piątek, 13 lipca 2012

Pojedynek Serc: Rozdział Trzeci


Rozdział trzeci: Wspomnienia.



***



„Wspomnienia o Tobie są zbyt bolesne by pamiętać i
Zbyt cudowne by zapomnieć.”

*

-Kim ty jesteś? – Pytała dziewczyna.
Lecz odpowiadała jej tylko cisza panująca w domu. Nawet na ulicy ruch się jakby zmniejszył, zrobiło się ciszej. Żadna siła ani materialna ani inna nie przerywała tej ciszy. Wydawać się mogło, że to cisza przed burzą. Nie słychać było ptaków, szumu drzew, po prostu niczego. Cisza panująca wokoło przytłaczała dziewczynę. Ona jeszcze bardziej skuliła się na kanapie i utonęła we wspomnieniach…


Pierwsza klasa.
„Malfoy od początku uważał się za lepszego ode mnie. Za lepszego od wszystkich. Już wtedy potrafił hipnotyzować spojrzeniem. Nikt nie potrafił się mu oprzeć. Jego sylwetka, wtedy mogła się jeszcze wydawać wątła, ale skupiała na sobie wzrok większości dziewczyn z Hogwartu, nawet tych starszych. Już wtedy wiedział jak czarować dziewczyny. Był tak słodki, że od jego wyglądu robiło się niedobrze”
Dziewczyna się uśmiecha.

Druga klasa.
Łzy stają jej w oczach. „To wtedy pierwszy raz nazwał mnie szlamą. To bolało. Pokazywał wszystkim jak bardzo mnie nienawidzi, wyszydzając na każdym kroku i poniżając, nie tylko mnie, ale też Harry’ego i Rona. To wtedy Ron staną w mojej obronie.” – Uśmiecha się.

Trzecia klasa.
Malfoy szydzi z Hagrida. Hermiona podbiega do niego zdenerwowana i uderza go w blady policzek. „Nienawidziłam go wtedy, tak bardzo go nienawidziłam! Miał wszystko, ale wciąż było mu mało. Musiał jeszcze mnie, nas gnębić…– wspomina. – Znęcał się nad nami psychicznie. Nie wiem, czerpał z tego jakąś chorą przyjemność, czy jak?”

Czwarta klasa.
„Bal. Wszystkich zaskoczyło to, że przyszłam z Krumem. Widziałam te spojrzenia. – Błysk w oku. – Wszystkie dziewczyny mi zazdrościły. HA! Ron się na mnie wtedy obraził, ale to była jego wina. A On? Czułam na sobie jego wzrok, jednak,  gdy tylko patrzyłam na niego, te szaroniebieskie oczy odwracały się. Unikał mego wzroku. Wtedy nie wiedziałam, czemu, a dziś? Czy prawdą jest to, co podejrzewałam?”

-Bo ona jest szlamą! Nie może mi się podobać! – Krzyk Dracona Malfoy odbił się echem po korytarzu siódmego piętra.
- Panna jak każda inna. – Rzucił niedbale Zabini. – Z wierzchu nie widać czysta czy nie. A na balu wyglądała jak…
- Jak kto? – Prychnął arystokrata.
- Jak dziewczyna. – Zabini wybuchł śmiechem, jakby nie podejrzewał, że Ona może wyglądać naprawdę jak dziewczyna.

Te kilka zdań usłyszanych przypadkiem wiele wyjaśniło.
„Podobam ci się? – Pytała samą siebie. – Naprawdę ci się podobam?”

-Ech. – Hermiona wróciła do rzeczywistości. – Malfoy, Malfoy, Malfoy. Naprawdę nie wiem, kim ty jesteś? Albo, kim starasz się nie być.

