze a za nimi chłopcy. Od razu skierowali się do sypialni. Jednak nikt nie chciał wejść tam pierwszy.
W końcu, po jakichś kilku sekundach, choć wszystkim wydawało się ze minęły, co najmniej dwa kwadranse, jedna dziewczyna z towarzystwa odważyła się wejść do sypialni przyjaciółki.
Uchyliła drzwi i bardzo powoli zrobiła kilka kroków do przodu. Była niemal pewna, że nikogo tam nie zastanie. Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy ujrzała…
-O Boże! – Krzyknęła przerażona. Momentalnie tez zbladła. Biegiem dopadła do łóżka Hermiony.
Zaalarmowani jej krzykiem przyjaciele wbiegli do sypialni.
-Co się…?
-Dlaczego krzyczałaś?
-Ginny?
-Boże, co się jej stało?!
-Ginny!
Oczy tam zebranych nieświadomie powędrowały w kierunku Draco Malfoya. A on?
Wpatrywał się w łóżko Hermiony Granger.
To, co tam zobaczył odmalowało się przeczeniem na jego nie zwykle bladej twarzy.
-Boże…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz