Rozdział czterdziesty siódmy:
Prawda bywa bolesna i niespodziewanie na nas spada.
*******
Hermiona nie spała dobrze tej nocy. Co chwile budziła
się. Dodatkowo bolało ją znamię.
A rano wstała w dość podłym nastroju.
Po porannych czynnościach zaczęła zbierać się na
śniadanie.
Widocznie troszkę zaspała, bo wchodząc do Wielkiej Sali
zobaczyła prawie wszystkich swoich przyjaciół w nieco markotnych minach.
Tylko Victoria tryskała energią.
-Dziś piątek! – Zawołała wesoło. - Koniec tygodnia i
początek!
„Oho, czyli nic jeszcze nie wiedzą.”- Przemknęło przez
myśl pannie Granger.
-Widziałaś ogłoszenie? - Zapytała Jen siadającej obok
dziewczyny.
-Jakie? – Mruknęła Hermiona zabierając się za owsiankę.
-Hogsmade! Jutro! – Wyręczyła ją w odpowiedzi Tory.
-Jutro?
-Co ty śpisz? – Tory potrząsnęła jej ramieniem. - Halo!
Ziemia do Hermiony!
-A daj spokój. -
Dziewczyna odrzuciła łyżeczkę, którą miła zamiar zacząć jeść i upiła łyk
soku dyniowego. – Będę czekać pod salą. – Wstała i tak po prostu wyszła.
W drzwiach minęła się z Ginny, ale nie zwróciła na nią
najmniejszej uwagi.
-Her… a nieważne. - Machnęła ręką Ruda i pospieszyła do
stołu.
-Nie uwierzycie!– Klapnęła na zwolnionym przez Granger
miejscu.
Oczy wszystkich zwróciły się w jej kierunku.
-W, co? - Burknął Ron.
-Podobno w poniedziałek McGonagall ma zamiar zrobić
czystki! - Szepnęła konspiracyjnie.
-Co? - Harry także nie kontaktował za dobrze o tak
WCZESNEJ porze.
-Oj normalnie. Będzie druga ceremonia przydziału!
Podobno…
-CO?! - Ta
wiadomość wstrząsnęła poukładanym życiem Victorii.
-Ciiiiiszej! Przecież mówię dosyć wyraźnie, nie? Ma to
być podobno kara za złe zachowanie prefektów...
-Prefektów? Czekaj, czekaj.
Wybraniec spojrzał po swoim stole szukając pewnej pary: Jimmy’ego
Cartera i Mary Cain**, prefektów z piątej klasy. Dojrzał ich przy samym końcu. Właśnie
kończyli i chyba zabierali się do wyjścia.
Chłopak zerwał się z miejsca i dość szybkim krokiem do
nich podszedł.
-Carter, na słówko. - Odciągnął go na bok. – Co żeś
zrobił razem z Cain?
-Ja? - Zaczerwienił się chłopak.
-Nie, duch. Za darmo dyrektorka przemieszczenia nie robi.
– Naskoczył na niego.
-Tak? Jak już chcesz wiedzieć, o co chodzi to się zapytaj
Hermiony Granger. Violet… - Nie dokończył, bo Potter wrócił na swoje miejsce.
-Cholera. - Mruknął siadając.
*
Hermiona Granger wyszła z Wielkiej Sali i skierowała się,
wydawałby się, że do swojej sypialni. Jednak nie. Nogi zaniosły ją do sowiarni.
Troszkę się zdziwiła wchodząc do środka pomieszczenia. W
sumie, była troszkę zamyślona. Nie zwracała uwagi na takie szczegóły jak
kierunek marszu.
„Co teraz mam? Aaa… zaklęcia.” –Pomyślała.
Podeszła do parapetu i oparła na nim obie dłonie.
Westchnęła.
Z wieży rozpościerał się piękny widok.
Wdychała świeże powietrze, jednocześnie podziwiając
ostatnie ciepłe dni. Wkrótce nastanie jesień.
Delikatny wietrzyk powodował powstanie łagodnej fali na
jeziorze. Kilka drzew przy nim rosnących leniwie kołysało się w jakimś tylko
sobie znanym rytmie. Ptaki łagodnie szybowały na tle błękitnego nieba.
Szybowały…
„Nie.” – Powiedziała sobie stanowczo dziewczyna. – „Nie
dziś.”
Swój rozmarzony wzrok przeniosła nieco niżej, na chatkę
gajowego.
Hagrid właśnie podlewał swoje roślinki.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie. Przypomniało się jej
jak w piątej klasie olbrzym wspomniał, że chciałby mieć chimerę.
Zabawne. Chimera na szkolnych błoniach. Był by to
niezwykle ciekawy widok.
Zamyślona pochyliła się nieco do przodu, przymykając
oczy.