…by po chwili znowu zatopić się z wspomnieniach…

Piąta klasa.
Sumy. Biblioteka.
„ Dużo czasu spędziłam między książkami – zaśmiała się. – Malfoy także często przesiadywał w bibliotece. Zrobił się coraz bledszy, jego oczy straciły swój dawny blask, stał się cichy i markotny. Nie wiedziałam, co go trapi, albo nie chciałam wiedzieć. Tak było łatwiej. Nie wiedzieć, nie interesować się, nie przejmować. Zawłaszcza NIM. Ale ja TAKA nie jestem! Nie jestem taka jak On! Nie mogę się nie przejmować, nawet kimś takim jak on! Jestem dobra…, ale czy sama moja dobroć wystarczy? Czy wystarczy jej także dla NIEGO?”
Zadanie.
Tak, To zadanie tak go dręczyło.”

Szósta klasa
„Wszystko zmieniła. Po wakacjach On wrócił do dawnego życia. Znów łamał serca, wiele serc. Wiem, że nawet niektóre Gryfonki za nim wzdychały. – Uśmiech. – Lecz nie ja. Ja nie mogłam tak łatwo zapomnieć tego, co było. Ne ważne czy było dobre, czy złe. Po prostu nie mogłam. To, co usłyszałam podczas balu już dawno zepchnęłam daleko, najdalej jak się dało, w zakamarki mojego umysłu. On mi w tym pomógł. Zrobił się jeszcze bardziej nieznośny, jakby chciał nadrobić cały zeszły rok.
Tylko ja, jako jedna z nielicznych opierałam się jego urokowi. To go drażniło. No, bo przecież, jak to?! Jakaś laska mu się opiera?! Nawet jako szlama nie miałam prawa tego robić. Musiał mi się podobać, bo jakże to nie?

A jednak, nie.

-Daj spokój Granger! – Mówił Malfoy. – Wiem, że ci się podobam.
- W twoich snach Malfoy. – Odpowiadałam i odchodziłam z dumnie uniesioną głową, czując na plecach jego palący wzrok.
-Jeszcze zobaczymy! – Krzykną za mną wtedy.

A jednak… nie?
Ale czy na pewno?

Coraz częściej na siebie wpadaliśmy, nie wiem czy przypadkiem, czy umyślnie za mną chodził. Tam gdzie ja tam i on. Bez swojej obstawy. Sam.
Rzucał mi wtedy ukradkowe spojrzenia. Nigdy nie patrzył na mnie otwarcie.
Nigdy?

Wtedy to w Boże Narodzenie stało się coś niesamowitego.
Niewielu uczniów zostało w tym roku na święta w szkole. Ale Malfoy został, jak nigdy nie palił się do powrotu do swojego pałacu.
Nie wiedziałam, czemu.
(Znów ta niewiedza!)
Albo nie chciałam wiedzieć.

W Nowy Rok mnie pocałował. Tak cudownie.
Nie liczyło się nic, byliśmy sami, zatopieni w marzeniach.
Wtedy coś w nim pękło.
Mimo chłodu panującemu na zewnątrz siedzieliśmy sami na szczycie Wieży Astronomicznej.
Pierwszy raz rozmawialiśmy bez złości, emocji, bez świadectwa krwi. Tak po prostu.
- Zbliża się wojna. – Powiedziała bezbarwnym tonem po chwil ciszy blondyn.
- Wiem. – Westchnęłam.
- Wszystko się skończy…
- Nie mów tak – Przerwałam mu. – Wszystko zacznie się od nowa, wszystko.
- Nieprawda. Żyjesz marzeniami Granger. Po wojnie będzie gorzej. Wszystko…

Słuchałam go w skupieniu, analizując każdy szczegół na jego bladej twarzy.
Nie znałam go z tej strony. Nigdy się tak nie zachowywał. Zamknięty w sobie, dopiero przy mnie się otworzył.
Nieczuły. Zimny. Cyniczny. Arogancki.
Taki był… albo…
Takiego udawał.
Był aktorem na scenie życia.
Tylko ktoś, niewątpliwie Bóg, dał mu do zagrania tak niewdzięczną rolę.

