Rozdział Czterdziesty szósty: O tym,
co było, no i o tym, co jest teraz. Cz. 2.
***
Ślizgon
niewiele myśląc pocałował Gryfonkę. To jedyne, co przyszło mu do głowy, gdy
usłyszał jej dawną prośbę w swojej głowie.
Pocałunek
był gorący, niczym słońce na pustyni, namiętny jak w upojną noc kochanków i
delikatny niczym motyle skrzydła.
Był
piękny.
Obydwoje
oderwali się od siebie po kilku sekundach nieźle oszołomieni.
Chlast!
Malfoy
dostał z liścia.
-Mówiłam,
że masz mnie nigdy więcej nie całować!
Chłopak
złapał się za piekący policzek.
-Ile razy
mam ci powtarzać, żebyś nie podnosiła na mnie ręki?! – Krzyknął.
-Nie
dotykaj mnie, to ja nie będę dotykała ciebie!
-Ja robię
to, na co mam ochotę i nikt mi niczego nie może zabronić!
-Taki
pewny?! A wiec ja zabraniam ci mnie dotykać!
-A guzik
mnie obchodzą twoje zakazy, wiesz!
I dla
poparcia swoich słów złapał ją za podbródek i drugi raz pocałował.
-Bezczelny!–
Pisnęła Hermiona i zamachnęła się na niego drugi raz.
Jednak on
na to był przygotowany i w porę złapał jej rękę.
-Ha! Ze
mną nie wygrasz!
-Jeszcze
zobaczymy, ty…
-Co tu się
dzieje? Bójka?- Zza zakrętu korytarza wyszedł Snape.- Malfoy i Granger? Do dyrektorki, ale już!
Dwójka
nastolatków została odprowadzona do gabinetu dyrektorki pod eskortą profesora
Snape.
-
Severusie? Co się stało? - Zwróciła się do niego McGonagall.
-Bójka
prefektów naczelnych na korytarzu.
Dyrektorka
popatrzyła na swoich uczniów.
-Hermiono?
Możesz mi to wyjaśnić?
-To
Malfoy! To jego wina! – Wskazała palcem na chłopaka, który stał oparty o jakąś
szafkę, leniwie obserwując poczynania dziewczyny.
-Draco? Co
masz mi do powiedzenia?
-Nic po za
tym, że to ona mi przyłożyła, a nie ja jej. – Wskazał na swój zaczerwieniony
policzek.
-Zasłużyłeś
sobie!
-A co ja
takiego zrobiłem?
I przerwa.
Przecież nie powie, że ją pocałował. Będzie to wyglądało śmiesznie.
-Wiecie,
co? Mam dość. Dlaczego nie dochodzi do konfliktów innych domów? – Kobieta się
poważnie zdenerwowała.- Jeśli coś się dzieje to tylko ślizgoni i gryfoni
maczają w tym palce. Koniec tego dobrego. W poniedziałek przemieszamy uczniów z
tych domów. Zobaczymy jak będziecie się zachowywać z dala od swoich, skazani na
łaskę lub niełaskę „nieprzyjaciół”. Koniec zebrania, a dodatkowo, wasze domy
tracą po pięćdziesiąt punktów. I szlaban, wspólny. Od poniedziałku. Żegnam!
Dwa piętra
niżej.
- To
wszystko twoja wina!
- Chyba
twoja. – Chłopak się uśmiechnął.- W każdym bądź razie, do zobaczenia Granger.–
I odszedł, wesoło pogwizdując do Lochów.
-Kretyn.- Hermiona
tupnęła nogą i też poszła do siebie. Zrobiło się już późno, a jutro czekał ją
ciężki dzień.
A to
dopiero początek kłopotów, jakie zgotował los dla tej pary!
*
Noc.
Grace
właśnie wracała z wieczornego dyżuru. Srebrne BMW podjechało pod ganek. Kobieta
zgasiła silnik i wysiadła. Zerknęła na pogrążony we śnie dom. Zdziwił ją widok
światła zapalonego na drugim piętrze.
-Czyżby
Cyzia* nie spała?- Mruknęła cicho. Pilotem zamknęła auto i po schodach weszła
do domu. Cicho otworzyła drzwi i skierowała się na drugie piętro.
Puk-puk.
Zapukała
do drzwi kuzynki.
-Narcyzo?
Śpisz? – Nie usłyszawszy odpowiedzi weszła, co środka. Pomyślała, że ona po
prostu zasnęła przy jakiejś książce i nie zgasiła światła.
-Boże
Narcyzo! – Szybkim krokiem podeszła do niej i chwyciła za nadgarstek. Pochyliła
się i sprawdziła czy kobieta oddycha. –Na szczęście.
Delikatnieją
szturchnęła. Zero reakcji.
Grace
pokręciła głową.
-Kompletnie
pijana. Och kochana, wiesz, że takich, ani żadnych innych problemów, nie
rozwiążesz alkoholem? – Przemawiała do nieprzytomnej kobiety. Wstała i wzięła
ja pod boki.
-Soo …- Bełkotała
pijana pani Malfoy.
-Nic,
nic.– Pomogła się jej położyć do łóżka.- Śpij. – Okryła ją kołdrą nawet nie
rozbierając.
-Kooofaaaam
go. Miiiimo wszyssstko.- Narcyzie rozwiązał się nieco język po alkoholu.
Starsza
kobieta usiadła przy jej łóżku.
-Wiem
kochanie, wiem.
-Alee
zbilam gooo. Zbilammm.- Zawyła.
Grace
westchnęła. Pogłaskała ją po włosach, jak to zazwyczaj czynią matki.
Nie była
pewna słów kuzynki, ale coś jej podpowiadało, że Narcyza zrobiła coś
strasznego. Może nie strasznego, jeśli patrzeć na to pod pewnym kontem, ale
jednak.
„Zabiłam
go.”
Czy była
by do tego zdolna? Czy była by zdolna do odebrania życia drugiej osobie? Nawet
tak parszywej, ale jednak osobie?
Myślę, że
tak. Za to wszystkie ZŁO, którego doświadczyła w swoim życiu.
Za te
siniaki, za łzy i upokorzenie.
Za
bezsenne noce.
Za swoją
córkę.
Tak.
Narcyza Malfoy miała córkę. Draco miał siostrę, bliźniaczkę.
Miał.
Gdzie ona
jest teraz? Umarła?
Och, nie.
Śmierć byłaby w tym wypadku najlepszym wyjściem.
Nie,
Nicola Victoria Malfoy znajdowała się w Szpitalu Świętego Munga.
Mała Viki
była słaba, nie dożyłaby roku, zwłaszcza z TAKIM ojcem.
Co innego
Draco. Urodził się pierwszy, był silny i zdrowy.
Był synem,
którego Lucjusz pragnął. Mimo wszystko pragnął.
Starsza
kobieta westchnęła. Spojrzała jeszcze raz na uśpioną niespokojnym snem Narcyzę,
wstała i wyszła, gasząc za sobą światło.
**********************************************
*Cyzia-
Narcyza Black Malfoy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz