Rozdział dziewiętnasty
Rok 1999
Pamiętam
wszystko, jakby to było wczoraj .
Jej
roześmiane oczy i uśmiechnięte usta ,
które miałem ochotę całować bez przerwy.
Jej
policzki , delikatnie zaróżowione.
Nasze
dłonie złączone razem.
Nasza
wspólna przyszłość…
Ale jej
już nie ma...
Pozostało
po niej tylko wspomnienie…
Mnie, jej,
nas. Wspólnie spędzonych chwil i momentów.
Naszego
śmiechu i naszych kłótni.
Zamykam
oczy i widzę jej twarz jakby za mgłą.
Jest tak
blisko i daleko jednocześnie.
Chciałbym
ją przytulić, dotknąć , pocałować…
Ale nie
mogę!
Do
cholery! Nie mogę…
Umieram
bez niej, jest jak tlen, jak potrzebne do życia powietrze.
Jest moim
narkotykiem, moją prywatną kokainą, od której się uzależniłem.
Umieram…
Rok 1998
Marzec
Wesele
Ich
pocałunek przerwała burza braw i wiwatów od strony uczniów.
Hermiona
oderwała się od Dracona i spojrzała na Wielką Salę zamglonym wzrokiem. Jej
przyjaciele wiwatowali i klaskali jednocześnie. Gdzieniegdzie dało się słyszeć
„sto lat!” i „najlepszego!” oraz „Niech żyje młoda para!” Prawie każdy życzył
im szczęścia.
Zakochani
zeszli z podestu by przyjąć najlepsze życzenia najpierw od dyrektora i
nauczycieli , a następnie od reszty
uczniów. Co poniektórzy wręczali im drobne i większe podarunki.
Po
życzeniach przyszedł czas na pierwszy taniec.
Potem
pierwszy posiłek i zabawy.
-Można
panią prosić? – Harry ukłonił się Hermionie. – Jeszcze nie mieliśmy okazji
zatańczyć.
-Oczywiście.
– Wstała od stołu rzucając uśmiechnięte spojrzenie mężowi.
Rok 1999
Uwielbiałem
na nią potrzeć. Na to jak się ruszała jak tańczyła, nawet na to jak chodziła po
schodach.
Była taka
piękna. I cała moja.
Jej włosy
falujące w tańcu. Jej śmiech , który nawet dziś , w mojej głowie brzmi tak
idealnie.
Dlaczego?!
Dlaczego
ona?!
Dlaczego…
Rok 1998
-Padam na
nos! – Hermiona oparła głowę na ramieniu męża.
-Jeszcze
tylko tort i spadamy. – Chłopak pocałował ją w czoło , jednocześnie gładząc jej
ramie.
-Nigdy nie
sadziłam, że zostanę panną młodą w tym wieku. – Wzdycha. – A ty?
Chłopak spogląda
przed siebie na Wielka Sale na której tańczy rozbawiona młodzież.
-Ja? – Zamyśla
się. Zamyka oczy i przypomina sobie ich pierwsze spotkanie , pierwsze obraźliwe
słowo skierowane do niej, setki następnych , jej łzy i nienawiść w oczach. Jej upadki
i wzloty, jej skupioną minę na zajęciach i śmiech podczas posiłków.
Kiedy zdołał
się w niej zakochać? Sam nie wie.
Gdyby ktoś
, kiedyś mu powiedział kto będzie jego żoną , nigdy by nie uwierzył.
Ale dziś, siedząc
obok niej i trzymając jej rękę w mocnym uścisku, jest szczęśliwy. Otwiera oczy,
jednocześnie kładąc druga rękę na jej brzuchu. Patrzy jej w oczy.
-Ja? Ja jestem
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. – Po czym składa na jej ustach delikatny
pocałunek. – Kocham cię – szepcze w jej wargi.
Rok 1999
Dlaczego życie
jest takie okrutne?
Dlaczego zabiera
tych , którzy powinni żyć ?
Dlaczego mordercy
chodzą na wolności i to my, śmiertelni, sami musimy wymierzyć im kare?
Jest tyle
pytań na które nie ma odpowiedzi…
„Wszystkie odpowiedzi, których
potrzebujesz, leżą w Twoim wnętrzu.”*
*****************************
*cyatat z książki Mika Dooley’a – ‘Świat nieograniczonych możliwości’
**************************
Wiem ze długo
mnie nie było, i wiem ze krótki rozdział …
Przepraszam,
ale musze pozbierać się do kupy i mam nadzieje ze z teraz mi się uda ;))