-…stanąć po stronie rodziców. – Usłyszałam.
- Nie musisz być zły.
-Muszę! – Krzykną. – Nie wiesz jak to jest. Nie rozumiesz tego.
- Więc mi wytłumacz. – Poprosiłam.
-Po, co? Co cię to obchodzi? Co cię może obchodzić los takiego człowieka jak JA?
- A właśnie, że obchodzi! – Słone łzy cisnęły mi się do oczu, ale starałam się je powstrzymać, najdłużej jak się dało. On nie mógł ich zobaczyć. Nie on.
-Ta presja i ciągłe rozkazy mnie wykańczają. – Rzekł po krótkiej chwili patrząc w dal. – W końcu mnie wykończą! – Jego wzburzony głos potoczył się jak błyskawica po nocnym niebie.
Od czasu do czasu widać było na nim rozbłyskające fajerwerki. Minęła północ.

-Muszę zabić albo sam zostanę zabity. – Zamilkł by po chwili kontynuować. – Nie mam innego wyboru.
- Masz! Zawsze jest jakiś wybór.
-Nie, w tym wypadku nie ma. – Odpowiedział bez uczucia chłopak. Z jego twarzy wyczytałam wtedy strach, smutek, rozczarowanie, ale ani grama złości czy nienawiści.

*

„Zbyt dużo bólu, nienawiści, znieczulicy,
zbyt dużo bliźnich, naznaczonych przez blizny,
zbyt wielu bliskich, których tracisz w życiu szybkim
zbyt duże czystki, już się gubię w tym wszystkim.”*

*

Każde z nas pogrążone było we własnych myślach. Ja myślałam o wyjściu z tej trudnej dla niego sytuacji. Natomiast on myślał o tym zadaniu. Zadaniu, które polecił mu sam Voldemort!

*

„Zawsze nazywaj rzeczy po imieniu,
Strach przed imieniem
Wzmaga strach przed samą rzeczą.”
A.D.

*

A któremu nie zdoła podołać.
Nie chce, nie potrafi, nie może.

Patrzyłam na tę ogarniętą bólem bladą twarz. Na usta wykrzywione grymasem. Na szaroniebieskie oczy, które potrafiły zahipnotyzować każdego, a które teraz były „bezbarwne”, puste, bez wyrazu. Jednym słowem DZIWNE.

Ten jeden wieczór zmienił moje nastawienie do niego. Zaczęłam go inaczej postrzegać. Kiedyś, jeszcze wczoraj był zimnym, cynicznym draniem, gardzącym słabszymi, „gorszymi”, po prostu innymi.
Ale teraz? Po tym wszystkim, co usłyszałam, nie mogłam tak o nim myśleć. Dopiero wtedy zorientowałam się, że wszystko to, co robił, robił pod presją rodziny i otoczenia. Nie liczyło się nic oprócz tego zadania. Nic!
A uczucia?
Ciągle mu powtarzano, że nie ma czegoś takiego jak miłość.

*

„Jest tylko władza i potęga,
I masa ludzi zbyt słabych by to osiągnąć.”
L.V.

*

Sięgając pamięcią wstecz wiem, że to było błędne myślenie.
Bo to przecież MIŁOŚĆ uratowała Harry’ego od śmierci. To MIŁOŚĆ cały czas go chroniła. To miłość, to właśnie miłość potrafi czynić cuda

-Tego ci tylko brakowało do szczęścia. – Mruknęła na głos. – Brakowało ci tylko miłości.

Siedząc obok pogrążonego w myślach chłopaka postanowiłam działać.
Nie mogłam pozwolić by został on mordercą, ani tym bardziej, żeby sam zginął.
Nie wiem czy był to początek przyjaźni czy czegoś większego. Czy była to … miłość? Nie wiem tego. Wtedy nie wiedziałam.

-A teraz?
Teraz też tego nie wiem.

Po blisko godzinie wstał, w milczeniu podał mi rękę i razem zeszliśmy z wieży. U stóp schodów rozstaliśmy się, nawet na siebie nie spojrzawszy. Wiedziałam, że to, co się nam przytrafiło nie mogło wyjść na światło dzienne. Każde z nas poszło w innym kierunku, on do lochów, ja na siódme piętro do wieży.
Ta noc zmieniła wszystko.
W zamyśleniu dotknęłam palcami ust.
Czułam na nich jego miękki dotyk, jego smak, jego zapach.
Usta miał ciepłe, w niczym nieodzwierciedlające jego chłodnego charakteru.

