Rozdział trzynasty
Rok 1999
Sala przesłuchań.
-Nie da się nic zrobić? – Zapytał przybyły gość.
-Nic. Nawet gdybyśmy chcieli, pan Malfoy odmawia
jakiekolwiek pomocy. – Mckrafft
westchnął i usiadł na jednym z metalowych krzeseł. – Ciągle…
-Tak, wiem. – Pan Potter odwrócił się w stronę lustra, także
wzdychając.
Cela numer 7
Wiem, co kombinują. Ale ja się nie poddam. Nie teraz, kiedy
jestem tak blisko! Tak blisko!
Mój niemy krzyk niesie się po małej celi w mojej głowie. Zostało
mi kilka dni.
Czy nie czas na rachunek sumienia? Żal za grzechy?
Ale co jest moim grzechem? Za co mam żałować?
Miłość.
To wszystko wina tej przeklętej miłości!
Opadam na szarą poduszkę, zamykając oczy.
To wina miłości…
Rok 1998
Ciągłe ćwiczenia. Co
one nam pomogą w starciu z prawdziwym zagrożeniem, jakim będą śmiertelne
zaklęcia rzucane przez śmierciożerców? Te pytanie od dłuższego czasu
pojawia się w mojej głowie. Patrzę na skupiony i zarazem opanowany wyraz twarzy
Granger i zastanawiam się jak ona to robi? Czemu nie panikuje? Czy ona nie
obawia się śmierci?
-Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu, śmierć
jest tylko początkiem nowej, wielkiej przygody. – Odpowiedziała mi, kiedy się jej zapytałem czy
nie lęka się śmierci.
-Gdzie to usłyszałaś?
-Dumbledore powiedział coś takiego w pierwszej klasie.
-Że też ty tak wszystko pamiętasz. – Ze zdumieniem
pokręciłem głową.
-Oj Malfoy, Malfoy, ja pamiętam wszystko, a nawet i więcej. – Uśmiechała się, a zaraz potem
rzuciła na mnie zaklęcie Galaretowatych Nóg. – Skupienie! Pamiętaj! Skupienie!
***
Styczeń minął zaskakująco szybko. Zanim ludzie się
zorientowali nadszedł luty, przyprowadzając ze sobą coraz mroźniejsze dni i noce. Wraz z lutym szybkimi
krokami zbliżały się Walentynki, które pomimo niebezpiecznych czasów
postanowiono zorganizować, tak jak dotychczas.
W piątkowy wieczór prefekci zajęli się dekorowaniem Wielkiej
Sali i planowaniem dnia następnego.
Każda para w zamku, niezależnie od wieku chciał ten dzień
spędzić wyjątkowo. Kto wie? Może to ich ostatni taki dzień w życiu?
Nikt otwarcie nie mówił o śmierci, ale każdy o niej myślał.
Nawet skupiona i opanowana Hermiona.
Panna Granger siedziała na fotelu w swojej sypialni i machinalnie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, głaskała swój
brzuch.
-Herm, idziesz? – Do pokoju wpadła jak burza Ginny. – Ej, co
ci? – Wskazała na brzuch. –Nic ci nie jest?
-Co? Nie nic – zdjęła rękę z brzucha. – Tak idziemy. –
Wstała i wyszła razem z młodszą przyjaciółką.
Obie ubrane w delikatne i proste sukienki, ale jednak eleganckie skierowały
się w na parter.
U podnóża schodów czekali na nie chłopcy, mierzący się
niekoniecznie przyjaznymi spojrzeniami.
Potter i Malfoy stali
w odległości kilku stup od siebie, jednak, kiedy usłyszeli delikatne kroki na schodach,
obaj jednocześnie odwrócili się w stronę dźwięku.
-Wow! Dziewczyny… wyglądacie niesamowicie! – Harry pierwszy otrząsnął
się z szoku na ich widok.
Malfoy z widocznym podziwem wpatrywał się w Hermionę. Z jego
zimnych oczy bił niespotykany dotąd blask. Chwycił jej wyciągniętą dłoń i nie
odrywając spojrzenia od jej oczu, złożył na jej dłoni delikatny pocałunek. Tak delikatny,
niczym muśnięcie motylich skrzydeł. Tak delikatny, a zarazem tak czuły.
-Moja piękna – szepnął tak cicho, aby tylko ona to
usłyszała.
Jej zaróżowione policzki podkreślały delikatny makijaż na
twarzy. Prosta bladoróżowa suknia dopełniała całości. Ramie w ramie, weszli za
Potterem do Wielkiej Sali.
Delikatna woń bzu towarzyszyła parom tańczącym na parkiecie.
Ludzie kołysali się w rytm wolnych piosenek, szeptali sobie czułe słówka, czy
po prosty byli razem, w swoich objęciach.
Właśnie przy jednej z wolnych piosenek o miłości Hermiona
szepnęła do swojego partnera:
-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Niespodziankę? Jaką? – Draco spojrzał na nią z
zaciekawieniem.
-Chodź. – Złapała go za rękę i pociągnęła za sobą.
Po wyjściu z Wielkiej Sali oboje puścili się biegiem w
stronę Lochów, było bliżej.
Kiedy znaleźli się już w sypialni młodego Malfoya zaczęli
się całować, jednak Draco przerwał mówiąc:
-Jaka to niespodzianka?
Hermiona złapała go za ręce i…
Rok 1999
To była najpiękniejsza chwila w całym moim życiu. Jedyny
taki dotyk. Niesamowity.
Moje ręce bezwiednie głaszczą mój brzuch, tak jak wtedy jej.
Jedyna taka chwila…
***