Delikatny wietrzyk owiał jej twarz, spowodował rozwianie
włosów.
W następnej sekundzie poczuła ukucie pod lewą piersią i
silne ramię oplatające ją w pasie.
-Ty wariatko! Chcesz się zabić?! – Prawie krzyknął jej do
ucha „wybawiciel”.
*
- Co jest?
-Ty, właśnie nie wiem. Carter gadał, że to nie on za tym stoi,
tylko Miona.
-Co ty…?
-Właśnie, też się nad tym zastanawiam...
Harry podrapał się po głowie, powodując powstanie jeszcze
większego bałaganu na włosach.
„Hermiona. Od jakiegoś czasu jest jakaś inna. Nie tylko z
wyglądu się zmieniła. Ale charakter…Kiedyś lekcje były na pierwszym miejscu, a
teraz? Już opuściła kilka zajęć. A posiłki? Jeszcze trzy miesiące temu nie
wyszłaby bez porządnego śniadania! Co jest? Zakochała się? Może, ale, w kim?
Zawsze mi się wydawało, że miłość nie jest dla niej. Nie to, żeby się do
miłości nie nadawała. Ona po prostu zawsze mówiła, że szkoda jej czasu na taką
błahostkę. Bo przecież jest szkoła, praca, a potem kariera! Miłość? Jest dla
ludzi słabych. O cholera!” - Zaklął chłopak i nie zważając na protesty innych, zerwał
się z miejsca i pognał na poszukiwanie panny Granger.
„Ze też wcześniej o tym nie pomyślałem!” –Wyrzucał sobie, brak racjonalnego myślenia. – „Co ze mnie za przyjaciel?!”
Mijał spieszących na zajęcia uczniów. Wpadł jak burza na
trzecie piętro.
- Hermiona! Otwieraj!
*
-Malfoy! Puszczaj mnie, bo ci przyłożę! – Dziewczyna
próbowała oswobodzić się z jego, wydawać się mogło, że żelaznego uścisku.
- Już się boje!– Syknął jej w ucho, które znajdowało się
koło jego ust. – Uspokój się. Nic ci nie zrobię.
Hermiona przymknęła oczy i wzięła jeden głęboki wdech,
chcąc nieco opanować drżenie całego ciała.
Jego silne i ciepłe ramiona powodowały dreszcze
podniecenia na jej ciele. Aromat wody kolońskiej przyjemnie drażnił nos.
W jego objęciach czuła się bezpiecznie. Mogła tak trwać,
trwać tak długo jak…
Chłopak czując, że nieco się uspokoiła, puścił ją.
-Co ci odbiło? – Zapytał z wyrzutem, mrużąc przy tym
swoje oczy. - Chcesz się zabić?
-A, od kiedy ty się o mnie martwisz? – Podparła się
rękoma pod boki.
Chłopak zareagował z opóźnieniem, czym dał jej małą
podpowiedz, że jednak się martwi.
-Ja… nie mam zamiaru brać na siebie wszystkich obowiązków
prefekta naczelnego.
„Czy mi się wydawało, czy on się trochę zaciął na tej
wypowiedzi?”
- Może w końcu dostrzeżesz, że nie jesteś najważniejsza
na świecie, co?
-Jak śmiesz!– „A to bezczelny prostak! Nie interesuje go
nikt, ani nic poza jego arystokratycznym tyłkiem, a do mnie z takimi tekstami
wyjeżdża!”
- A co?! Może nie jest tak?! Nic tylko święta Hermionka!
- Zaczął machać rękoma. - Uważajcie na nią, bo może coś sobie zrobić! Ojej!
Hermionka się dziś zdenerwowała! Co jej zrobiłeś? Odkręć to! Bo będzie źle! Oj
biedna Hermionka! - Jego oczy zaczęły
dziwnie świecić. Hermiona spojrzała na niego ze strachem. Był jakby… obłąkany!
Zaczął machać rękoma i mówić różne głupoty. Co, że niby ona się wywyższa? Kto
tak twierdzi, jest w błędzie.
-Malfoy? - Szepnęła.
W tym momencie rozległ się dzwonek na lekcje.
-Zaklęcia. - Dziewczyna bezwiednie spojrzała w kierunku
schodów. Powoli ruszyła w tamtym kierunku, kiedy chłopak złapał ją za rękę i
wykręcił w swoją stronę.
-Puszczaj! To boli!
-Zapomnij!
-Zapomnij!
- Co? Znowu bójka? -
Zacmokał Snape, stając w wejściu do pomieszczenia. – To już zaczyna
robić się monotonne. Za mną!
*********************************
**Jimmie Cartera i Mary Cain-rozdział 27- jest w nim
mowa, że ta dwójka jest parą prefektów z piątej klasy.
Snape jak zawsze na miejscu :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz