Rozdział czternasty
Rok 1999
Jedyny taki dotyk.
To uczucie, które mi wtedy towarzyszyło…
Niezapomniane napięcie.
Ta radość na jej twarzy. Jej uśmiechnięte usta, roześmiane oczy.
I moja ręka na jej brzuchu.
Moje zaskoczenie. Moje milczenie. Mój śmiech.
Nasze dłonie złączone na jej brzuchu.
Nasz śmiech w kompletnej ciszy.
Nasze usta złączone w pocałunku.
Nasze życie zaplanowane wspólnie.
„-Zrobię dla Ciebie wszystko.
-Nie potrzebuje wszystkiego.
-Tylko, co?
-Tylko mnie kochaj.”*
*-tekst z filmu Pt.
„Tylko mnie kochaj.”
„Nie potrzebuje do szczęścia niczego, tylko mnie kochaj.”
Tylko ciebie kocham. Ciebie i tą maleńką istotę, którą mi
razem z tobą odebrano.
Lecz ciii, już niedługo się zobaczymy.
Już niedługo.
Rok 1998
Dłonie Dracona spoczywające na jej jeszcze płaskim brzuchu.
Jej roześmiane spojrzenie, uważnie lustrujące jego zachowanie.
Milczenie.
Twarzą w twarz.
Jego zachwyt. Jego śmiech. Jego pocałunek.
-Nie wierzę! – Jego krzyk. – Naprawdę?!
-Tak. – Jej usta wypowiadające jedno zdanie. – Jestem w
ciąży.
On porywa ją na ręce i okręca wokoło siebie, a następnie
namiętnie całuje, co chwile szeptają, że nie wierzy.
-Mały Malfoy! – Draco spogląda na Hermionę. – Panno Granger,
wobec tego, co panna powie na ślub?
-Czy ty mi się właśnie oświadczyłeś?
-No raczej – mówi z cynicznym uśmiechem. – Wiem powinienem
paść na kolana i wręczyć ci pierścionek z brylantem, ale wybacz, takowego
jeszcze nie posiadam.
-Nie trzeba. – Hermiona zarzuca mu ręce na szyje. – Nie
potrzebuje brylantów. Nawet ich nie lubię.
-Będziesz musiała się przyzwyczaić.
- Z przyjemnością.
Oboje kładą się na łożu chłopaka pogrążając się w rozmowie o
ślubie, dzieciach, przyszłości.
Rok 1999
I po co były te plany?
Po co te obietnice?
Po co?!
Rok 1998
Następnego ranka była niedziela.
Młody Malfoy udał się w tajemnicy, oczywiście za zgodą
swojego opiekuna do Londynu, aby zorganizować kilka spraw. Mimo młodego wieku, był
osobą odpowiedzialną i wiedział, co oznacza bycie mężem i ojcem. Jednak nie
zamierzał informować o niczym swoich rodziców. Jeszcze nie.
W kilka godzin zaplanował, co konieczne, zakupił stosowne
rzeczy i udał się w drogę powrotną do zamku.
Teraz wystarczyło tylko powiedzeń o tych planach przyszłej
pan Malfoy.
*
-Zwariowałeś?! – Krzyk Hermiony słychać by było na błoniach,
gdyby Draco wcześniej nie rzucił na pokój zaklęcia wyciszającego. – Za kilka
tygodni?! Oszalałeś kompletnie!
-Hermiona, uspokój się – chłopka próbował załagodzić
sytuacje – złość szkodzi dziecku…
-Ty mi się tu dzieckiem teraz nie zasłaniaj! – Dziewczyna
chodziła od ściany do ściany. – Jak ty
to sobie wyobrażasz? Nic nie mam! Nic nie jest zaplanowane!
-Hermiona, daj mi powiedzieć…
-A ty mi tu wylatujesz z terminem! Oszalałeś chyba!
-Granger! Uspokój się do cholery! – Draco w końcu podnosi
głos, na co dziewczyna milknie. – W końcu. – Wzdycha. – Wszystko zaplanowałem,
więc nie masz, o co się martwić. Ślub odbędzie się czternastego marca tutaj, w
Wielkiej Sali. Dumbledore nam go udzieli, ma stosowne pozwolenia czy co tam
potrzeba do legalnego związku. Tu masz pierścionek zaręczynowy. – Z kieszeni wyjął
małe czarne pudełeczko. – Obrączki będą za trzy dni. Świadkami będą Ruda i
Reporter, eghm Potter znaczy się. Niestety miesiąc miodowy spędzimy jak już
urodzisz. A… tak? – Zwrócił się w stronę dziewczyny, która podniosła rękę do
góry, czekając na pozwolenie wypowiedzenia się.