Wtedy też zamek zaczął przygotowywać się do wojny, która miała się rozpocząć już niedługo.

Wstała z kanapy i poszła do kuchni po szklankę soku pomarańczowego.
- Jestem taka zmęczona. – Powiedziała do siebie. – Myślenie pochłania dużo energii. Ron by mnie zbeształ. – Uśmiechnęła się na samo wspomnienie miny przyjaciela.
Wróciła do pokoju by kontynuować przerwany wątek.

Wszystko się skończyło i jednocześnie zaczęło od nowa.
Koniec stycznia, zamek tłumnie oblegają śmierciożercy. Wybuch panika. Krzyki i płacz słychać na każdym kroku. Dyrektor Dumbledore ginie z rąk Snape’a. Wydawać się może, że to koniec. Lecz nie, Zakon Feniksa wkracza do akcji. Jest wiele ofiar, niewinnych ofiar. Zginęło wielu uczniów, nauczycieli, a przede wszystkim wielu śmierciożerców. Na szczęście Zakon działa sprawnie. Udaje się mu odpierać wrogie ataki. Tylko na jak długo? Na tyle na ile starczy nam nadziei! Bo to jedyne, co nam pozostało! Nadzieja!
A tą nadzieją jest chłopiec o niezwykle czarnych włosach i zielonych oczach z maleńką blizną w kształcie błyskawicy na czole.
Harry Potter.
To właśnie on decyduje o naszym zwycięstwie lub porażce.
Tylko czy jeden chłopiec może pokonać całe zło naszego świata?
Może.
Ktoś spyta, czemu?
Odpowiem, bo on jest miłością.
Jest naszą nadzieją i miłością.
 I tylko ona może pokonać ciemność by znów nastała jasność.
By po strasznej nocy nastał spokojny dzień.
I tak też się dzieje.
Harry umiera na naszych oczach, by po chwili odrodzić się i pokonać zło.
Dobro zwycięża.
Miłość zwycięża.
Nadzieja zwycięża.
Wiara zwycięża.
Dobro, nadzieja, miłość i wiara. To dzięki nim żyjemy.

Po wojnie było wiele zniszczeń. Tak w zamku jak i w jego mieszkańcach.
Brat i siostra, kolega i koleżanka, ojciec i matka.
Każdy kogoś stracił. Każdy po kimś płakał. Każdemu coś zabrano.
Dopiero po prawie czterech miesiącach zamek stanął na nogi.
Wszystko wróciło do normy.
Nikt nikogo się nie bał, nie straszył, nie poniżał.
Dobro zwyciężyło.
Całą społeczność czarodziei odetchnęła z ulgą. Było wiele hucznych zabaw i imprez. Wszyscy świętowali.
No może nie wszyscy. Tych śmierciożerców, którzy przeżyli zamknięto w Azkabanie. Był wśród nich także ojciec Malfoya.
Można zacząć żyć od nowa.


-Zacznij żyć od nowa Malfoy. – Powiedziała Hermiona wstając. – Od nowa.
Poszła do swojego pokoju po torebkę i wyszła z domu. Postanowiła przejść się do baru. „Zjadło by się coś niezdrowego.” – Pomyślała ze śmiechem.
Szła dobrze jej znaną ścieżką mijając po drodze park. W pewnym momencie jej uwagę przykuł czyjś głośny śmiech. Odwróciła głowę i ujrzała wysokiego blondyna w towarzystwie ładnej blondynki. Chłopak był odwrócony do niej tyłem, ale jego sylwetka kogoś jej przypominała.
-Nie. – Mruknęła do siebie po chwili Hermiona. – Zdaje mi się. Ten chłopak jest tylko odrobinę podobny do Malfoya. On nigdy TAK się nie śmiał. – Odwróciła się i poszła przed siebie.


***


*fragment piosenki Pt: „Zbyt dużo bólu” Peja fet PIH



1 komentarz:

  1. hmmm...zaintrygował mnie twój blog. ;) Bardzo mi się podoba i czekam na dalszy rozwój akcji ; D
    (zapraszam na my-world-mind.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń