Rozdział czterdziesty czwarty: Wracamy
na stare śmieci!
***
-Bo ona
wybierze dla ciebie.
Milczenie.
Nauczyciel
wychodzi nie czekając na jakąkolwiek reakcje ze strony chłopaka.
-Pięknie!
*
„Bo ona wybierze dla ciebie.
Wybierze dla ciebie.
Dla
ciebie.”
Jak echo
ciągle słyszałem te słowa.
Tylko po
jaką cholerę?!
Wchodząc
do swojej sypialni trzasnąłem drzwiami aż zadzwoniło.
Niech to
szlag!
Należę do
osób wygodnych.
I nie
lubię, a wręcz nie znoszę, jak muszę nad czymś myśleć! I to nad czymś TAKIM!
Co oni
sobie wyobrażają? Że można mnie wytresować? O, co to, to nie! Nie dam się!
Głupia…
Kim TY jesteś, że wszyscy nad tobą tak skaczą???
„Milczenie
jest zlotem.”
*
Pannę
Granger w końcu wypisali ze Skrzydła Szpitalnego. Spędziła tam około tygodnia.
W tej
chwili siedziała w bibliotece obłożona
stertą książek, które zamierzała przeczytać. Na nic się zdały prośby i błagania
przyjaciół. Za każdym razem i każdemu odpowiadała tak samo.
-Muszę się
uczyć. Niedługo egzaminy.
I to by
było na tyle.
Właśnie
wertowała opasały tom eliksirów dla zaawansowanych. A , że ona była
„zaawansowana” z każdego przedmiotu musiała się bardzo dobrze przykładać. Szczęściem,
miała doskonałą pamięć i szybko się uczyła.
Więc ,
wertowała tą wielką księgę w poszukiwaniu składników na Eliksir Zniewolenia,
gdy …ktoś jej przerwał.
-Proszę,
proszę . Kogo my tu widzimy?
Hermiona
leniwie podniosła głowę znad czytanej książki chcąc przyjrzeć się temu
osobnikowi, ale…
Uniosła
brwi zdziwiona, bo nikogo tu nie było!
Rozejrzała
się uważnie po bibliotece, ale znajdowała się w niej sama.
A w każdym
razie tak jej się wydawało.
Wróciła do
lektury książki.
Kilka
rzędów dalej ukryty za regałem z
książkami stał blond włosy chłopak. „Stał”- to pojęcie względne.
Przypierał on do jednego z regałów innego chłopaka i
celował w jego szyję różdżką.
-Zbliż się
do niej na odległość jednej stopy , a porachuje ci wszystkie kości, zrozumiano?
– Wysyczał do swojej ofiary cicho.
Chłopak
chyba zapomniał języka, bo tylko kiwnął głową na znak zgody.
-Zjeżdżaj!
– Powiedział złowrogo.
Nie musiał
powtarzać tego drugi raz.
Zdołał
usłyszeć tylko delikatne skrzypienie drzwi i zostali sami.
Hermiona
słysząc skrzypienie podniosła głowę , ale , że nikogo nie ujrzała, powróciła po
przerwanego zajęcia.
A blondyn
nadal obserwował ją zza regału.
„Nie
jesteśmy sami..” – powiedział GŁOS.
„Gadanie
ze swoją chorą psychiką nie wróży nic dobrego, więc, zrób mi tę przyjemność i
zniknij!” – Odpowiedziała w myślach.
Oparła łokieć na stoliku i położyła na nim swoją
głowę. Westchnęła.
Podrapała
się piórem po czubku głowy , myślami odbiegając od czytanej książki.
„Kim ja
jestem? Ale tak na prawdę?”
Odpowiedziało
jej ciche syczenie wydobywające się spod bluzki. Położyła dłoń na stole i
uważnie przyjrzała się swoim palcom. Uśmiechnęła się gdy mały wężyk zaczął
krążyć wkoło palca wskazującego. Oparła głowę na drugiej ręce i zamyśliła się.
„Mam już
siedemnaście lat. Tutaj jestem już dorosła. Więc dlaczego czuje się jak
zagubione dziecko?”
Milczenie
jest złotem.
„Jeszcze
kilka miesięcy i koniec roku. A co potem? Egzaminy i praca w ministerstwie?”
„Czy
właśnie tego chcesz?”
„Jednego
jestem pewna. Nie chce ciebie więcej słuchać! Zrozumiano?! Kim ty właściwie
jesteś?”
„Jestem
twoim…”
-Miona!
Tutaj się zaszyłaś! Wszędzie cię szukamy. - Do biblioteki wparowała Victoria z
Ginny.
-Coo?
-Zobacz ,
która jest godzina. Dochodzi dwudziesta pierwsza!
-Ciszej!
Tutaj się nie krzyczy. - I rozejrzała się uważnie, czy aby nie widać gdzieś
pani Pince.
Tory także
się rozejrzała, podeszła bardzo blisko do Hermiony i wydawać się mogło , że
szepnie coś do niej, ale…
-IDZIEMY!
– Ryknęła głośno, aż biedna Mionka podskoczyła i spadła z krzesła.
-Wariatka
- mruknęła zbierając się z podłogi. - Dobra idę.