-Chyba zapomniałeś o czymś ważnym.
-O czym? – Przecież zaplanował wszystko, każdy
najdrobniejszy szczegół!
-Mamy wojnę.
-I?
-Myślisz, że to bez znaczenia? A co na to Sam – Wiesz – Kto
i twoi rodzice?
-Teściami się nie martw, a Czarnego Pana zostaw Potterowi.
-Nie wierze.
-W co?
- Że ty się w ogóle nie martwisz tym, że mamy takie
niebezpieczne czasy.
-Skarbie, jedyne, czym się martwię teraz to lista gości.
Rok 1999
Żałuje. Na prawdę żałuje, że jej nie słuchałem. Mogłem
wysłać ją gdzieś indziej. W jakieś bezpieczne miejsce. Z dala do tego całego
syfu.
Mogłem!
Dlaczego tego nie zrobiłem?
Bo bałem się samotności?
Bo bałem się każdej spędzonej bez niej godziny, każdej
minuty, sekundy.
Była moim tlenem, moim powietrzem, moim życiem.
Umierałem bez niej.
Tak jak umieram i teraz.
Rok 1998
Wieść o nietypowych zaręczynach dwójki nastolatków obiegła
szkołę lotem najnowszego modelu Błyskawicy. Termin ich ślubu był znany już
kilka dni po zaręczynach. Krągły nawet pogłoski o płci dziecka, rodzicach
chrzestnych a nawet chrzcinach.
*
-One nie mają, o czym rozmawiać? – Burknęła do Ginny zła,
Hermiona na widok zbitej grupki krukońskich dziewcząt z piątego roku, które
zawzięcie plotkowały o mijającej je właśnie dziewczynie.
-A daj spokój. Mniemasz, co się nimi przejmować. –
Odpowiedział Ruda. – Mamy ważniejsze rzeczy na głowie! – Pisnęła z
podekscytowaniem.
-Jakie?
-Suknia ślubna! Wieczór panieński! Hm, będę go musiała
zorganizować tutaj, hm, niech pomyślę, zaprosimy bliźniaczki, Levander, może Cho,
o Luna mi pomoże! Ona ma masę szalonych pomysłów. Tylko, kto będzie nam
towarzyszył? Hm. – Ginny gadała jak najęta, nawet nie zauważyła, że Hermiona pogrążyła
się we własnych myślach i jej wcale nie słucha. – Nie mogę wynająć kogoś z,
zewnątrz, bo go nie wpuszczą do zamku.
-Co? A kogo ty chcesz wynajmować?
-No jak to, kogo? Striptizera!
***
-Malfoy, Granger zostańcie chwile. – Snape zatrzymał dwóje
nastolatków po czwartkowej lekcji eliksirów.
-Tak? – Draco stanął kilka centymetrów przed Hermioną, zasłaniając
ją własnym ciałem.
-Nie bądź głupi, Draco, nic wam nie zrobię. Mogę was tylko
ostrzec.
Malfoy zmrużył oczy.
-Zachowujecie się jak dzieci. Jesteście dorośli i
powinniście przewidzieć, że to się tak skończy. I teraz, co? Czy wy naprawdę
nie zdajecie sobie sprawy, w jaką niebezpieczna grę gracie?
-Kości zostały rzucone. – Powiedział Draco.
-Nadal nie rozumiesz. – Snape westchnął i usiadł przy
biurku, chowając twarz w dłonie. – Oni już wiedzą. Twoi rodzice. Nie zostawią
tak tego. Wojna jest tuż, tuż. Można by rzec, że to tylko kwestia czasu, kiedy siły Czarnego Pana
uderzą w zamek. A wy, co? Świeżo po ślubie i do tego z dzieckiem w drodze? Jak
wy to sobie wyobrażacie?
Oboje milczą.
-Tak myślałem. – Kolejne westchnięcie. – Teraz jest już za
późno. Jedne, co możecie zrobić, to się nie wychylać ponad szereg.
Chwila ciszy.
-Dlaczego nam pomagasz?
-Nie wam. Sobie.
Rok 1999
Och Severusie, dlaczego cię nie posłuchałem?
Nigdy sobie tego nie
daruje.
Nigdy.
Przepraszam.
I do zobaczenia.
Zamykam oczy.
Siedem dni.
Do zobaczenia za siedem dni.
*****************************************
I jak wrażenia? Zaskoczeni choć trochę? ;D
Mam nadzieje że przed świętami dodam kolejną część Spirali
albo Pojedynku, nie wiem.
I tak się Wam pochwale , że napisałam prolog mojej własnej
powieści , którą chcę opublikować! I opublikuję jak skończę całość. xD
Pozdrawiam i do kolejnej!
Buziaki!