-No i to
jest dobry pomysł. Idziemy. - Ginny wzięła ją pod ramię i we trzy wyszły z
pogrążonej w ciszy biblioteki.
Tylko
jedna osoba, jeden chłopak, został w środku.
Oparł się
plecami o regał i osunął na ziemię. Ukrył twarz w dłoniach.
-Wariuję -
mruknął do swoich rąk.
*
-Hermiono,
zaczynam się o ciebie poważnie martwić.
-Ty?
Ronaldzie, pragnę ci przypomnieć, że jedyna sprawa która cię martwi to zbyt
mało posiłków. Dodatkowo mną, nie musisz się przejmować. Naprawdę. – Dodała
klepiąc go po ramieniu.
-Ale…
-Wiem,
wiem. – Puściła oko do przyjaciółek.
Dochodziła
druga nad ranem, a mimo to Pokój Wspólny Gryffindoru był pełny.
Cóż, wcale
mnie to nie dziwi. Dziś środa, o północy
siódmoklasiści mieli dwie godziny astronomii.
-Jutro
ciężki dzień.
-Daj
spokój. Patrzysz na to ze złej strony. Za dwa dni weekend! – Victoria klasnęła
w dłonie.
-Twój tok
myślenia mnie przeraża. - szepnęła Jenny.
-A
przestań! - Tory przyłożyła jej w plecy.
-Auć!
-Mionka…-
zaczął łagodnie Ron. - Sprawdziła byś
moje wypracowanie na eliksiry?
-Ron, Ron,
Ron. - zaczęła kręcić głową.
-No co?
Nie musisz powtarzać mojego imienia aż trzy razy. Jeden raz w zupełności by
wystarczył. *
-Dawaj. –
Dziewczyna się uśmiechnęła , gdy przyjaciel jak na skrzydłach poleciał do
swojego dormitorium.
-Miona…-
zaczął Harry.
-Dawaj,
dawaj, bo się rozmyślę.
-Dzięki. Jesteś
wielka! – I także poleciał po swoją pracę.
-Co z nich
wyrośnie?
-Ja ci
powiem , że nic dobrego.
Portret
się uchylił i do środka weszła drobna, rudowłosa osóbka.
-Gin, a ty
gdzie byłaś o tej porze? - Zainteresowała się Victoria.
-Zostawiłam…
coś w … bibliotece. – Niepewny uśmiech.
– Padam na nos. Idę spać. Dobranoc. - I zniknęła na schodach prowadzących od
sypialni.
-Ona coś
ukrywa…- zaczęła mówić Jen, gdy wrócili chłopcy.
Hermiona
wzięła od nich zapisane pergaminy . Sama mimo, iż była zwolniona z odrabiania
lekcji , pracę miała już napisaną.
Położyła je sobie na kolanach, do ręki wzięła pióro.
Szybko
skończyła je przeglądać, wykreślając co drugie zdanie i dopisując własne.
-Proszę. -
O trzeciej piętnaście podała im gotowe eseje. - Przepiszcie to na czysto i
gotowe.
-Jeszcze
raz, wielkie dzięki Hermiona.
-Tak,
uratowałaś nas.
-Nie ma za
co. - Uśmiechnęła się. - A teraz mi wybaczcie , idę zażyć trochę snu. Dobranoc wszystkim.
-Tak. -
Jen i Tory także podniosły się z foteli. - My też idziemy. Branoc.
-Dobranoc.
Panna
prefekt , korzystając z kilku ukrytych przejść i skrótów szybko dostała się na
trzecie piętro. Zrzuciła zbędne ubranie i w samej bieliźnie położyła się do
łóżka.
No co?
Przecież i tak nikt jej teraz nie widzi.
Zasnęła.
Mimo , iż
spała tylko cztery godziny , była wypoczęta.
Nic nie
przerwało jej snu, nic się jej nie śniło. Spokój.
Obudziła
się około godziny siódmej dwadzieścia.
Przeciągnęła się siedząc jeszcze w łóżku.
-Mmmm -
mruknęła i wstała. Weszła do garderoby w poszukiwaniu czystej bielizny i
jakichś ubrań. Po chwilowym namyśle wybrała top na ramiączkach w kolorze pola
lawendy , bluzkę - nietoperz koloru śliwki węgierki i ciemne dżinsowe rurki. Do
tego jasna bielizna i jakaś drobna biżuteria. Wróciła do sypialni, a stamtąd
weszła do łazienki. Po dwudziestu
minutach był gotowa. Do śniadania
zostało jej jeszcze kilka minut , więc dla pewności sprawdziła zawartość swojej
torby. Zmarszczyła czoło, gdy przy eseju na eliksiry zobaczyła niewielkich
rozmiarów kopertę.
-Dziwne. -
Mruknęła. Oderwała ją i otworzyła. Ze środka wyjęła niewielką kartkę. Zaczęła
czytać…
*”-No co?
Nie musisz powtarzać mojego imienia aż trzy razy. Jeden raz w zupełności by
wystarczył.” – wiecie skąd to zdanie? Ja nie pamiętam, wiec jak wiecie to
napiszcie heheh :P
.